Info

avatar


Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.


Przejechałem już: 68225.13 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.49 km/h .
Więcej o mnie.

DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS

WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

|50-100KM|

Dystans całkowity:23753.90 km (w terenie 392.00 km; 1.65%)
Czas w ruchu:894:14
Średnia prędkość:26.56 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:116051 m
Suma kalorii:511824 kcal
Liczba aktywności:364
Średnio na aktywność:65.26 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 73.14km
  • Teren 65.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 14.34km/h
  • VMAX 40.02km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 5664kcal
  • Podjazdy 1751m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient Niegowa - Jura Krakowsko - Częstochowska

Sobota, 8 października 2016 · dodano: 09.10.2016 | Komentarze 4

Ostatni w tym roku Bike Orient zawędrował do Jury Krakowsko - Częstochowskiej, a dokładnie do miejscowości Niegowa. Niestety w tym sezonie udało nam się wystartować tylko raz. Także ostatnich zawodów nie mogliśmy sobie odpuścić. Pojechaliśmy tylko we dwóch. Ekipa nam się jakoś wykruszyła, ale delegacja pojechała, tym bardziej, że mieliśmy zaległe nagrody do zawiezienia. Rowerki uszykowaliśmy już w piątek i auto czekało gotowe na podwórku. Umówiliśmy się na czwartą rano, dlatego musiałem wstać już o trzeciej. Wypiłem kawę, zjadłem coś i pojechałem po Miłosza. U niego małe pakowanie i ruszyliśmy w trasę.

