-
|50-100KM|
BIKEORIENT|
CZASÓWKA|
DO 50KM|
GDAŃSK 2014|
GEOCACHING|
GÓRA KAMIEŃSK|
GÓRY|
LIBEREC 2016|
NOCNE WYPADY|
POWYŻEJ 100KM|
POWYŻEJ 200KM|
POWYŻEJ 300KM|
POWYŻEJ 400KM|
POWYŻEJ 500KM|
SAMOTNIE|
WYPRAWY|
Z BAKĄ|
Z MIKOŁAJEM|
Z MIŁOSZEM|
Z ŻONĄ|
ZAWODY|
Info
Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.
Przejechałem już: 63213.04 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.30 km/h .
Więcej o mnie.
DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS
WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR
Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień4 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec11 - 0
- 2024, Czerwiec14 - 0
- 2024, Maj11 - 1
- 2024, Kwiecień3 - 2
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień6 - 0
- 2023, Sierpień14 - 0
- 2023, Lipiec21 - 4
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj13 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień13 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec12 - 3
- 2022, Maj10 - 4
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień7 - 0
- 2021, Lipiec17 - 1
- 2021, Czerwiec15 - 0
- 2021, Maj11 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec5 - 1
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień8 - 0
- 2020, Sierpień13 - 5
- 2020, Lipiec15 - 0
- 2020, Czerwiec14 - 0
- 2020, Maj15 - 0
- 2020, Kwiecień13 - 17
- 2020, Marzec7 - 6
- 2020, Luty4 - 0
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień9 - 0
- 2019, Sierpień15 - 0
- 2019, Lipiec16 - 3
- 2019, Czerwiec11 - 10
- 2019, Maj11 - 4
- 2019, Kwiecień5 - 3
- 2019, Marzec7 - 13
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 1
- 2018, Październik6 - 0
- 2018, Wrzesień10 - 10
- 2018, Sierpień7 - 0
- 2018, Lipiec7 - 2
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj7 - 5
- 2018, Kwiecień5 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec6 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 10
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik1 - 4
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień7 - 0
- 2016, Lipiec14 - 31
- 2016, Czerwiec5 - 4
- 2016, Maj5 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 11
- 2016, Marzec6 - 6
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Grudzień1 - 0
- 2015, Listopad1 - 2
- 2015, Październik6 - 11
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 18
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec9 - 11
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń3 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad7 - 3
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień7 - 1
- 2014, Sierpień15 - 11
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec16 - 8
- 2014, Maj9 - 5
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Listopad9 - 7
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień12 - 11
- 2013, Sierpień17 - 34
- 2013, Lipiec19 - 23
- 2013, Czerwiec16 - 35
- DST 28.42km
- Czas 01:10
- VAVG 24.36km/h
- VMAX 46.47km/h
- Temperatura 9.0°C
- Kalorie 724kcal
- Podjazdy 98m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mały wyjazd + podsumowanie roku
Niedziela, 20 grudnia 2015 · dodano: 20.12.2015 | Komentarze 0
Minęło prawie dwa miesiące odkąd ostatni raz wsiadłem na rower. Nie znaczy to jednak, że odpuściłem sobie ruch. Kontuzja kolana, której nabawiłem się prawie dwa lata temu i która uniemożliwiała mi bieganie w końcu odpuściła. Powoli i spokojnie od lipca zaczynałem biegać. Dbałem o kolana, systematycznie się rozciągam, ćwiczę i biorę suplementy uzupełniające kolagen, itp. Z każdym miesiącem dodawałem sobie kilometrów i ilość treningów. We wrześniu w Pleszewie wystartował V Bieg Przemysława, w którym wziąłem udział razem z żoną. Następnie w październiku w ramach Wielkopolskiej Ligii Biegowej odbył się kolejny bieg w Kórniku, a potem jeszcze w listopadzie w Pniewach. Startuję na 5 km. Jestem bardzo zadowolony ponieważ w Pleszewie na 230 uczestników byłem 25, w Kórniku na 190 uczestników byłem 24, a w Pniewach na 130 uczestników byłem 14. Po za tym w Pniewach biegliśmy w deszczu. W związku z tym coraz więcej biegałem, a mniej jeździłem. Tyle w ramach streszczenia ostatnich dwóch miesięcy.
Dziś musiałem wyjechać, nosiło mnie już od jakiegoś czasu, czegoś mi ciągle brakowało. Pogoda jest świetna, świeci słońce i jest ciepło. Mamy mały wiaterek, ale ten mi nie przeszkadzał. Postanowiłem więc dziś wyskoczyć, tym bardziej, że miałem wolną chwilkę. Pojechałem standardem na małą trzydziestkę do Gołuchowa. Tego właśnie mi brakowało. Nie ma to jak podeptać w terenie na swoim rowerku. Już stęskniłem się za moim Giantem. Wyjazd super.
Wracając do biegania. Biegam trzy razy w tygodniu, około 60km w miesiącu. Zainwestowałem w porządne buty Asics Gel Kayano 20, które są rewelacyjne. Po za tym codziennie się rozciągam, robię pompki i brzuszki. Gdy nie biegam z powodu złej pogody wskakuję na rower stacjonarny, który także zasilił ostatnio moją "stajnię". Kupiłem rowerek Nitro Zipro. Zawsze to jakaś alternatywa do prawdziwego deptania, a z braku laku zawsze to jakiś ruch i wysiłek. Także jestem zadowolony, bo w okresie zimowym nie przestaję się ruszać. Ponadto pilnuję odpowiedniej diety, jem pięć razy dziennie raczej zdrowe rzeczy, ciemne pieczywo, makaron i ryż, naturalne sosy na bazie jogurtów, płatki, jajka i warzywa. Czuję się na prawdę super.
