-
|50-100KM|
BIKEORIENT|
CZASÓWKA|
DO 50KM|
GDAŃSK 2014|
GEOCACHING|
GÓRA KAMIEŃSK|
GÓRY|
LIBEREC 2016|
NOCNE WYPADY|
POWYŻEJ 100KM|
POWYŻEJ 200KM|
POWYŻEJ 300KM|
POWYŻEJ 400KM|
POWYŻEJ 500KM|
SAMOTNIE|
WYPRAWY|
Z BAKĄ|
Z MIKOŁAJEM|
Z MIŁOSZEM|
Z ŻONĄ|
ZAWODY|
Info

Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mója szosa, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi lub z żoną.
Przejechałem już: 71070.68 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.53 km/h .
Więcej o mnie.
DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS
WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR















Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień5 - 0
- 2025, Sierpień18 - 0
- 2025, Lipiec19 - 2
- 2025, Czerwiec17 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień17 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2025, Styczeń1 - 0
- 2024, Wrzesień4 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec11 - 0
- 2024, Czerwiec14 - 0
- 2024, Maj11 - 1
- 2024, Kwiecień3 - 2
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień6 - 0
- 2023, Sierpień14 - 0
- 2023, Lipiec21 - 4
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj13 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień13 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec12 - 3
- 2022, Maj10 - 4
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień7 - 0
- 2021, Lipiec17 - 1
- 2021, Czerwiec15 - 0
- 2021, Maj11 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec5 - 1
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień8 - 0
- 2020, Sierpień13 - 5
- 2020, Lipiec15 - 0
- 2020, Czerwiec14 - 0
- 2020, Maj15 - 0
- 2020, Kwiecień13 - 19
- 2020, Marzec7 - 6
- 2020, Luty4 - 0
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień9 - 0
- 2019, Sierpień15 - 0
- 2019, Lipiec16 - 3
- 2019, Czerwiec11 - 10
- 2019, Maj11 - 4
- 2019, Kwiecień5 - 3
- 2019, Marzec7 - 13
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 1
- 2018, Październik6 - 0
- 2018, Wrzesień10 - 10
- 2018, Sierpień7 - 0
- 2018, Lipiec7 - 2
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj7 - 5
- 2018, Kwiecień5 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec6 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 10
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik1 - 4
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień7 - 0
- 2016, Lipiec14 - 31
- 2016, Czerwiec5 - 4
- 2016, Maj5 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 11
- 2016, Marzec6 - 6
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Grudzień1 - 0
- 2015, Listopad1 - 2
- 2015, Październik6 - 11
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 18
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec9 - 11
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń3 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad7 - 3
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień7 - 1
- 2014, Sierpień15 - 11
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec16 - 8
- 2014, Maj9 - 5
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Listopad9 - 7
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień12 - 11
- 2013, Sierpień17 - 34
- 2013, Lipiec19 - 23
- 2013, Czerwiec16 - 35
Wpisy archiwalne w kategorii
|50-100KM|
Dystans całkowity: | 24631.71 km (w terenie 392.00 km; 1.59%) |
Czas w ruchu: | 925:18 |
Średnia prędkość: | 26.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.00 km/h |
Suma podjazdów: | 119238 m |
Suma kalorii: | 526895 kcal |
Liczba aktywności: | 379 |
Średnio na aktywność: | 64.99 km i 2h 26m |
Więcej statystyk |
- DST 74.36km
- Czas 02:55
- VAVG 25.49km/h
- VMAX 44.93km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 1988kcal
- Podjazdy 382m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Żerków w deszczu
Sobota, 9 kwietnia 2016 · dodano: 09.04.2016 | Komentarze 2
Dwie różne pogody zapowiadały różne warunki na dziś. Meteo, na którym zawsze się opieramy, mówiło o deszczu, jednak twoja pogoda twierdziła, że będzie 17 stopni i słońce. Bardzo duża rozbieżność. Jednak umawiamy się z Baką na 6 rano. Jedziemy bez względu na warunki. Wstaję o 5 i stwierdzam, że pada, nie mocno ale jednak dość intensywnie mży. Całe szczęście, że umówiłem się z Baką, bo obawiam się, że gdybym miał jechać sam może bym sobie odpuścił. A więc lecimy, jedziemy standardem na Dobrzycę i Żerków. Cały czas lekko pada, ale jedzie się dobrze. W Jarocinie wjeżdżamy na stację, ale nie pijemy kawy i nic nie jemy. Potem lecimy na Żerków. Tutaj można ładnie się rozbujać, więc do samego Żerkowa lecimy na lemondkach. Mała pauza na rynku w Żerkowie i potem już bez przerwy do domu. Cały czas padało, ale deszcz nam dzisiaj nie przeszkadzał i dobrze, że wyjechaliśmy.