 4 rano przed wyjazdem
4 rano przed wyjazdem © tomstar
Było zimno i mokro i cały czas padał deszcz. Praktycznie przez całą drogę. Pogoda nie była raczej ciekawa i nie zapowiadało się, że może się wypogodzić. Pojechaliśmy na Częstochowę, a na miejscu byliśmy już o 7:30. Dobrze, bo musieliśmy zanieść nagrody i rozwiesić baner Domeru. Pierwsze co zrobiliśmy to napiliśmy się gorącej kawy i zjedliśmy śniadanie. Uczestnicy zaczęli się dopiero zjeżdżać. Odebraliśmy pakiety startowe i zaczęliśmy szykować rowery. Cały czas w deszczu.
Na miejscu, szykujemy się
Na miejscu, szykujemy się © tomstar
Rowerek już gotowy
Rowerek już gotowy © tomstar
W międzyczasie przyjechał nasz znajomy z trasy Przemek. Przywitaliśmy się i chwilę porozmawialiśmy. Przed startem miałem dylemat czy jechać swoim rowerem czy pożyczyć od Wojtka. W końcu postanowiłem pojechać swoim mimo, że mam sztywny widelec i muszę zmienić opony. Rowerek i tak pójdzie na duży przegląd, a felgi i szprychy wymagają wymiany, więc mogę spokojnie trochę go dzisiaj pokatować. Czekamy na start. Poszliśmy pod duży namiot gdzie miała odbyć się odprawa i rozdawanie map.
Rozdawanie map
Rozdawanie map © tomstar
Przygotowaliśmy się do startu, wysłuchaliśmy wszystkich informacji i zabraliśmy mapy. Stanęliśmy sobie z boku w małym namiocie i zaczęliśmy analizować mapy. Mieliśmy mały dylemat jak pojechać, bo punkty były bardzo specyficznie rozmieszczone i trasa nie wydawała się wcale oczywista. Można było wyznaczyć wiele opcji przejazdu i trafić w trasę optymalną było trudno. Chwilę nam zajęło wyznaczyć trasę. Ale w końcu postanowiliśmy zacząć zbierać punkty na południe od Niegowa, a potem pojechać na zachód i złapać punkty rozmieszczone nad miastem startu. Wyznaczając trasę staraliśmy się omijać punkty umieszczone w lasach, bo nawigacja po licznych i krętych ścieżkach nie idzie nam za dobrze. Nie było to łatwe, bo dużo punktów rozmieszczonych było właśnie w lesie. Lecimy na punkt oznaczony jako numer 6, niestety w środku lasu. Odbijamy z duktu i szukamy. Na cale szczęście spotkaliśmy jeszcze kilku innych zawodników i wspólnymi siłami znaleźliśmy punkt.
Pierwszy punkt 6 - Koniec ścieżki
Pierwszy punkt 6 - Koniec ścieżki © tomstar
Odbijamy karty i jedziemy dalej. Teraz kierujemy się na punkt oznaczony jako numer 9 Róg lasu. Trzeba przyznać, że teren trudny i bardzo dużo górek. A jak dodamy jeszcze, że większość trasy przez lasy otrzymamy przepis na duże zmęczenie. W lasach jest bardzo mokro i dużo błota, ścieżki są śliskie. A podjazdy i zjazdy stają się przez to niebezpieczne. Na trasie nie spotykamy teraz za dużo uczestników. Dojeżdżamy na miejsce i szukamy punktu. Dojechał do nas jeszcze jeden rowerzysta i szukamy razem. Troszkę błądzimy, ale słyszymy na górce głosy, w kierunku których się udaliśmy. To tam jest punkt.
Podczas szukania drugiego punktu
Podczas szukania drugiego punktu © tomstar
Drugi punkt 9 - Róg lasu
Drugi punkt 9 - Róg lasu © tomstar
Wracamy do rowerów. Spotykamy jeszcze ekipę, która także właśnie przyjechała i nawzajem sobie pomagamy. My im pokazujemy gdzie mają szukać, a oni doradzili nam żebyśmy nie jechali drogą, którą oni właśnie przybyli. Jest tam straszne błoto i ciężko się przebić. Postanawiamy więc trochę dołożyć drogi i pojechać w przeciwną stronę, ale za to ubitą, dobrą drogą. Wybór był bardzo dobry. Ponieważ gdy wyjechaliśmy na asfalt okazało się, że mamy kilkukilometrowy zjazd w kierunku miejscowości Zdów. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę żeby zjeść batony i lecimy. Pięknie i bardzo szybko lecimy na dół. Po drodze mijamy kilku rowerzystów, którzy mozolnie wspinają się pod górę. Do trzeciego w naszej kolejności punkty dojeżdżamy bardzo szybko i łatwo. Dobrze, bo zdobycie dwóch pierwszych zajęło nam półtora godziny. Tu także spotykamy innych rowerzystów. Razem podejmujemy punkt i jedziemy dalej.
Trzeci punkt 5 - Skraj Młodnika
Trzeci punkt 5 - Skraj Młodnika © tomstar