Podsumowując rok. Ogólnie jestem zadowolony choć nie zrobiłem więcej kilometrów niż w roku ubiegłym. Troszkę przewaliłem lipiec, w którym miałem trzy tygodnie urlopu, ale jakoś nie udało mi się nabić kilometrów, ponieważ miałem kryzys, wszystko mnie bolało, zwłaszcza nogi, nie miałem energii i ochoty na ruch, a do wyjazdów musiałem się zmuszać. Najważniejsze, że pozbierałem się w sierpniu. Zaliczyłem dwa całonocne wypady po 200km i kilka wyjazdów po 100km. Niestety nie zrobiłem zaplanowanej 400km. Najbardziej cieszę się z wyleczenia z kontuzji.
Plany na następny rok. Z tych najbardziej zwariowanych to udział w Runmageddonie w maju w Poznaniu. Jest to ekstremalny bieg z przeszkodami, w dodatku w nocy. Totalne szaleństwo, ale trzeba tego spróbować. Po za tym na pewno zaatakuje 400km, tym razem na bank. Mam w planach też trzydniowy wyjazd do Czech, chcę dojechać do Liberca i z powrotem, razem w trzy dni około 600km. Oczywiście zaliczamy wszystkie edycje Bike Orientu. Po za tym standard, dużo wyjazdów małych i dużych. Muszę teraz pogodzić to wszystko z bieganiem, bo i tego nie chcę teraz zaprzestać, a przygotować się na Wielkopolską Ligę za rok trzeba.
W tym roku przejechałem rowerem - 4900 km
Przebiegłem - 323 km i jeszcze do końca roku dołożę.
Dziś musiałem wyjechać, nosiło mnie już od jakiegoś czasu, czegoś mi ciągle brakowało. Pogoda jest świetna, świeci słońce i jest ciepło. Mamy mały wiaterek, ale ten mi nie przeszkadzał. Postanowiłem więc dziś wyskoczyć, tym bardziej, że miałem wolną chwilkę. Pojechałem standardem na małą trzydziestkę do Gołuchowa. Tego właśnie mi brakowało. Nie ma to jak podeptać w terenie na swoim rowerku. Już stęskniłem się za moim Giantem. Wyjazd super.
Wracając do biegania. Biegam trzy razy w tygodniu, około 60km w miesiącu. Zainwestowałem w porządne buty Asics Gel Kayano 20, które są rewelacyjne. Po za tym codziennie się rozciągam, robię pompki i brzuszki. Gdy nie biegam z powodu złej pogody wskakuję na rower stacjonarny, który także zasilił ostatnio moją "stajnię". Kupiłem rowerek Nitro Zipro. Zawsze to jakaś alternatywa do prawdziwego deptania, a z braku laku zawsze to jakiś ruch i wysiłek. Także jestem zadowolony, bo w okresie zimowym nie przestaję się ruszać. Ponadto pilnuję odpowiedniej diety, jem pięć razy dziennie raczej zdrowe rzeczy, ciemne pieczywo, makaron i ryż, naturalne sosy na bazie jogurtów, płatki, jajka i warzywa. Czuję się na prawdę super.
Podsumowując rok. Ogólnie jestem zadowolony choć nie zrobiłem więcej kilometrów niż w roku ubiegłym. Troszkę przewaliłem lipiec, w którym miałem trzy tygodnie urlopu, ale jakoś nie udało mi się nabić kilometrów, ponieważ miałem kryzys, wszystko mnie bolało, zwłaszcza nogi, nie miałem energii i ochoty na ruch, a do wyjazdów musiałem się zmuszać. Najważniejsze, że pozbierałem się w sierpniu. Zaliczyłem dwa całonocne wypady po 200km i kilka wyjazdów po 100km. Niestety nie zrobiłem zaplanowanej 400km. Najbardziej cieszę się z wyleczenia z kontuzji.
Plany na następny rok. Z tych najbardziej zwariowanych to udział w Runmageddonie w maju w Poznaniu. Jest to ekstremalny bieg z przeszkodami, w dodatku w nocy. Totalne szaleństwo, ale trzeba tego spróbować. Po za tym na pewno zaatakuje 400km, tym razem na bank. Mam w planach też trzydniowy wyjazd do Czech, chcę dojechać do Liberca i z powrotem, razem w trzy dni około 600km. Oczywiście zaliczamy wszystkie edycje Bike Orientu. Po za tym standard, dużo wyjazdów małych i dużych. Muszę teraz pogodzić to wszystko z bieganiem, bo i tego nie chcę teraz zaprzestać, a przygotować się na Wielkopolską Ligę za rok trzeba.
W tym roku przejechałem rowerem - 4900 km
Przebiegłem - 323 km i jeszcze do końca roku dołożę.