Mała przerwa na stacji w Jarocinie © tomstar

Rynek w Żerkowie © tomstar

Mała przerwa na rynku w Żerkowie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|
- DST 84.57km
- Czas 02:46
- VAVG 30.57km/h
- VMAX 45.70km/h
- Temperatura 18.0°C
- Kalorie 2827kcal
- Podjazdy 367m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Aaaa! No wreszcie!
Wtorek, 5 kwietnia 2016 · dodano: 05.04.2016 | Komentarze 0
W końcu jest tak ciepło, że można wreszcie zrzucić te wszystkie futra, wiatrówki, bluzy i getry i jak człowiek wyjechać w trasę. Pogoda jest wyśmienita, temperatura pod 20 stopni i zero wiatru, piękne słońce. Już wczoraj wiedziałem, że po pracy na pewno polecę na rower. Babcia zamówiona na wieczór, jakbym wrócił odrobinę później, a żona na 20 idzie na fitness. Także spokojnie mogłem jechać, bo maluda w dobrych rękach. Wiedziałem, że na pewno polecę na 60km, a w jakim tempie to miało się okazać. W rezerwie był plan na odbicie i dołożenie 20km. Jadę więc na Janków, potem na Chocz i Gizałki. Już w połowie tej drogi stwierdzam, że na pewno polecę na 80km. Tempo mam 30km/h, cały czas jadę na lemondce i jedzie się super. Za Gizałkami przed Grabem mam "kolację". Wybiła 19 więc sięgam po dwa batony, które mam w kieszeni. Wszystko w jeździe, nie przerywam pedałowania ani na chwilę. Gdy wyjeżdżam z Grabu doganiam na jakieś 100 metrów gościa na szosie. Gdy mnie zauważył cały czas się oglądał. Analizował kto to za nim jedzie, złapał tempo i poleciał. Trzymałem się go cały czas na odległość około 100 metrów. Ale gość co chwila patrzył na mnie czy czasem go nie doganiam. Tak lecieliśmy sobie aż do Czermina i wzajemnie nabijaliśmy sobie tempo. Ja nie chciałem żeby mi uciekł, a on pewnie żebym go dogonił. W Czerminie jednak odbijam na Kotlin. Chwilę odpoczywam jadąc wolniej, bo na dziurawej drodze ciężko utrzymać tempo. Plecy troszkę już mnie zaczynają boleć od leżenia na lemondce. Jadę do Dobrzycy i potem prostą już drogą do domu. Wyszło prawie 85km. Żadnej przerwy, ani na sekundę. Zdjęcia zrobiłem dopiero w domu po powrocie. Czuję się rewelacyjnie, zmęczony, ale zadowolony. Takiego wyniku jeszcze nie miałem. Czas po przejechaniu 30km to 56:50 min, stary rekord na 30km pobity o 2 minuty. Średnia na całym dystansie ponad 30km/h. Po za tym dziś założyłem sobie torbę podsiodłową Zefala, która dziś przyszła. Ma pojemność 1 litra i doskonale mieści się w niej aparat i telefon.

Zdjęcie w domu na podwórku po powrocie © tomstar

Nowa torba podsiodłowa Zefal © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|
- DST 50.42km
- Czas 01:46
- VAVG 28.54km/h
- VMAX 42.07km/h
- Temperatura 13.0°C
- Kalorie 1533kcal
- Podjazdy 168m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Solóweczka
Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 02.04.2016 | Komentarze 0
Wczoraj wspaniałomyślnie ustawiłem sobie budzik na 5 rano, żeby pozbierać się i o 6 wyjechać na małe 70km. Popołudniu ma wiać, a rano spokój, więc chciałem wykorzystać dobre warunki. Budzik mnie obudził jednak nie miałem w ogóle sił. Wieczorne, piątkowe 1,5 godziny koszykówki zrobiło swoje. Tak więc położyłem się z powrotem. Załatwiliśmy wszystkie domowe sprawy i o 13 wskoczyłem na szybkie 50km. Wieje dość mocno, ale nie jest tak źle. Praktycznie całą drogę jadę na lemondce. Wiatr nie przeszkadza, a prędkość nie spada poniżej 25km/h. Gdy mam z wiatrem jadę 37km/h. Trasę wyznaczyłem przez Dobrzycę, Nową Wieś, Koźminek i Bronów do domu. Droga szybka, ładny asfalt, więc można spokojnie jechać. Średnia wyszła rewelacyjna, szkoda, że miałem tak mało czasu, bo spokojnie pod stówę bym dzisiaj dobił. Ale jutro mamy jechać od rana z chłopakami, więc swoje zrobimy.