Cofamy się na czerwony szlak, który ma nas zaprowadzić prosto i szybko do kolejnego punktu. Piękną asfaltową drogą dojeżdżamy pod ruiny zamku. Wspinamy się na górę i łapiemy punkt. Robimy tutaj trochę zdjęć, bo widok przedni i chwilę odpoczywamy. Wokoło pełno skał wystających z lasów. Po drodze mijaliśmy także inny zamek. Bardzo tutaj pięknie.
Czwarty punkt 12 - Podstawa skały
Czwarty punkt 12 - Podstawa skały © tomstar
Zamek przy punkcie
Zamek przy punkcie © tomstar
I teraz mamy dylemat, bo kolejny punkt umieszczony jest znowu w środku lasu. Dodatkowo prowadzi do niego wiele krętych ścieżek. Znając nasze szczęście na pewno pobłądzimy i stracimy dużo czasu żeby go znaleźć. Szukamy innego rozwiązania. Liczymy punkty i próbujemy wymyślić jaki inny punkt możemy dodać, żeby mieć wymagane jedenaście. Niestety nic nie wymyśliliśmy, każda zmiana doda nam wielu kilometrów, a ten punkt mamy praktycznie pod nosem. Trudno, próbujemy, najwyżej trochę się zakręcimy. Postanawiamy po raz kolejny dodać trochę kilometrów, ale jechać asfaltem i od jak najbardziej dogodnej strony wbić się w las. Jednak po drodze postanawiamy zaryzykować i załapać jedną ze ścieżek, która w teorii powinna doprowadzić nas prosto na punkt. Oczywiście trochę źle skręciliśmy i odbiliśmy około kilometra w bok. Jednak bardzo szybko orientujemy się w terenie i zawróciliśmy w dobrym miejscu. Punkt znaleźliśmy w miarę szybko, wbrew temu czego się obawialiśmy. Poszło nam bardzo łatwo.
Piąty punkt 3 - Koniec ścieżki
Piąty punkt 3 - Koniec ścieżki © tomstar
Wyjeżdżając z lasu spotkaliśmy małżeństwo, które przyjechało na grzyby. Pokazali nam gdzie pojechać, aby najszybciej dostać się do Żarek gdzie mieścił się bufet. Dojeżdżamy do asfaltowej ścieżki, która wiedzie przez środek lasu. Muszę przyznać, że infrastruktura rowerowa w tej okolicy jest świetna. Wszędzie pełno asfaltowych ścieżek, wszystko pięknie oznaczone. Dzięki tym ścieżkom można szybko i łatwo przemieszczać się pomiędzy ważniejszymi punktami Jury. Lecimy szybko do Żarek. Tam znajdujemy punkt kontrolny, na którym jest bufet. Byłem tak głodny, że zjadłem chyba wszystko co tam mieli. Batony, placki, banany i ciepłą herbatę. Troszkę tutaj odpoczęliśmy i pojechaliśmy dalej.
Szósty punkt 1 - Bufet
Szósty punkt 1 - Bufet © tomstar
Teraz kierujemy się na punkt oznaczony jako 18 - Dół. Jest on także w lesie, ale dojeżdżamy łatwo trzymając się czerwonego szlaku. Jednak znalezienie samego punktu już nie poszło tak łatwo. Brak dobrego wymierzenia dystansu spowodował, że trzy razy odbijaliśmy w las żeby znaleźć oznaczony rów. W końcu się udaje i wracamy na ścieżkę, którą jedziemy dalej w kierunku jaskiń.
Siódmy punkt 18 - Dół
Siódmy punkt 18 - Dół © tomstar
Tutaj jest już bardzo łatwo, bo do kolejnych dwóch punktów prowadzą szlaki rowerowe. Oczywiście wszystko pięknie wyasfaltowane. Idzie nam dobrze i niestety wykrakałem, że wybraliśmy świetną trasę, bo mamy dużo drogi z górki i łatwo się jedzie. Dojechaliśmy do jaskini, do której prowadzi mała ścieżka. Jest tutaj krzyż, ławeczki, miejsce na ognisko i parking. Widać, że miejsce często odwiedzane. Przy okazji czekał na nas tutaj fotograf, więc będziemy mieli fajne zdjęcia z podejmowania tego punktu. Podbijamy karty i lecimy dalej.
Ósmy punkt 4 - Jaskinia Ostrężnicka
Ósmy punkt 4 - Jaskinia Ostrężnicka © tomstar
Jaskinia Ostrężnicka
Jaskinia Ostrężnicka © tomstar
No i się zaczęło. Mimo, że do kolejnej jaskini prowadzi nas asfaltowa ścieżka zaczynają się strome podjazdy. Podjeżdżamy na największych przerzutkach żeby w końcu się poddać i podprowadzać rowery na nogach. Całe szczęście, że po takim podjeździe zawsze był jakiś zjazd. No ale zawsze potem czekała kolejna górka. Stwierdzamy z Miłoszem, że jesteśmy już zmęczeni. Pogoda, zimno i deszcz dawał się we znaki. Górki zrobiły swoje i mimo, że nogi tak nie bolą to odczuwamy ogólny brak energii. Do kolejnej jaskini prowadzi szlak czarny. Skończył się asfalt i zaczęła się śliska trawa i błoto, oczywiście wszystko na podjazdach. Tutaj też często prowadzimy rowery. U podnóża góry spotykamy Przemka z ekipą, który doradza nam zostawić rowery i iść na górę na nogach. I dobrze, bo do samego punktu prowadzi kręta, śliska ścieżka. Wspinamy się wysoko, znajdujemy punkt i wracamy do rowerów.