W parku w Gołuchowie © tomstar
Jezioro w Gołuchowie © tomstar
Na tamie © tomstar
Na tamie w Gołuchowie © tomstar
Bieg Białej Damy Kórnik © tomstar
Bieg Białej Damy Kórnik © tomstar
Pniewski Bieg Niepodległości © tomstar
Pniewski Bieg Niepodległości © tomstar
Buty Asics Gel Kayano 20 © tomstar
Rowerek Nitro Zipro © tomstar
Medale Wielkopolskiej Ligii Biegowej © tomstar
- DST 44.25km
- Czas 01:46
- VAVG 25.05km/h
- VMAX 43.50km/h
- Temperatura 14.0°C
- Kalorie 1118kcal
- Podjazdy 150m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Piękna pogoda
Niedziela, 1 listopada 2015 · dodano: 01.11.2015 | Komentarze 2
Pogoda dziś wyśmienita. Postanowiłem nie zrywać się rano z łóżka i jechać w chłodzie i we mgle, tylko odczekać chwilę i wyruszyć gdy słońce będzie już ładnie świecić. Wstałem o 8, wypiłem kawę, zjadłem śniadanie i zacząłem się szykować. Przed 10 wskoczyłem na rower. Dziś zamierzam przejechać trochę więcej niż wczoraj. Warunki do tego są idealne. Jadę więc szybką drogą na Chocz, żeby stamtąd odbić na Grodzisko i Tursko. Lecę tutaj ze średnią prawie 30km/h. Wiatr mam w plecy, a i droga rewelacyjna. Niestety gdy skręciłem na Grodzisko wiatr miałem z boku, a potem w twarz. Teraz dopiero zobaczyłem jak mocno wieje. Średnia spadła mi do 23km/h i musiałem się mocno nadeptać żeby jakoś jechać. Dojechałem do Grodziska, potem pojechałem na Tursko i Jedlec. Tam wykręciłem na tamę w Gołuchowie. Mimo tego, że dużą część drogi miałem pod wiatr jechało się w miarę przyjemnie. Na tamie zastanawiałem się jeszcze gdzie pojechać, ale miałem już na liczniku 30km, więc prostą drogą do domu dobiję jeszcze spokojnie 15km. Gdybym gdzieś kluczył dołożył bym o wiele więcej, a na dziś 45km w zupełności mi wystarczało. Pojechałem więc ścieżką do domu, teraz wiatr w plecy więc leci się super. Ominąłem jeszcze centrum miasta wykręcając na Lenartowice żeby ominąć korki przy cmentarzu i już prosto do domu.
Droga z Grodziska © tomstar
W lesie przed tamą © tomstar
Na tamie w Gołuchowie © tomstar
- DST 31.21km
- Czas 01:18
- VAVG 24.01km/h
- VMAX 38.27km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 746kcal
- Podjazdy 117m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mała trzydziestka
Sobota, 31 października 2015 · dodano: 31.10.2015 | Komentarze 0
Dziś na szybko, mały wypad od rana na 30km. Wczoraj wieczorem biegałem, więc dziś chciałem na spokojnie się tylko przejechać. Dzięki rowerkowi zaleczyłem kontuzję sprzed dwóch lat, która powstała w wyniku biegania, więc teraz nie mogę zaprzestać wyjazdów, tym bardziej, że coraz częściej biegam, a za trzy tygodnie ostatni w tym roku start w zawodach. Także mimo niespecjalnej pogody zebrałem się o 7 rano i pojechałem do Gołuchowa. Jest chłodno i mglisto, ale jedzie się przyjemnie. Pojechałem na tamę, zrobiłem kilka fajnych zdjęć i wróciłem do domu. Jutro także trzeba wyskoczyć na małe 40 km.
Wschód we mgle © tomstar
Mgła © tomstar
Wschód nad jeziorem w Gołuchowie © tomstar
Na tamie w Gołuchowie © tomstar
- DST 31.77km
- Czas 01:15
- VAVG 25.42km/h
- VMAX 43.12km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 779kcal
- Podjazdy 110m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Krótki wypad na rozciągnięcie nóg
Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 25.10.2015 | Komentarze 0
Wczoraj byliśmy w Kórniku na kolejnej edycji biegu w ramach Wielkopolskiej Ligii Biegowej. Biegło się super, ale nózki trochę zmęczone i z małymi zakwasami. Tak więc na dziś przewidziany wyjazd na rozciąganie. Miałem jechać z Baką, ale zrobił wczoraj 130km, więc dziś odpuścił. Chciałem zrobić coś koło 60km, ale pogoda dziś słaba, mocno wieje i jakoś chłodno. Zrobiłem więc małe kółeczko do Gołuchowa. Testowałem też Runtastica, bo cały czas wariował. Ale nie była to wina aplikacji tylko samego telefonu, bo Endomondo zachowywało się tak samo. Wieczorem poszedł format telefonu i wszystko zainstalowałem od nowa. I teraz działa ok, trasa się rysuje pod zablokowanym monitorem. Mały problem tylko jest ponieważ nie włącza się autopauza, która jest aktywna. Nie jest źle chociaż ciągle nie idealnie. Tak więc małe 30km zrobione, troszkę się przejechałem i porobiłem zdjęć.