Droga z Dobrzycy na Nową Wieś © tomstar

Giancik w słońcu © tomstar

Boczna droga przez las na Bronów © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|
- DST 52.76km
- Czas 02:19
- VAVG 22.77km/h
- VMAX 43.21km/h
- Temperatura 4.0°C
- Kalorie 1376kcal
- Podjazdy 221m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mały wypad na śniadanie do Kalisza
Niedziela, 20 marca 2016 · dodano: 20.03.2016 | Komentarze 0
Dzisiejszy wyjazd uzależniony był od warunków jakie będą dziś panować. Zapowiadali, że ma od samego rana padać. Jestem więc z Baką umówiony na telefon. Wstaję o 7 rano i deszczu nie widać. Napisałem do Baki, że lecimy o 9. Na dziś szybka trasa standardem do Kalisza na śniadanie. Baka idzie jeszcze na 14 do roboty, więc musimy się szybko uwinąć. Wiatr wieje dość mocno, ale mamy go w plecy i jedzie się bardzo przyjemnie. Jedziemy bez przerwy do samego Kalisza. Wjeżdżamy na stację na kawę i parówę. Teraz będzie już gorzej, bo wiatr będziemy mieć prosto w twarz. Momentami jest dość ciężko, bo wiatr na prawdę mocny. Po raz kolejny przydaje się lemondka. Niestety nie wszędzie można ją wykorzystać, bo jedziemy głównie ścieżką, a tutaj ciężko się złożyć i lecieć 30km/h. Ale gdy tylko mamy trochę asfaltu od razu kładziemy się na lemondkę i tniemy ile fabryka dała. Uwinęliśmy się szybko i na 12 jesteśmy w domu.

Panorama Kalisza © tomstar

Na stacji w Kaliszu © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|
- DST 75.60km
- Czas 02:52
- VAVG 26.37km/h
- VMAX 46.78km/h
- Temperatura 6.0°C
- Kalorie 2252kcal
- Podjazdy 339m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowości, nowości - lemondka, hamulce
Sobota, 19 marca 2016 · dodano: 19.03.2016 | Komentarze 2
Dziś są moje urodziny, stary jestem bo wybiło mi 36, ale czuje się na 18 ;-) Wczoraj popołudniu odebrałem rower z serwisu, a na wieczór dostałem od żony lemondkę. Po wywrotce z zeszłego tygodnia oba kółka musiały pójść do centrowania, ale to w sumie dobrze, bo i tak rower jechał na zmianę hamulców. W tygodniu przyszły zamówione SLXy, w końcu się doczekałem. We wtorek rowerek stał już na serwisie, ładnie się uwinęli, bo wczoraj mogłem go już odebrać. Wieczorkiem usiadłem jeszcze i zamontowałem lemondkę. Rowerek wygląda teraz obłędnie. Nie mogło być inaczej żeby dziś nie zrobić testów. Jestem umówiony z Baką na 10. W planach Żerków. Tam jest dobra droga, która idealnie nadaje się na testy lemondki. Wyjeżdżamy z miasta i wpadamy na prostą do Dobrzycy. Pierwsze wrażenie - masakra. Z dużą niepewnością układałem się na lemondce. Sprawa nie jest wcale taka łatwa dla początkującego. Inaczej się jedzie i prowadzi rower. Ale ogólnie od razu prędkość podskakuje o 5km/h. Kilka razy się układam i wstaję żeby złapać pewność. Dojeżdżamy do Jarocina. Stamtąd jest świetna droga na Żerków. Startujemy z dobrej górki, łapiemy średnią około 40km/h i tak lecimy do samego Żerkowa. Wiatr dodatkowo mamy w plecy, więc leci się świetnie. W Żerkowie mały odpoczynek i przez Grab wracamy do domu. Tutaj już trochę pod wiatr i muszę przyznać, że lemondka w takich warunkach to zbawienie. Z Grabu do Pleszewa mamy 15km i tam lecimy cały czas 27 - 30 km/h a mamy centralnie pod wiatr, który jest dość mocny. Jestem zmęczony, ale podejrzewam, że bez lemondki byłoby o wiele gorzej. Także zakup uważam za genialny. Po za tym hamulce. Trzymają się super, wyglądają super i pracują super. Tarcze mam XT, które są genialne, twarde, sztywne i mocne. Zakup fantastyczny. Dzisiejszy wyjazd świetny.