Dzięwiąty punkt 2 - Jaskinia
Dziewiąty punkt 2 - Jaskinia © tomstar
Flaga była dość dobrze schowana, bo trzeba było wejść do środka jaskini i w dodatku poszukać odpowiedniej jamy gdzie flaga wisiała. Teraz analiza którędy jechać na dwa ostatnie punkty. Widząc jakie są tu górki postanowiliśmy tak wyznaczyć trasę żeby jechać jak najwięcej asfaltem. Strome podjazdy na pewno lepiej pokonuje się na drogach niż na błocie w lesie. Dobrze zrobiliśmy, bo nawet na asfalcie trzeba było prowadzić rowery. Na pewno w lesie byśmy tak łatwo nie przebyli potrzebnego dystansu. Dwa ostatnie punkty zdobywamy w miarę łatwo. Nie musieliśmy ich za mocno szukać. Wyzwaniem było tylko dostanie się do nich i pokonanie górek.
Dziesiąty punkt 11 - Jabłoń
Dziesiąty punkt 11 - Jabłoń © tomstar
Jedenasty punkt 10 - Jar
Jedenasty punkt 10 - Jar © tomstar
Z ulgą znajdujemy ostatni, jedenasty punkt. Mamy komplet na trasę Mega, ale czas mamy ponad siedem godzin. Trzeba przyznać, że trasa ciężka i warunki zrobiły swoje. Widać to nawet po wynikach najlepszych zawodników, którzy na przejechanie trasy Mega potrzebowali coś ponad cztery godziny. A trasę Giga z kompletem punktów ukończył tylko jeden zawodnik. Robimy sobie zdjęcia, nawzajem sobie gratulujemy i wracamy do domu.
Mamy komplet
Mamy komplet © tomstar
Niestety teraz popełniamy ostatni błąd. Nie chcąc wracać lasem pod górkę i kierować się w stronę asfaltu postanowiliśmy pojechać ścieżką dalej i wyjechać praktycznie przy samej Niegowej. Wracając dołożylibyśmy jeszcze spokojnie około 10 km. Jednak droga do domu była bardzo trudna. Same błotniste pola i górki. Praktycznie cały czas prowadzimy rowery, a przerzutki są tak zalepione błotem, że ich nawet nie widać. Gdy udało nam się wyjechać na asfalt nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Dodatkowo Miłosza złapał taki skurcz, że musiał się położyć, a ja naciągałem mu nogi. Podeszliśmy pod ostatnią górkę, zorientowaliśmy się w terenie i skierowaliśmy do bazy. Na całe szczęście mamy piękny asfalt z górki prosto do mety. Lecimy już spokojnie na koniec, ciesząc się, że wracamy i w duchu przyznając, że był to bardzo trudny orient. Na metę wpadamy z czasem 7 godzin i 20 minut. Od razu idziemy do kuchni polowej po gorącą grochówkę. Dopiero po zjedzeniu ciepłego posiłku zabieramy się za czyszczenie rowerów i przebieranie się w suche ciuchy.
Rowerki na mecie
Rowerki na mecie © tomstar
Rowerki wyglądały jak na zdjęciu powyżej. Na szczęście była woda żeby je umyć. Doprowadzamy się do stanu używalności i idziemy na kiełbasę z ogniska. Smażymy sobie po dwie, zabieramy chleb i herbatę. Teraz możemy odpocząć i czekać za wynikami. Jeszcze wielu rowerzystów jest na trasie, a zwycięzcy trasy Giga dopiero wjeżdżają na metę ledwo łapiąc się w limicie czasu.
Ognisko z kiełbasami
Ognisko z kiełbasami © tomstar
Mimo tego, że zdobycie wszystkich punktów zajęło nam tak dużo czasu zajmujemy 38 miejsce na 128 zawodników. Jesteśmy zadowoleni, bo komplet zebrało zaledwie 48 rowerzystów. Reszta ma dziewięć, osiem i mniej punktów kontrolnych. Na trasie Giga rywalizowało natomiast tylko 20 rowerzystów. Także wynik bardzo dobry. Na podsumowanie muszę napisać, że ten Orient był najtrudniejszy na jakim byłem. Mimo tego, że już ostatnio jeździliśmy po górach, to dziś było o wiele trudniej. Pogoda dołożyła swoje pięć groszy, a teren nie pomagał. Błoto na trasie, trudne podjazdy i bardzo sprytnie rozstawione punkty wystawiły nas na trudny egzamin. Jesteśmy dumni, że mamy komplet i kończymy trasę bez awarii i z dobrym humorem. Zakończenie sezonu na prawdę z grubej rury.
Scena i banerki
Scena i banerki © tomstar
Czekamy jeszcze na oficjalne zakończenie i rozdanie nagród, które wraz z firmą Domer ufundowaliśmy. O 19 wyruszamy do domu, a o 23 jesteśmy na miejscu. Zrobiliśmy 73 kilometry, prawie o 20 więcej niż przewidywała trasa optymalna. Zrobiliśmy też dwa inne punkty niż na optymalnej, ale w sumie poszło nam całkiem dobrze. Dzięki Miłosz, że razem pojechaliśmy, było super.