Droga do Gołuchowa © tomstar
Jezioro w Gołuchowie © tomstar
Na tamie © tomstar
Trasa obok karczemki © tomstar
- DST 42.72km
- Czas 01:42
- VAVG 25.13km/h
- VMAX 43.89km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 1188kcal
- Podjazdy 121m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Zimno, mokro i wietrznie
Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 18.10.2015 | Komentarze 0
Na dziś także zaplanowałem sobie mały rowerowy wypad. Tym razem nie wstawałem rano. Wyspałem się, zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i chwilę posiedziałem. Czekałem na poprawę pogody, w nocy padało i teraz było dość mokro i wietrznie. Niestety pogoda nie poprawiała się. Zastanawiałem się nad bieganiem, ale dziś miałem ochotę się przejechać, nie chciało mi się biegać. Po 11 zebrałem się więc, ubrałem w ciuchy i pojechałem. Wiatr trochę wiał i było dość chłodno, ale jechało się dobrze. Nastawiłem się na szybkie 60km, moją szybką trasą. W międzyczasie walczyłem z Runtasticiem, który miał ciąg dalszy odpieprzania. GPS mnie widział, znajdował moją pozycję, ale nie rysował trasy. Po każdym odblokowaniu ekranu łapał punkt i łączył w linii prostej z ostatnią lokalizacją. Na moście przed Jankowem postanowiłem wyłączyć to gówno i jechać dalej bez Runtastica. Gdy wykręciłem w Jankowie na Chocz miałem niestety pod wiatr, który był teraz dość mocny. Z ładnej średniej 30km/h prędkość spadła do 21km/h w porywach 23-24km/h. Umęczyłem się nieźle żeby dojechać do Chocza. Postanowiłem zatem w Choczu wykręcić na dom i nie jechać dalej do Gizałek. Nie miałem ochoty na walkę z wiatrem. Powoli dojechałem sobie do Pleszewa. W domu wykręciłem jeszcze na myjkę obmyć rower po Oriencie, bo był cały okurzony i obłocony. W domu jeszcze ładnie go wytarłem i nasmarowałem. A zaraz po wejściu do pokoju w telefonie zainstalowałem Endomondo. Zobaczymy jak ta aplikacja będzie się sprawować.
Na moście przed Jankowem © tomstar
Na moście nad Prosną © tomstar
Giant © tomstar
Jesienny widoczek © tomstar
- DST 39.72km
- Czas 01:34
- VAVG 25.35km/h
- VMAX 44.94km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 1007kcal
- Podjazdy 115m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mała czterdziestka we mgle
Sobota, 17 października 2015 · dodano: 17.10.2015 | Komentarze 4
Wczoraj wieczorem naszło mnie żeby dziś od rana wyjechać rowerem. Myślałem żeby wyskoczyć gdzieś po południu, bo pogoda miała być ciekawa, ale szkoda mi było dnia, więc zebrałem się rano. Wstałem chwilę przed 6, zrobiłem sobie kawę i ubrałem się na rower. Wieczorem jeszcze pozakładałem nóżkę i spdki, które ściągnąłem na orient, założyłem też lampki i ustawiłem licznik. Rowerek gotowy więc można jechać. Od rana straszna mgła, całą noc padało, więc jest wilgotno i mokro. Ale mimo wszystko ciepło i bez wiatru. Chciałem jechać coś około 60km, ale w końcu zdecydowałem się na 40km. Pojechałem standardem na Czermin, Kotlin i Dobrzycę. Po drodze zrobiłem kilka zdjęć. Z Dobrzycy jechało się super i 30km/h nie schodziło z licznika, a czasami nawet miałem pod 40km/h. Niestety gdy dojechałem do domu zobaczyłem, że głupi Runtastic nie liczył kilometrów, GPS był złapany, widział moją pozycję, ale nie rysował trasy. Całe szczęście, że miałem licznik. Ostatnio coraz częściej wkurza mnie ten Runtastic i zastanawiam się nad zmianą aplikacji.
Mgła © tomstar
Ja we mgle :) © tomstar
Tam gdzieś jest wiatrak © tomstar
W Dobrzycy © tomstar
- DST 60.46km
- Teren 46.00km
- Czas 03:31
- VAVG 17.19km/h
- VMAX 32.82km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 1298kcal
- Podjazdy 1130m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Bikeorient - Puszcza Bolimowska i walka z mrozem
Sobota, 10 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 5
Nadszedł czas na ostatnią, finałową edycję Bikeorientu w tym roku. Tym razem organizatorzy zabrali nas do Puszczy Bolimowskiej niedaleko Skierniewic. Baza rajdu znajdowała się w miejscowości Budy Grabskie w ośrodku Grabskie Sioło. Na tą edycję wybraliśmy się w pięciu. Tym razem niestety nie dołączył do nas Maciej. Aby dostać się na czas na miejsce musieliśmy wyjechać o trzeciej rano. Rowery uszykowaliśmy już w piątek wieczorem, czekały załadowane na dachu, pozostały sprzęt w bagażniku. Chwilę po trzeciej chłopaki przyjechali po mnie i pojechaliśmy po Wojtka do Grodziska zapakować jego rower.
Pakowanie sprzętu © tomstar
Zdjęcie z ręki :) © tomstar
Zapakowaliśmy się do końca, oczywiście nie mogliśmy sobie odpuścić foci. Teraz ruszyliśmy już w drogę. Pojechaliśmy na Konin i tam wbiliśmy się na autostradę. Temperatura u nas nie była taka zła, sięgała zera i można było to wytrzymać. Po drodze wjechaliśmy na Orlen na śniadanie i kawę. W połowie drogi do celu temperatura zaczęła spadać i wskazywała -3.