Giant z nowym osprzętem © tomstar

Lemondka na Giancie © tomstar

Hamulce SLX przód © tomstar

Hamulce SLX tył © tomstar

Klamki SLX © tomstar

Na małej pauzie w Dobrzycy © tomstar

W Żerkowie na rynku © tomstar

Ostatnia pauza w Grabie przy sklepie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|
- DST 60.46km
- Teren 46.00km
- Czas 03:31
- VAVG 17.19km/h
- VMAX 32.82km/h
- Temperatura 5.0°C
- Kalorie 1298kcal
- Podjazdy 1130m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Bikeorient - Puszcza Bolimowska i walka z mrozem
Sobota, 10 października 2015 · dodano: 11.10.2015 | Komentarze 5
Nadszedł czas na ostatnią, finałową edycję Bikeorientu w tym roku. Tym razem organizatorzy zabrali nas do Puszczy Bolimowskiej niedaleko Skierniewic. Baza rajdu znajdowała się w miejscowości Budy Grabskie w ośrodku Grabskie Sioło. Na tą edycję wybraliśmy się w pięciu. Tym razem niestety nie dołączył do nas Maciej. Aby dostać się na czas na miejsce musieliśmy wyjechać o trzeciej rano. Rowery uszykowaliśmy już w piątek wieczorem, czekały załadowane na dachu, pozostały sprzęt w bagażniku. Chwilę po trzeciej chłopaki przyjechali po mnie i pojechaliśmy po Wojtka do Grodziska zapakować jego rower.

Pakowanie sprzętu © tomstar

Zdjęcie z ręki :) © tomstar
Zapakowaliśmy się do końca, oczywiście nie mogliśmy sobie odpuścić foci. Teraz ruszyliśmy już w drogę. Pojechaliśmy na Konin i tam wbiliśmy się na autostradę. Temperatura u nas nie była taka zła, sięgała zera i można było to wytrzymać. Po drodze wjechaliśmy na Orlen na śniadanie i kawę. W połowie drogi do celu temperatura zaczęła spadać i wskazywała -3.

Na Orlenie o 5 rano, śniadanie © tomstar
Teraz ruszyliśmy już do celu. Niedaleko Skierniewic zjechaliśmy z autostrady i kierowaliśmy się na miejsce. Przejechaliśmy Skierniewice i wjechaliśmy do Puszczy Bolimowskiej. Tutaj temperatura zaczęła już mocno spadać i gdy dojeżdżaliśmy na miejsce wskazywała dokładnie -9,5 stopnia. Przed wyjazdem jeszcze zainstalowałem sobie w telefonie naszego teamowego facebooka, więc tym razem mogliśmy na bieżąco relacjonować nasze zmagania. Zdjęcie termometru z temperaturą musiało trafić na nasz profil. Gdy dojechaliśmy na miejsce byliśmy jednymi z pierwszych uczestników. Pozakładaliśmy co się da aby nie zmarznąć i uszykowaliśmy nasze gadżety. Postanowiliśmy, że tym razem chcemy coś dorzucić od siebie więc wspólnie z szefem ustaliliśmy, że sprezentujemy plecaki rowerowe 4F i zestaw gadżetów firmowych dla trzech wylosowanych uczestników. Torby zanieśliśmy do biura i poszliśmy zawiesić firmowy baner.

Na miejscu wcześnie rano © tomstar
Potem już poszliśmy ubierać się w ciuchy na rajd. W międzyczasie zaczęli zjeżdżać się inni uczestnicy. Na całe szczęście zaczęło wychodzić słońce i w jego promieniach robiło się na prawdę przyjemnie. Poskręcaliśmy rowery, pozakładaliśmy numery startowe, czipy, przygotowaliśmy napoje i batony. Choć tym razem przydałby się termos z gorącą herbatą. Muszę przyznać, że dawno tak nie wymarzliśmy.

Szykowanie sprzętu © tomstar
Zostało jeszcze parę chwil do startu, więc porobiliśmy sobie zdjęcia. W międzyczasie Mikołaj znalazł kolegę Przemka, z którym ostatnim razem kończył trasę. Przemek do nas dołączył i umówiliśmy się, że robimy trasę razem. Super, bo zawsze raźniej gdy jest nas więcej. Czekając na start znaleźliśmy sobie miejsce w słońcu, wygrzewaliśmy siebie i rowery.

Giant gotowy do drogi © tomstar

Oczekiwanie na start © tomstar
Pozakładaliśmy wszystko co się da, choć z pewnością przydałoby się jeszcze więcej ciepłych ciuchów i ustawiliśmy się do wspólnego zdjęcia. Najbardziej zmarzły nam nogi. Niestety skarpety i w miarę cienkie buty nie były odpowiednie na dzisiejsze warunki. Całe szczęście ratowało nas to słońce.