  • DST 86.07km
  • Czas 03:21
  • VAVG 25.69km/h
  • VMAX 38.16km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 2288kcal
  • Podjazdy 924m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe zakończenie sezonu

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 0

Jak co roku zawsze kończyliśmy sezon wypadem całą ekipą w ostatni weekend sierpnia na 200 km do Lichenia. Niestety w tym roku nie udało nam się pojechać. Wyjazd przełożyliśmy zatem na ten weekend. Niestety Miłosz się nam wykruszył i reszta ekipy też. Zostałem ja i Baka. Umówiliśmy się na 4 rano. Mieliśmy pojechać bokami na Słupcę potem przez Ślesin do Lichenia i przez Konin do domu. Niestety o 4 rano Baki nie widać, czekam do 4.10, piszę mu smsa i nadal cisza. Postanowiłem pojechać sam. Jednak pogoda ma być dziś taka sobie, ma być ciepło, ale mocno będzie wiało. Postanawiam więc pojechać do Kobylej Góry. Wtedy do domu będę miał z wiatrem. Szybko jednak zmieniam plany. Baki nie widać, jest dość zimno i za bardzo mi się nie chce. Jakoś nie mam ochoty robić dziś 200km. Postanawiam pojechać do Raszkowa, tam wykręcić na Krotoszyn i wrócić do domu. Wyjdzie jakieś 80km. W Krotoszynie dostaję smsa od Baki, że dopiero wstał. Nic się nie stało, bo jak widać dziś chęci i mocy zabrakło. Mimo, że jest jeszcze ciepło i śmiało można jeździć rowerem, koniec wakacji zawsze uznajemy za nieoficjalny koniec sezonu. W roku szkolnym trochę więcej zajęć, zaczyna się sezon większej sprzedaży w pracy i przerzucamy się bardziej na bieganie. Zamykam więc dzisiaj sezon małą osiemdziesiątką. Za tydzień jedziemy do Gdyni na Runmageddon Classic. Potem Bieg Przemysława, a w październiku ostatni Bike Orient i Runmageddon Hardcore w Dobrowie Górniczej. Muszę przyznać, że w tym sezonie udało mi się zrobić wszystko co zamierzałem. Pojechaliśmy rowerami do Liberca pokonując 650km w trzy dni. Oraz zrobiliśmy na raz 400km. W planach było jeszcze 500km na raz, ale było to uzależnione od czasu, którego tym razem zabrakło. Ale za rok na pewno polecimy na jednorazowy wypad do Soliny. Chcemy też przejechać ze Świnoujścia na Hel, ale tym razem bez spiny i na spokojnie, wycieczkowo po 120km dziennie. Oczywiście trzeba zrobić Weterana i Koronę Runmageddonu. Przyszły sezon zapowiada się aktywnie.

Czwarta nad ranem
Czwarta nad ranem © tomstar
Wschód słońca za Krotoszynem
Wschód słońca za Krotoszynem © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 83.41km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 23.95km/h
  • VMAX 49.61km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 2043kcal
  • Podjazdy 1557m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Keszowanie

Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 14.08.2016 | Komentarze 0

Jak sobie obiecaliśmy tak dziś zrobiliśmy. Wróciliśmy z Miłoszem do Tlokini na keszowanie. Umówiliśmy się na 5 rano. Pojechaliśmy tak samo boczkami w stronę Kalisza. Dość szybko dojechaliśmy do Tłokini i zaczęliśmy szukać. Są tutaj cztery kesze w samym parku. Zaczynamy od tylnej bramy, potem objazd wokół ogrodzenia i kończymy przy bramie wjazdowej. Wszystkie cztery kesze podjęte bardzo szybko. Postanawiamy podjąć jeszcze trzy po drodze, ale pierwszy, na który trafiliśmy był tak zakleszczony, że nie szło go wyciągnąć. Namęczyliśmy się i wkurzeni w końcu zrezygnowaliśmy. Straciliśmy tylko  czas więc postanowiliśmy resztę odpuścić i jechać już do domu. Przejechaliśmy przez Kalisz , parówa i kawa na stacji i droga prosta do domu. Wracało się ciężko, bo mieliśmy pod wiatr, który zaczął mocno dmuchać. Dokulaliśmy się do domu punktualnie o 10.
Wschód słońca
Wschód słońca © tomstar
Jak zwykle selfik
Jak zwykle selfik © tomstar
Kesz numer 1
Kesz numer 1 © tomstar
Kesz numer 2
Kesz numer 1 © tomstar
Kesz numer 3
Kesz numer 2 © tomstar
Kesz numer 3
Kesz numer 2 © tomstar
Kesz numer 3
Kesz numer 3 © tomstar
Przy bramie
Przy bramie © tomstar
W Gołuchowie na tamie
W Gołuchowie na tamie © tomstar