Na Orlenie o 5 rano, śniadanie © tomstar
Teraz ruszyliśmy już do celu. Niedaleko Skierniewic zjechaliśmy z autostrady i kierowaliśmy się na miejsce. Przejechaliśmy Skierniewice i wjechaliśmy do Puszczy Bolimowskiej. Tutaj temperatura zaczęła już mocno spadać i gdy dojeżdżaliśmy na miejsce wskazywała dokładnie -9,5 stopnia. Przed wyjazdem jeszcze zainstalowałem sobie w telefonie naszego teamowego facebooka, więc tym razem mogliśmy na bieżąco relacjonować nasze zmagania. Zdjęcie termometru z temperaturą musiało trafić na nasz profil. Gdy dojechaliśmy na miejsce byliśmy jednymi z pierwszych uczestników. Pozakładaliśmy co się da aby nie zmarznąć i uszykowaliśmy nasze gadżety. Postanowiliśmy, że tym razem chcemy coś dorzucić od siebie więc wspólnie z szefem ustaliliśmy, że sprezentujemy plecaki rowerowe 4F i zestaw gadżetów firmowych dla trzech wylosowanych uczestników. Torby zanieśliśmy do biura i poszliśmy zawiesić firmowy baner.
Na miejscu wcześnie rano © tomstar
Potem już poszliśmy ubierać się w ciuchy na rajd. W międzyczasie zaczęli zjeżdżać się inni uczestnicy. Na całe szczęście zaczęło wychodzić słońce i w jego promieniach robiło się na prawdę przyjemnie. Poskręcaliśmy rowery, pozakładaliśmy numery startowe, czipy, przygotowaliśmy napoje i batony. Choć tym razem przydałby się termos z gorącą herbatą. Muszę przyznać, że dawno tak nie wymarzliśmy.
Szykowanie sprzętu © tomstar
Zostało jeszcze parę chwil do startu, więc porobiliśmy sobie zdjęcia. W międzyczasie Mikołaj znalazł kolegę Przemka, z którym ostatnim razem kończył trasę. Przemek do nas dołączył i umówiliśmy się, że robimy trasę razem. Super, bo zawsze raźniej gdy jest nas więcej. Czekając na start znaleźliśmy sobie miejsce w słońcu, wygrzewaliśmy siebie i rowery.
Giant gotowy do drogi © tomstar
Oczekiwanie na start © tomstar
Pozakładaliśmy wszystko co się da, choć z pewnością przydałoby się jeszcze więcej ciepłych ciuchów i ustawiliśmy się do wspólnego zdjęcia. Najbardziej zmarzły nam nogi. Niestety skarpety i w miarę cienkie buty nie były odpowiednie na dzisiejsze warunki. Całe szczęście ratowało nas to słońce.
Ekipa © tomstar
Gdy przyszedł czas na start organizatorzy zaprosili nas wokół startu. Przez mikrofon otrzymaliśmy wszystkie instrukcję i zasady rajdu. Tym razem do zaliczenia na trasie Mega mamy 13 punktów (ostatnio było 11). Kilka wytycznych i rozpoczęło się wydawanie map. Przed każdym rowerem wylądowała odwrócona tyłem mapa. Gdy wszyscy już je otrzymali mogliśmy zabrać się za wyznaczanie trasy. Mała narada i ruszamy. Wyznaczyliśmy sobie trasę na cztery pierwsze punkty, choć już wstępnie wiedzieliśmy jak będzie wyglądać cała droga. Ominęliśmy punkt numer 6, który był najbliżej, ponieważ chcieliśmy go zrobić na samym końcu i udaliśmy się do punktu numer 8, który znajdował się na terenie cmentarza z I Wojny Światowej. Tutaj jeszcze razem z nami pojechało wielu rajdowiczów. Podbiliśmy karty i pojechaliśmy dalej. Następny to punkt numer 5. Przebiliśmy się przez pola i wyjechaliśmy małą ścieżką i przez mostek na szutrową drogę. Tutaj także spotkaliśmy jeszcze wielu innych uczestników. I całe szczęście, bo prawie przejechaliśmy punkt, który znajdował się kawałek w las od drogi. Był to także cmentarz wojenny.
Punkt numer 5, drugi w naszej kolejności © tomstar
Okolica punktu © tomstar
Stąd pojechaliśmy dalej na punkt numer 2. Tutaj już prowadziła nas droga asfaltowa i jechało się szybko i wygodnie. Dwa punkty mamy obok siebie, więc z asfaltu postanowiliśmy tylko odbić w lewo na dwójkę i kawałek dalej w prawo na dziesiątkę. Chwilę zajęło nam szukanie punktu numer 2, ponieważ nie dość, że znajdował się w krzakach to w dodatku w małym dole. Mały rekonesans po okolicy i trafiliśmy flagę. Odbiliśmy karty i wróciliśmy na asfalt. Kawałek dalej odbitka ponownie w las i szybkie zaliczenie punktu numer 10, który był obok pomnika. Tutaj przeanalizowaliśmy trasę i postanowiliśmy pojechać na punkt numer 17. Niestety to był błąd o czym przekonaliśmy się na mecie. Droga szybka i łatwa, prowadził nas utwardzony szuter i asfalt. Dojechaliśmy do torów i odbiliśmy w las w stronę rzeki. Punkt znajdował się przy przewalonym drzewie.