Ekipa © tomstar
Gdy przyszedł czas na start organizatorzy zaprosili nas wokół startu. Przez mikrofon otrzymaliśmy wszystkie instrukcję i zasady rajdu. Tym razem do zaliczenia na trasie Mega mamy 13 punktów (ostatnio było 11). Kilka wytycznych i rozpoczęło się wydawanie map. Przed każdym rowerem wylądowała odwrócona tyłem mapa. Gdy wszyscy już je otrzymali mogliśmy zabrać się za wyznaczanie trasy. Mała narada i ruszamy. Wyznaczyliśmy sobie trasę na cztery pierwsze punkty, choć już wstępnie wiedzieliśmy jak będzie wyglądać cała droga. Ominęliśmy punkt numer 6, który był najbliżej, ponieważ chcieliśmy go zrobić na samym końcu i udaliśmy się do punktu numer 8, który znajdował się na terenie cmentarza z I Wojny Światowej. Tutaj jeszcze razem z nami pojechało wielu rajdowiczów. Podbiliśmy karty i pojechaliśmy dalej. Następny to punkt numer 5. Przebiliśmy się przez pola i wyjechaliśmy małą ścieżką i przez mostek na szutrową drogę. Tutaj także spotkaliśmy jeszcze wielu innych uczestników. I całe szczęście, bo prawie przejechaliśmy punkt, który znajdował się kawałek w las od drogi. Był to także cmentarz wojenny.

Punkt numer 5, drugi w naszej kolejności © tomstar

Okolica punktu © tomstar
Stąd pojechaliśmy dalej na punkt numer 2. Tutaj już prowadziła nas droga asfaltowa i jechało się szybko i wygodnie. Dwa punkty mamy obok siebie, więc z asfaltu postanowiliśmy tylko odbić w lewo na dwójkę i kawałek dalej w prawo na dziesiątkę. Chwilę zajęło nam szukanie punktu numer 2, ponieważ nie dość, że znajdował się w krzakach to w dodatku w małym dole. Mały rekonesans po okolicy i trafiliśmy flagę. Odbiliśmy karty i wróciliśmy na asfalt. Kawałek dalej odbitka ponownie w las i szybkie zaliczenie punktu numer 10, który był obok pomnika. Tutaj przeanalizowaliśmy trasę i postanowiliśmy pojechać na punkt numer 17. Niestety to był błąd o czym przekonaliśmy się na mecie. Droga szybka i łatwa, prowadził nas utwardzony szuter i asfalt. Dojechaliśmy do torów i odbiliśmy w las w stronę rzeki. Punkt znajdował się przy przewalonym drzewie.

Punkt numer 17, piąty w naszej kolejności © tomstar

Przewrócone drzewo nad rzeką przy punkcie © tomstar
Zrobiliśmy małą pauzę, zjedliśmy po batonie i wyznaczyliśmy trasę do dziewiętnastki. Postanowiliśmy pojechać dalej wyjechać na asfalt i przebić się miejscowości do Długokąty.

Mała pauza przy punkcie © tomstar
Wyjechaliśmy z lasu i od razu zrobiło się zimniej. Mimo ciepłego słońca wiatr był bardzo zimny i nie można było ściągnąć wiatrówki. Szybko dojechaliśmy do punktu. Podbiliśmy karty i ponownie chwilę odpoczęliśmy. Na szczęście kolejny punkt to bufet, bo zaczęliśmy robić się już głodni. Spotkaliśmy jeszcze parę ekip, zrobiliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej.

Punkt numer 19, szósty w naszej kolejności © tomstar
Teraz czekała nas już łatwa i szybka droga, sam asfalt. Dojechaliśmy do miasta Puszcza Mariańska, zawróciliśmy i szybko dojechaliśmy do punktu numer 1 obok nadleśnictwa. Poczęstowano nas batonami, chałwą i napojami. Niestety skończyła się gorąca woda i nie załapaliśmy się na herbatę. Muszę przyznać, że szczególnie przysmakowała mi chałwa, której zjadłem chyba z sześć kawałków i kolejne cztery wziąłem do plecaka na dalszą drogę. Dostaliśmy także, tak jak ostatnio, napój energetyczny. Usiedliśmy chwilę nad mapą, wyznaczyliśmy trasę do kolejnych punktów i ruszyliśmy dalej.

Na punkcie żywieniowym © tomstar
Teraz cały czas asfaltem pojechaliśmy do punktu numer 4 i dalej do puntu numer 18. Przy czwórce zebrało się parę osób, ponieważ wąską ścieżką trzeba było wjechać w las i troszkę poszukać. Zostawiliśmy rowery na ścieżce i poszukaliśmy flagi. Podbiliśmy kartę, zawróciliśmy z powrotem na drogę i pojechaliśmy do osiemnastki. Skończył nam się asfalt i zaczęła kamienista droga. Jechaliśmy dość szybko, choć było niewygodnie, bo kamienie strzelały spod opon. Przy punkcie wjechaliśmy kawałek w las żeby złapać punkt numer 18.