  • DST 74.42km
  • Czas 02:48
  • VAVG 26.58km/h
  • VMAX 46.87km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2084kcal
  • Podjazdy 1181m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mała siedemdziesiątka z Baką

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0

Dziś ponownie powtórka z wczoraj, czyli mały, szybki wypad o 9. Maluda jak zwykle poszła na dyżur do babci, więc ja mogę na szybko wyskoczyć. Dziś dołączył Baka. Mam czas tylko do 13, więc plan na małe 70km do Żerkowa. Pogoda jest świetna, chociaż cały czas mocno wieje wiatr. Tym razem początek trasy mamy pod wiatr, a powrót z wiatrem. Jedziemy bez przerwy przez Dobrzycę do Jarocina. Zatrzymujemy się tylko tam na małego batona i jedziemy dalej. Przez Żerków także przejeżdżamy bez przerwy i tak przez Grab walimy już do domu. Spokojny dystans zrobiony, w domu jestem punktualnie o 12, więc chwilę mam w zapasie.
Rowerki na przerwie w Jarocinie
Rowerki na przerwie w Jarocinie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|


  • DST 52.36km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 43.06km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 1596kcal
  • Podjazdy 248m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

A tak mi się nie chciało

Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 25.07.2016 | Komentarze 0

Wspaniałej pogody ciąg dalszy. Już dawno nie było aż tak długo tak równo i spokojnie. Praktycznie od wtorku zeszłego tygodnia ciepło, bez wiatru i z lekkimi chmurami. Takiej pogody nie można marnować. Dziś maluda pojechała na krótkie wakacje do babci, więc po pracy mam wolne i mogę wyskoczyć. Siedząc w pracy strasznie mi się nie chciało. Zastanawiałem się czy po dwóch dniach dłuższych tras nie wypadałoby zrobić sobie małej przerwy, aby nogi odpoczęły. Chęć pedałowania wygrała jednak ze zdrowym rozsądkiem. Wczoraj lekko, czasami zabolało mnie kolano i troszkę się obawiałem, żeby kontuzja się nie odnowiła. Wróciłem do domu z pracy, przygotowałem się i jednak wyjechałem. Wszystko miało ułożyć się w trasie. Na początku rzeczywiście lekko i powoli jechałem w stronę Turska. Gdy przejechałem Jedlec zrobiłem małą pauzę na "jedyneczkę" i wtedy się zaczęło. Wskoczyłem na rower i jakby ktoś mnie odpalił. Ruszyłem z kopyta i już się nie zatrzymałem. Poleciałem na Kuchary potem na Krzywosądów, a stamtąd na Bronów i do domu. Po drodze zerwał się jakiś bezsensowny wiatr, bo ani nie nawiał chmur, ani deszczu. Całe szczęście miałem go w plecy i dodatkowo pomagał. Śrędnią utrzymywałem w granicach 30km/h i tak też dojechałem do domu. Zadziwiająco miałem dziś więcej sił niż w sobotę czy wczoraj i z chęcią walnąłbym dziś stówę, ale mam jeszcze jutro dzień, a kolanko czasem się odezwało, więc tym razem rozsądnie wróciłem do domu, tak żeby nie przesadzić. Tym bardziej, że w sobotę Runmageddon we Wrocławiu i trzeba być gotowym.
Droga z Macewa
Droga z Macewa © tomstar
Giant Roam na Mosso :)
Giant Roam na Mosso :) © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 62.57km
  • Czas 02:30
  • VAVG 25.03km/h
  • VMAX 51.29km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1636kcal
  • Podjazdy 378m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatnia droga na amortyzatorze