Punkt numer 17, piąty w naszej kolejności © tomstar
Przewrócone drzewo nad rzeką przy punkcie © tomstar
Zrobiliśmy małą pauzę, zjedliśmy po batonie i wyznaczyliśmy trasę do dziewiętnastki. Postanowiliśmy pojechać dalej wyjechać na asfalt i przebić się miejscowości do Długokąty.
Mała pauza przy punkcie © tomstar
Wyjechaliśmy z lasu i od razu zrobiło się zimniej. Mimo ciepłego słońca wiatr był bardzo zimny i nie można było ściągnąć wiatrówki. Szybko dojechaliśmy do punktu. Podbiliśmy karty i ponownie chwilę odpoczęliśmy. Na szczęście kolejny punkt to bufet, bo zaczęliśmy robić się już głodni. Spotkaliśmy jeszcze parę ekip, zrobiliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej.
Punkt numer 19, szósty w naszej kolejności © tomstar
Teraz czekała nas już łatwa i szybka droga, sam asfalt. Dojechaliśmy do miasta Puszcza Mariańska, zawróciliśmy i szybko dojechaliśmy do punktu numer 1 obok nadleśnictwa. Poczęstowano nas batonami, chałwą i napojami. Niestety skończyła się gorąca woda i nie załapaliśmy się na herbatę. Muszę przyznać, że szczególnie przysmakowała mi chałwa, której zjadłem chyba z sześć kawałków i kolejne cztery wziąłem do plecaka na dalszą drogę. Dostaliśmy także, tak jak ostatnio, napój energetyczny. Usiedliśmy chwilę nad mapą, wyznaczyliśmy trasę do kolejnych punktów i ruszyliśmy dalej.
Na punkcie żywieniowym © tomstar
Teraz cały czas asfaltem pojechaliśmy do punktu numer 4 i dalej do puntu numer 18. Przy czwórce zebrało się parę osób, ponieważ wąską ścieżką trzeba było wjechać w las i troszkę poszukać. Zostawiliśmy rowery na ścieżce i poszukaliśmy flagi. Podbiliśmy kartę, zawróciliśmy z powrotem na drogę i pojechaliśmy do osiemnastki. Skończył nam się asfalt i zaczęła kamienista droga. Jechaliśmy dość szybko, choć było niewygodnie, bo kamienie strzelały spod opon. Przy punkcie wjechaliśmy kawałek w las żeby złapać punkt numer 18.
Punkt numer 18, dziewiąty w nasej kolejności © tomstar
Wróciliśmy na drogę i polecieliśmy dalej do trójki. Droga cały czas taka sama, kamienie i szuter. Ponownie odbiliśmy ze szlaku i wjechaliśmy kawałek w gęstszy las, żeby znaleźć punkt. Był to przepust z małym, betonowym mostkiem. Tu także spotkaliśmy wielu uczestników. Generalnie na tym rajdzie wszyscy trzymali się razem i często kogoś mijaliśmy. Ostatnio bardzo dużą część trasy pokonaliśmy sami nie widząc nikogo.
Na punkcie numer 3 © tomstar
Punkt numer 3 © tomstar
Teraz już szybka droga na ostatnie punkty, cały czas szuter, ale w miarę wygodny. Wykręciliśmy na dwunastkę. Trochę musieliśmy jej poszukać gdyż była umieszczona w lesie, z dala od drogi i nisko tak, że nie było jej widać z daleka. Trwało to może z dziesięć minut, ale w końcu z pomocą jeszcze kilku innych uczestników znaleźliśmy flagę. Karty podbite i ruszmy dalej.
Zdjęcie z ręki na punkcie © tomstar
Punkt numer 12, jedenasty w naszej kolejności © tomstar
Zmieniliśmy zdanie, gdyż chcieliśmy stąd jechać od razu na siódemkę i potem jeszcze zostawioną na początku szóstkę, ale postanowiliśmy polecieć na punkt numer 20. Było tam bliżej, po drodze i nie trzeba by zawracać z punktu numer 6 z powrotem do bazy. Po drodze spotkaliśmy jeszcze czterech innych uczestników i razem szukaliśmy punktu. Tutaj także chwilę nam to zajęło ponieważ punkt także dobrze ukryty. Ogólnie miejsce bardzo ładne, chyba najbardziej malowniczo położony punkt. Ładne górki i rzeka w dole, plus piękne słońce na to wszystko, nie mogłem się napatrzeć. Znaleźliśmy flagę i pojechaliśmy w stronę bazy żeby po drodze złapać jeszcze siódemkę.
Na punkcie numer 20, ładne miejsce © tomstar
Ekipa © tomstar
Giant © tomstar
Siódemka poszła szybko i łatwo. Mała górka i ostatni punkt zaliczony. Po raz kolejny zrobiliśmy komplet. A sukces większy gdyż punktów było o dwa więcej. Zrobiliśmy sobie fotki i postanowiliśmy rozebrać się z wiatrówek, żeby na metę wjechać w teamowych strojach z Domerem na piersi.
Ostatni nasz punkt Grodzisko © tomstar
Ostatni punkt © tomstar
Karta z zaliczonymi punktami © tomstar
Na metę wjeżdżamy razem. Jesteśmy w miarę szybko. Czas to 5 godzin i 6 minut. Nie ma jeszcze wielu uczestników. Oddajemy karty i jedziemy pod samochód przebrać się, spakować rowery i ogarnąć.