Punkt numer 18, dziewiąty w nasej kolejności © tomstar
Wróciliśmy na drogę i polecieliśmy dalej do trójki. Droga cały czas taka sama, kamienie i szuter. Ponownie odbiliśmy ze szlaku i wjechaliśmy kawałek w gęstszy las, żeby znaleźć punkt. Był to przepust z małym, betonowym mostkiem. Tu także spotkaliśmy wielu uczestników. Generalnie na tym rajdzie wszyscy trzymali się razem i często kogoś mijaliśmy. Ostatnio bardzo dużą część trasy pokonaliśmy sami nie widząc nikogo.

Na punkcie numer 3 © tomstar

Punkt numer 3 © tomstar
Teraz już szybka droga na ostatnie punkty, cały czas szuter, ale w miarę wygodny. Wykręciliśmy na dwunastkę. Trochę musieliśmy jej poszukać gdyż była umieszczona w lesie, z dala od drogi i nisko tak, że nie było jej widać z daleka. Trwało to może z dziesięć minut, ale w końcu z pomocą jeszcze kilku innych uczestników znaleźliśmy flagę. Karty podbite i ruszmy dalej.

Zdjęcie z ręki na punkcie © tomstar

Punkt numer 12, jedenasty w naszej kolejności © tomstar
Zmieniliśmy zdanie, gdyż chcieliśmy stąd jechać od razu na siódemkę i potem jeszcze zostawioną na początku szóstkę, ale postanowiliśmy polecieć na punkt numer 20. Było tam bliżej, po drodze i nie trzeba by zawracać z punktu numer 6 z powrotem do bazy. Po drodze spotkaliśmy jeszcze czterech innych uczestników i razem szukaliśmy punktu. Tutaj także chwilę nam to zajęło ponieważ punkt także dobrze ukryty. Ogólnie miejsce bardzo ładne, chyba najbardziej malowniczo położony punkt. Ładne górki i rzeka w dole, plus piękne słońce na to wszystko, nie mogłem się napatrzeć. Znaleźliśmy flagę i pojechaliśmy w stronę bazy żeby po drodze złapać jeszcze siódemkę.

Na punkcie numer 20, ładne miejsce © tomstar

Ekipa © tomstar

Giant © tomstar
Siódemka poszła szybko i łatwo. Mała górka i ostatni punkt zaliczony. Po raz kolejny zrobiliśmy komplet. A sukces większy gdyż punktów było o dwa więcej. Zrobiliśmy sobie fotki i postanowiliśmy rozebrać się z wiatrówek, żeby na metę wjechać w teamowych strojach z Domerem na piersi.

Ostatni nasz punkt Grodzisko © tomstar

Ostatni punkt © tomstar

Karta z zaliczonymi punktami © tomstar
Na metę wjeżdżamy razem. Jesteśmy w miarę szybko. Czas to 5 godzin i 6 minut. Nie ma jeszcze wielu uczestników. Oddajemy karty i jedziemy pod samochód przebrać się, spakować rowery i ogarnąć.

Po powrocie © tomstar

Giant © tomstar
Rowerki spakowane na dachu, przebraliśmy się w ciepłe ciuchy i poszliśmy coś zjeść.

Rowery gotowe do powrotu © tomstar
Gospodarze ugościli nas przepysznym, gorącym żurkiem, który był podawany na stołówce. Zjedliśmy zupę i poszliśmy jeszcze na grilla. W drewnianym wigwamie rozpalone było ognisko i można było usmażyć sobie kiełbasę, a obok szykowane były kaszanki i karkówka. Wszystko było przepyszne i można było najeść się do syta po tej wyczerpującej trasie, na której dość zmarzliśmy.

Ognisko i kiełbaski © tomstar

Na pysznym żurku © tomstar

Start i meta © tomstar

Nasz baner obok orientowego © tomstar
Teraz mogliśmy usiąść wygodnie na ławce w słońcu i czekać na zakończenie rajdu. W międzyczasie wypiliśmy gorącą kawę i herbatę. Powoli zjeżdżali kolejni uczestnicy. Organizatorzy przygotowywali się do zakończenia. Porozmawialiśmy trochę, pooglądaliśmy rowerki innych i porobiliśmy zdjęcia. Na wigwamie zawieszono nieoficjalne wyniki. Uplasowaliśmy się w okolicach pięćdziesiątego miejsca. Pierwszy metę przekroczył Mikołaj potem Wojtek, Miłosz, ja, Gajor i Przemek. Dzieliły nas sekundy.