Środa, 20 lipca 2016 · dodano: 20.07.2016 | Komentarze 0

Umówiliśmy się dziś z chłopakami na mały wypad. Mieliśmy zrobić kółeczko na 60km. O 20 Miłosz piszę, że odrobinę się spóźnią, więc ja już gotowy wskoczyłem na rower i przejechałem się wokół miasta i zrobiłem 15km. Wróciłem pod dom i zaczekałem na chłopaków. Założyłem jeszcze bluzę, bo troszkę chłodno. Pojechaliśmy standardem na Janków potem na Chocz. Jechało się przyjemnie. Zero wiatru, lekki chłodek. W Choczu jednak Gajor stwierdza, że chce skrócić trochę trasę, bo tyle mu na dziś wystarczy. Zatrzymaliśmy się więc pod Dino w Choczu, chwile odpoczęliśmy i pojechaliśmy razem do domu. Dziś też była ostatnia jazda na amortyzatorze. W drodze do mnie jest sztywny widelec Mosso, który już jutro zagości na moim rowerze. Strasznie jestem ciekaw tej zmiany i już nie mogę się doczekać.
Zachód słońca
Zachód słońca © tomstar
Zachód słońca
Zachód słońca © tomstar
Na moście przed Jankowem
Na moście przed Jankowem © tomstar
Przed Dino w Choczu
Przed Dino w Choczu © tomstar


  • DST 83.93km
  • Czas 03:02
  • VAVG 27.67km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2463kcal
  • Podjazdy 689m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Świetny wyjazd po śniadaniu

Sobota, 16 lipca 2016 · dodano: 16.07.2016 | Komentarze 0

W końcu ustały te silne wiatry i dziś pogoda zapowiadała się wyśmienita. Niestety żona wyjeżdżała od rana, a ja dopiero na 9 miałem umówiona babcie, więc nie mogłem jak zawsze wyjechać o 6 rano tylko zaraz po 9. Zjadłem więc śniadanie, zaprowadziłem maludę do babci i poleciałem. Ze względu na brak czasu zaplanowałem szybką trasę przez Jarocin i Żerków. Na dziś zero wiatru, lekkie chmury i temperatura około 20 stopni. Pogoda idealna. Lecę więc na Dobrzycę, ale jakoś nie mam mocy i chęci, tak jakbym musiał się zmuszać do deptania. Ale mimo wszystko jadę. W Dobrzycy zatrzymałem się w parku, a potem kawałek przed Jarocinem przy sklepie żeby zjeść sobie batony i coś wypić. Wybiła godzina drugiego śniadania. Przez Jarocin chciałem przebić się jak najszybciej, bo trafiłem na największy ruch. Do Żerkowa już standardem, na lemondce najszybciej jak się tylko da. Żerków też przeleciałem i zatrzymałem się kawałek dalej na punkcie widokowym. Tutaj chwilę odpocząłem i długim zjazdem poleciałem na Śmiełów. Jak już się tak rozpędziłem to tak zostałem i jechałem bez przerwy do domu. Ponad 40km ze średnią prędkością 30km/h. W końcu zaczęło mi się fajnie jechać i złapałem ogromne chęci. Szkoda, że mam dziś tak mało czasu, bo na pewno rzuciłbym się na 150km, a nawet na 200km. Chwilę przed 13 jestem w domu.
Na ławce w parku w Dobrzycy
Na ławce w parku w Dobrzycy © tomstar
Giancik w Dobrzycy
Giancik w Dobrzycy © tomstar
Punkt widokowy w Żerkowie
Punkt widokowy w Żerkowie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 75.91km
  • Czas 03:12
  • VAVG 23.72km/h
  • VMAX 39.42km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 1929kcal
  • Podjazdy 531m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna siedemdziesiątka

Środa, 13 lipca 2016 · dodano: 14.07.2016 | Komentarze 0

Nie chce mi się spać, dlatego usiadłem do kompa. Właśnie wróciliśmy z Miłoszem z nocnego wypadu. Mieliśmy jechać rano we czwartek na wypad, ale pogoda ma być jutro paskudna, więc padła decyzja o małym, nocnym wypadzie. Umawiamy się a 21. Jadę po Miłosza i lecimy na Ostrów. Jest bardzo ciepło i przyjemnie, zero wiatru. Założyłem bluzę pod spód, ale od razu u Miłosza ją ściągnąłem. Schowałem do plecaka i już nie była mi potrzebna. Jedziemy spokojnie, bo jak wyliczyliśmy Miłosz miał dwa miesiące przerwy od roweru. Jedzie się przyjemnie i spokojnie. Po drodze cały czas sobie rozmawiamy. Pierwszą małą pauzę robimy na rynku w Raszkowie. Potem już dzida do Ostrowa. I tutaj po drodze strzela mi szprycha w tylnym kole. Zrobiła mi się już wczoraj lekka ósemka i miałem iść na centrowanie koła, ale jakoś nie było mi super spieszno. No ale teraz niestety już muszę iść. W związku z tym koło straciło swoją ostatnią okazję na współpracę ze mną i w sierpniu na pewno kupuję nową obręcz i szprychy, tym razem lepsze, na pewno Alexrims lub DT Swiss. W Ostrowie jemy parówę i pijemy kawę. Potem wykręcamy w stronę domu. Mieliśmy jechać jeszcze na Kalisz, ale w związku z pękniętą szprychą stwierdzamy, że nie ma co przesadzać. Po za tym jak po takiej długiej przerwie Miłosz jest trochę zmęczony. Więc wracamy. Po drodze zerwał się jeszcze mocniejszy wiatr, ale już bez przeszkód wróciliśmy do domu.
Rynek w Raszkowie w nocy
Rynek w Raszkowie w nocy © tomstar
My na rynku w Raszkowie w nocy
My na rynku w Raszkowie w nocy © tomstar
Zdjęcie na Piaskach w Ostrowie
Zdjęcie na Piaskach w Ostrowie © tomstar
Nocna droga do domu
Nocna droga do domu © tomstar