Po powrocie © tomstar
Giant © tomstar
Rowerki spakowane na dachu, przebraliśmy się w ciepłe ciuchy i poszliśmy coś zjeść.
Rowery gotowe do powrotu © tomstar
Gospodarze ugościli nas przepysznym, gorącym żurkiem, który był podawany na stołówce. Zjedliśmy zupę i poszliśmy jeszcze na grilla. W drewnianym wigwamie rozpalone było ognisko i można było usmażyć sobie kiełbasę, a obok szykowane były kaszanki i karkówka. Wszystko było przepyszne i można było najeść się do syta po tej wyczerpującej trasie, na której dość zmarzliśmy.
Ognisko i kiełbaski © tomstar
Na pysznym żurku © tomstar
Start i meta © tomstar
Nasz baner obok orientowego © tomstar
Teraz mogliśmy usiąść wygodnie na ławce w słońcu i czekać na zakończenie rajdu. W międzyczasie wypiliśmy gorącą kawę i herbatę. Powoli zjeżdżali kolejni uczestnicy. Organizatorzy przygotowywali się do zakończenia. Porozmawialiśmy trochę, pooglądaliśmy rowerki innych i porobiliśmy zdjęcia. Na wigwamie zawieszono nieoficjalne wyniki. Uplasowaliśmy się w okolicach pięćdziesiątego miejsca. Pierwszy metę przekroczył Mikołaj potem Wojtek, Miłosz, ja, Gajor i Przemek. Dzieliły nas sekundy.
Lista wyników © tomstar
Zrobiłem jeszcze zdjęcia pięknych drewnianych dyplomów i medali. Dziś po za nagrodami za ostatni rajd wręczane były jeszcze nagrody w klasyfikacji generalnej pucharu.
Dyplomy © tomstar
Medale © tomstar
Generalnie rajd świetny. Poszło nam na prawdę super. Walczyliśmy całą drogę razem i razem dojechaliśmy na metę. Mimo bardzo niskiej temperatury atmosfera była gorąca, a zabawa przednia. Po raz kolejny udało nam się zaliczyć full. I tym razem zrobiliśmy prawie idealną trasę optymalną. Porównując trasę wyznaczoną przez organizatorów z naszą, okazało się, że zamieniliśmy tylko jeden punkt, tą nieszczęśliwą siedemnastkę. Trzeba było na początku zaliczyć szóstkę, a resztę trasy pojechać tak jak pojechaliśmy odpuszczając sobie właśnie ten punkt numer 17. Aby go zaliczyć dobiliśmy właśnie te 10km. Kilometry optymalne to około 50km, nam wyszło 60km. Wydaje mi się, że idzie nam to coraz lepiej i na pewno coraz bardziej się w ten rodzaj zabawy wciągamy. Na pewno w przyszłym roku zaliczymy wszystkie edycje Bikeorientu. Dzięki wszystkim za świetną zabawę i zorganizowanie imprezy.
Optmalna trasa przejazdu © tomstar
Nasza trasa © tomstar
Kategoria BIKEORIENT|, Z MIKOŁAJEM|, Z MIŁOSZEM|, |50-100KM|
- DST 59.77km
- Czas 02:41
- VAVG 22.27km/h
- VMAX 51.96km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1453kcal
- Podjazdy 281m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Standardowe śniadanie w Kaliszu
Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 2
Jak zawsze specjalnie nie musieliśmy się umawiać na wyjazd niedzielny. Standardowo spotykamy się o 6 rano na rynku. Jedziemy we dwóch ja i Miłosz. Ubraliśmy się bardzo ciepło, gdyż w zeszłym tygodniu było na prawdę zimno. Dziś jednak o wiele cieplej. Mimo, że trzeba mieć założone rękawiczki i czapki, jednak bardzo szybko robi się tak ciepło, że można by je zdjąć. Jedziemy spokojnie na Kalisz. Kawałek za Gołuchowem obróciłem się i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu patrze, a za nami Baka. Zaspał i wyjechał 10 minut za nami, musiał się spinać i po około 18km nas dogonił. Jedziemy więc dalej razem. Standard na stację na kawę i parówę. Dziś kesze odpuszczamy, więc mamy trochę więcej czasu. Wracamy zatem przez las obok Kalisza, wjeżdżamy na tamę w Gołuchowie i wykręcamy jeszcze na karczemkę. W między czasie robi się na prawdę ciepło, rozpinamy wiatrówki, ściągamy czapki, niestety nie zabrałem jednak krótkich rękawiczek. Na koniec wbijamy jeszcze do plant na małe zdjęcie i potem już do domu.