Lista wyników © tomstar
Zrobiłem jeszcze zdjęcia pięknych drewnianych dyplomów i medali. Dziś po za nagrodami za ostatni rajd wręczane były jeszcze nagrody w klasyfikacji generalnej pucharu.

Dyplomy © tomstar

Medale © tomstar
Generalnie rajd świetny. Poszło nam na prawdę super. Walczyliśmy całą drogę razem i razem dojechaliśmy na metę. Mimo bardzo niskiej temperatury atmosfera była gorąca, a zabawa przednia. Po raz kolejny udało nam się zaliczyć full. I tym razem zrobiliśmy prawie idealną trasę optymalną. Porównując trasę wyznaczoną przez organizatorów z naszą, okazało się, że zamieniliśmy tylko jeden punkt, tą nieszczęśliwą siedemnastkę. Trzeba było na początku zaliczyć szóstkę, a resztę trasy pojechać tak jak pojechaliśmy odpuszczając sobie właśnie ten punkt numer 17. Aby go zaliczyć dobiliśmy właśnie te 10km. Kilometry optymalne to około 50km, nam wyszło 60km. Wydaje mi się, że idzie nam to coraz lepiej i na pewno coraz bardziej się w ten rodzaj zabawy wciągamy. Na pewno w przyszłym roku zaliczymy wszystkie edycje Bikeorientu. Dzięki wszystkim za świetną zabawę i zorganizowanie imprezy.

Optmalna trasa przejazdu © tomstar

Nasza trasa © tomstar
Kategoria BIKEORIENT|, Z MIKOŁAJEM|, Z MIŁOSZEM|, |50-100KM|
- DST 59.77km
- Czas 02:41
- VAVG 22.27km/h
- VMAX 51.96km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 1453kcal
- Podjazdy 281m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Standardowe śniadanie w Kaliszu
Niedziela, 4 października 2015 · dodano: 04.10.2015 | Komentarze 2
Jak zawsze specjalnie nie musieliśmy się umawiać na wyjazd niedzielny. Standardowo spotykamy się o 6 rano na rynku. Jedziemy we dwóch ja i Miłosz. Ubraliśmy się bardzo ciepło, gdyż w zeszłym tygodniu było na prawdę zimno. Dziś jednak o wiele cieplej. Mimo, że trzeba mieć założone rękawiczki i czapki, jednak bardzo szybko robi się tak ciepło, że można by je zdjąć. Jedziemy spokojnie na Kalisz. Kawałek za Gołuchowem obróciłem się i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu patrze, a za nami Baka. Zaspał i wyjechał 10 minut za nami, musiał się spinać i po około 18km nas dogonił. Jedziemy więc dalej razem. Standard na stację na kawę i parówę. Dziś kesze odpuszczamy, więc mamy trochę więcej czasu. Wracamy zatem przez las obok Kalisza, wjeżdżamy na tamę w Gołuchowie i wykręcamy jeszcze na karczemkę. W między czasie robi się na prawdę ciepło, rozpinamy wiatrówki, ściągamy czapki, niestety nie zabrałem jednak krótkich rękawiczek. Na koniec wbijamy jeszcze do plant na małe zdjęcie i potem już do domu.

Przed Kaliszem © tomstar

Wschód słońca przed Kaliszem © tomstar

Las obok Kalisza © tomstar

Na tamie w Gołuchowie © tomstar

Jezioro w Gołuchowie © tomstar

Ładna droga z Gołuchowa © tomstar

Na karczemce © tomstar

W plantach © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z MIŁOSZEM|, Z BAKĄ|
- DST 59.36km
- Czas 02:37
- VAVG 22.69km/h
- VMAX 48.18km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 1463kcal
- Podjazdy 293m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Śniadanie w Kaliszu
Niedziela, 27 września 2015 · dodano: 27.09.2015 | Komentarze 0
Od ostatniego wyjazdu minęło już tydzień. W niedziele był Bieg Przemysława z okazji Wielkopolskiej Ligii Biegowej, w którym wszyscy startowaliśmy. Trzeba było trochę po tym biegu odpocząć, zebrać siły i wyzdrowieć. Postanowiliśmy wystartować w kolejnych biegach w Kórniku i Pniewach, więc teraz wyjazdów będzie już mniej, a więcej biegania. No ale standardowo nie mogliśmy odmówić sobie niedzielnego śniadania w Kaliszu. Pojechaliśmy razem z Miłoszem o 6 rano. Strój typowo jesienno-zimowy. Czapka, długie rękawiczki, getry i wiatrówka. Lecimy spokojnie ścieżką rowerową na Kalisz. Najpierw kawa i parówa na stacji i potem małe keszowanie. Dziś tylko jeden kesz, bo jednego nie znaleźliśmy, a drugi był przy kościele, a trafiliśmy tam przed samą mszą i ruch był duży. Polecieliśmy więc tylko do stacji pogodowej i wróciliśmy do domu.