  • DST 60.95km
  • Czas 02:11
  • VAVG 27.92km/h
  • VMAX 40.36km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 1804kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybki wypad od rana

Piątek, 8 lipca 2016 · dodano: 08.07.2016 | Komentarze 0

Pogoda się nam trochę zepsuła i pokrzyżowała mi wycieczkowe plany. Silny wiatr od środy przeszkadza mi w dłuższym wyjeździe. We środę właśnie miałem lecieć na 200km, ale za oknem była jakaś masakra. Wiatr dmuchał strasznie, drzewa tańczyły, a i co chwila padało. Także niestety wyjazd musiałem odłożyć. Niestety prognozy są takie, że ma wiać cały czas, może trochę słabiej, ale jednak. Dlatego wczoraj postanowiłem wyskoczyć dziś wcześnie rano. Miało być w miarę spokojnie, więc na szybko byłem w stanie skoczyć na małe 60km. Wstałem o 4 rano i pół godziny później już jechałem. Troszkę zimno od rana, ale gdy tylko wstało słońce od razu zrobiło się przyjemniej. Poleciałem standardem na Janków, Chocz i Gizałki. Nie robiłem dziś więcej, bo umówiłem się z Baką na nocną stówę. Jutro też w ciągu dnia ma wiać, więc trzeba kilometry robić nocą. Wylatujemy dziś chwilę przed północą.
Wschód słońca za Pleszewem
Wschód słońca za Pleszewem © tomstar
Wschód słońca na moście przed Jankowem
Wschód słońca na moście przed Jankowem © tomstar
Na moście przed Jankowem
Na moście przed Jankowem © tomstar
Na moście za Gizałkami
Na moście za Gizałkami © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 62.63km
  • Czas 02:14
  • VAVG 28.04km/h
  • VMAX 43.93km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1876kcal
  • Podjazdy 336m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zwariuje z tym moim rowerem

Sobota, 2 lipca 2016 · dodano: 02.07.2016 | Komentarze 0

Po powrocie z Władysławowa rowerek oczywiście powędrował na serwis. Zerwany łańcuch musiał być wymieniony i trzeba było ustawić przerzutki. Chłopaki włożyli mi łańcuch Sun Race i muszę przyznać, że depta się teraz lżej i bardziej miękko. Także z tego jestem bardzo zadowolony. Jednak przerzutki nadal nie do końca dobrze przerzucają. W dół idzie ok, pięknie zrzuca, jednak na wyższe już ma problem. No i przód lekko obciera o wózek na dwóch ostatnich biegach. A co najbardziej wkurzające trzeszczy mi korba. Nie mogę dokładnie zlokalizować gdzie. Czasem cyka, czasem nie. Ale przede wszystkim gdy staję na pedałach. Trochę podokręcałem śruby i jeszcze muszę ją dokładnie wyczyścić, zobaczymy czy coś to da. Jeżeli ktoś się zna i miał podobne problemy chętnie wysłucham podpowiedzi. Dziś na spokojnie małe 60km, bo trochę roboty mam w domu, ale jutro już chcę zrobić coś około 120km. Pogoda jest rewelacyjna i trzeba to wykorzystać, tym bardziej, że zacząłem urlop.
Na moście przed Jankowem
Na moście przed Jankowem © tomstar
W Choczu
W Choczu © tomstar
Na moście w Gizałkach
Na moście w Gizałkach © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|