Przed Kaliszem © tomstar
Wschód słońca przed Kaliszem © tomstar
Las obok Kalisza © tomstar
Na tamie w Gołuchowie © tomstar
Jezioro w Gołuchowie © tomstar
Ładna droga z Gołuchowa © tomstar
Na karczemce © tomstar
W plantach © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z MIŁOSZEM|, Z BAKĄ|
- DST 59.36km
- Czas 02:37
- VAVG 22.69km/h
- VMAX 48.18km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 1463kcal
- Podjazdy 293m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Śniadanie w Kaliszu
Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 0
Od ostatniego wyjazdu minęło już tydzień. W niedziele był Bieg Przemysława z okazji Wielkopolskiej Ligii Biegowej, w którym wszyscy startowaliśmy. Trzeba było trochę po tym biegu odpocząć, zebrać siły i wyzdrowieć. Postanowiliśmy wystartować w kolejnych biegach w Kórniku i Pniewach, więc teraz wyjazdów będzie już mniej, a więcej biegania. No ale standardowo nie mogliśmy odmówić sobie niedzielnego śniadania w Kaliszu. Pojechaliśmy razem z Miłoszem o 6 rano. Strój typowo jesienno-zimowy. Czapka, długie rękawiczki, getry i wiatrówka. Lecimy spokojnie ścieżką rowerową na Kalisz. Najpierw kawa i parówa na stacji i potem małe keszowanie. Dziś tylko jeden kesz, bo jednego nie znaleźliśmy, a drugi był przy kościele, a trafiliśmy tam przed samą mszą i ruch był duży. Polecieliśmy więc tylko do stacji pogodowej i wróciliśmy do domu.
Na starcie, 6 rano rynek © tomstar
Wschód słońca © tomstar
Widoczek przy keszu © tomstar
Stacja pogodowa w Kaliszu © tomstar
Wpisuję się do logbooka © tomstar
Kategoria GEOCACHING|, |50-100KM|, Z MIŁOSZEM|
- DST 127.90km
- Teren 4.00km
- Czas 04:59
- VAVG 25.67km/h
- VMAX 65.71km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 3558kcal
- Podjazdy 550m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Książ Wielkopolski
Sobota, 19 września 2015 · dodano: 19.09.2015 | Komentarze 0
Plan na dziś był prosty, co najmniej stówa od rana. Zapowiadała nam się świetna pogoda, już od wczoraj nie wiało i było bardzo ciepło. Noc też była wyjątkowo przyjemna. Wstałem więc o 5 rano, powoli się uszykowałem, wypiłem kawę i ruszyłem. Chciałem pojechać w inną stronę niż zawsze, ostatnio jakoś kierowaliśmy się na Ostrów lub Kalisz. Pojechałem więc na Książ Wielkopolski. Byłem tam już w zeszłym roku, znałem więc dobrze trasę, dystans pisał się na jakieś 120, więc był jak najbardziej odpowiedni na dziś. Zakładam krótkie spodnie, a wiatrówkę wrzucam w plecak. Jednak po chwili na dworze zakładam ją na siebie, bo jednak troszkę chłodno. Jadę na Dobrzycę, potem na Koźmin i Borek. Jedzie mi się dość topornie, nie mogę się rozbujać i trochę zimno w nogi. Kulam się z prędkością mniej więcej 23km/h. Troszkę wolno. W Koźminie robię małą przerwę na batona żeby załadować sobie trochę energii. Wychodzi słońce i robi się już lepiej. Powoli rozpinam wiatrówkę żeby się trochę wysuszyć. Tak dojeżdżam do Borku. Tutaj zrobiłem sobie dłuższą przerwę, rozebrałem się z wiatrówki i wygrzałem na słońcu. Teraz jedzie się już znacznie lepiej. Dopiero po 50 kilometrze nabrałem chęci do deptania. Trochę przyspieszyłem i średnia skoczyła na 25km/h. Dojechałem do Książa, zjadłem drugiego batona i przejrzałem mapę keszy. Mam aż pięć po drodze, ale wybieram tylko jednego żeby zostawić w nim kreta. Niestety gdy jestem na miejscu i zaczynam czytać komentarze wychodzi, że wszystkie skrytki w okolicy położone są przez jedną, niedoświadczoną osobę, kordy są przestrzelone i to mocno, wymiarówka skrzynek zawyżona i ogólnie jest problem z ich znalezieniem. Widzę to nawet stojąc w punkcie gdzie powinien być wybrany przeze mnie kesz. Kordy 100 metrów w jedną, budynek ze spojlera 100 metrów w drugą. Po za tym mój geokret jest dość duży, bo to kostka do gry, więc podejrzewam, że w skrytce, która zamiast standardowej okazała się mikro i tak się nie zmieści. Odpuszczam sobie więc keszowanie i lecę na Żerków. Tutaj też mam sprawę do załatwienia, bo dowiedziałem się, że ktoś zniszczył mojego kesza podłożonego na punkcie widokowym. Jest to prawda, kesz zniszczony, logbook i cała zawartość pudełka zniknęła. Szkoda, bo włożyłem w niego dużo pracy. Muszę tu wrócić i wszystko naprawić. Teraz jadę już do domu. Zrobiło się ciepło i ściągam także długi rękaw, który miałem pod koszulką. Wzmaga się niestety też wiatr i depta mi się trochę gorzej. Jestem już dość zmęczony, więc ostatnie kilometry strasznie mi się dłużą. Tym bardziej, że po drodze nie było stacji i nie zaaplikowałem sobie tradycyjnej kawy i parówy. Do domu dojechałem tak jak zakładałem o 12. Wyjazd super, od rana chłodno i ciężko, ale późniejsza pogoda wszystko mi wynagrodziła.
Wschód słońca © tomstar
W parku w Koźminie © tomstar
Na rynku w Borku © tomstar
Przejazd przez las między Borkiem a Książem © tomstar
Na rynku w Książu © tomstar
Na rynku w Książu © tomstar
Punkt widokowy w Żerkowie © tomstar
Kategoria SAMOTNIE|, POWYŻEJ 100KM|