Na starcie, 6 rano rynek © tomstar

Wschód słońca © tomstar

Widoczek przy keszu © tomstar

Stacja pogodowa w Kaliszu © tomstar

Wpisuję się do logbooka © tomstar
Kategoria GEOCACHING|, |50-100KM|, Z MIŁOSZEM|
- DST 59.40km
- Czas 02:03
- VAVG 28.98km/h
- VMAX 40.22km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1899kcal
- Podjazdy 221m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Szybka sześćdziesiątka
Czwartek, 17 września 2015 · dodano: 17.09.2015 | Komentarze 0
Siedząc w pracy i patrząc przez okno miałem ochotę wszystko rzucić i wyskoczyć na rower. Pogoda jest świetna, super warunki, ciepło i bez wiatru. Postanowiłem więc wyjechać zaraz jak wrócę do domu. Umówiłem się z żoną, że poczekam jak ona wróci z pracy. Gdy jednak przyszedł czas na wyjechanie złapało mnie znudzenie i rozsiadłem się na tapczanie. Gdy już prawie nie było nadziei i myślałem, że nie zbiorę się żeby jechać, wstałem i wskoczyłem w ciuchy. Musiałem się przemóc, bo grzechem byłoby dziś nie wyjechać. Tym bardziej, że od trzech dni męczy mnie gardło i nie ruszałem się w ogóle. Wskoczyłem więc na rower chwilę przed 18 i poleciałem. Zaplanowałem trasę tak jak ostatnio, szybką sześćdziesiątkę przez Janków, Chocz i Gizałki. W razie czego jakby mi się odechciało zawsze mogłem skrócić trasę w Choczu. Jechało się jednak super, zerwał się trochę wiatr, ale szybko zmieniłem kierunek i miałem go w plecy. Od Jankowa gnałem cały czas prawie 35km/h. Trasa tam jest świetna, dobry asfalt i często z górki. Zatrzymałem się tylko raz na Prośnie żeby zrobić zdjęcia. Gdy zawróciłem w Gizałkach średnia trochę mi spadła, bo miałem znowu pod wiatr i już więcej górek. Jednak mimo wszystko wykręciłem lepszy czas niż ostatnio, gdzie wydawało mi się, że jechałem szybciej i miałem więcej mocy. Więc jak zwykle nie żałuję wyjazdu i dobrze, że się przemogłem.

Na moście przed Jankowem © tomstar

Na moście przed Jankowem © tomstar

Na moście przed Jankowem © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|
- DST 58.40km
- Czas 02:25
- VAVG 24.17km/h
- VMAX 51.71km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 1518kcal
- Podjazdy 278m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Kawa i kesz
Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0
Wczoraj zabrakło mi mobilizacji żeby zebrać się na mały wyjazd od rana, mimo, że wstałem o 5 rano. Dziś już nie mogłem sobie odpuścić, tym bardziej, że umówiłem się z Baką i Miłoszem. Standardowo chcemy lecieć na kawę do Kalisza. Umawiamy się na 6 rano na rynku. Lecimy spokojnie ścieżką przez Gołuchów do Kalisza. Od rana gęsta mgła i jest dość chłodno , dobrze, że założyłem wiatrówkę i getry. Dojeżdżamy na stację i tutaj jak zawsze kawa i kiełbacha. Zastanawiamy się jeszcze nad jakimś keszykiem i lecimy. |Niestety pierwszego, który jest najbliżej nie znajdujemy, więc jedziemy kawałek dalej. Ten kesz znajduje się przy cmentarzu. Znajdujemy go bez problemu. Robimy wpisy i fotki i wracamy. Zatrzymujemy się jeszcze w parku na fotkę, bo widoczek fajny i wracamy do domu. Z powrotem mamy wiatr w plecy i zrobiło się nam całkiem niezłe tempo. Średnia wyszła prawie 30km/h. Gdy dojeżdżamy do domu zaczyna robić się ciepło, wyszło słońce i rozeszła się mgła.

Ekipa przy keszu © tomstar

Cmentarz przy keszu © tomstar

Logbook © tomstar

W parku w Kaliszu i widoczek © tomstar

Mała pauza w Gołuchwie © tomstar
Kategoria GEOCACHING|, |50-100KM|, Z MIŁOSZEM|, Z BAKĄ|