-
|50-100KM|
BIKEORIENT|
CZASÓWKA|
DO 50KM|
GDAŃSK 2014|
GEOCACHING|
GÓRA KAMIEŃSK|
GÓRY|
LIBEREC 2016|
NOCNE WYPADY|
POWYŻEJ 100KM|
POWYŻEJ 200KM|
POWYŻEJ 300KM|
POWYŻEJ 400KM|
POWYŻEJ 500KM|
SAMOTNIE|
WYPRAWY|
Z BAKĄ|
Z MIKOŁAJEM|
Z MIŁOSZEM|
Z ŻONĄ|
ZAWODY|
Info
Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.
Przejechałem już: 63213.04 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.30 km/h .
Więcej o mnie.
DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS
WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR
Moje rowery
Archiwum bloga
- 2024, Wrzesień4 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec11 - 0
- 2024, Czerwiec14 - 0
- 2024, Maj11 - 1
- 2024, Kwiecień3 - 2
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień6 - 0
- 2023, Sierpień14 - 0
- 2023, Lipiec21 - 4
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj13 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień13 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec12 - 3
- 2022, Maj10 - 4
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień7 - 0
- 2021, Lipiec17 - 1
- 2021, Czerwiec15 - 0
- 2021, Maj11 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec5 - 1
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień8 - 0
- 2020, Sierpień13 - 5
- 2020, Lipiec15 - 0
- 2020, Czerwiec14 - 0
- 2020, Maj15 - 0
- 2020, Kwiecień13 - 17
- 2020, Marzec7 - 6
- 2020, Luty4 - 0
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień9 - 0
- 2019, Sierpień15 - 0
- 2019, Lipiec16 - 3
- 2019, Czerwiec11 - 10
- 2019, Maj11 - 4
- 2019, Kwiecień5 - 3
- 2019, Marzec7 - 13
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 1
- 2018, Październik6 - 0
- 2018, Wrzesień10 - 10
- 2018, Sierpień7 - 0
- 2018, Lipiec7 - 2
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj7 - 5
- 2018, Kwiecień5 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec6 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 10
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik1 - 4
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień7 - 0
- 2016, Lipiec14 - 31
- 2016, Czerwiec5 - 4
- 2016, Maj5 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 11
- 2016, Marzec6 - 6
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Grudzień1 - 0
- 2015, Listopad1 - 2
- 2015, Październik6 - 11
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 18
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec9 - 11
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń3 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad7 - 3
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień7 - 1
- 2014, Sierpień15 - 11
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec16 - 8
- 2014, Maj9 - 5
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Listopad9 - 7
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień12 - 11
- 2013, Sierpień17 - 34
- 2013, Lipiec19 - 23
- 2013, Czerwiec16 - 35
Wpisy archiwalne w kategorii
Z BAKĄ|
Dystans całkowity: | 25638.50 km (w terenie 8.00 km; 0.03%) |
Czas w ruchu: | 963:48 |
Średnia prędkość: | 26.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.60 km/h |
Suma podjazdów: | 123268 m |
Suma kalorii: | 504528 kcal |
Liczba aktywności: | 240 |
Średnio na aktywność: | 106.83 km i 4h 00m |
Więcej statystyk |
- DST 101.64km
- Czas 04:05
- VAVG 24.89km/h
- VMAX 44.67km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 2632kcal
- Podjazdy 793m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza stówa w tym roku
Sobota, 4 marca 2017 · dodano: 04.03.2017 | Komentarze 0
Tego mi brakowało. Dobrze, że ta zima już się kończy, bo naprawdę brakowało mi wyjazdów rowerowych. Pogoda na ten weekend zapowiadała się przepiękna, więc nie było innej możliwości jak wyjechać na trasę. Piszę do Baki czy ma wolne w sobotę. "A mam" odpowiada. No to wiadomo, że lecimy razem. Zaczynamy mocno, bo od razu rzucamy się na dystans 100km. Nie ma co się patyczkować, bo przed nami ciekawy sezon. Trzeba się rozjeździć. Zastanawiamy się tylko gdzie pojechać. Mimo ciepła i słońca ma trochę wiać, więc ustawiamy trasę tak aby wykorzystać najlepiej wiatr w plecy. Postanawiamy pojechać na Koźminek, około 40km będzie pod wiatr, ale reszta z wiatrem w drodze do domu. Trochę obawiam się tej stówy, bo tak nagle, bez przygotowań wyskakujemy na taki dystans. Jednak wcale nie jest źle. Jedzie się dobrze mimo wiatru, a nawet po przejechaniu kawałka drogi ściągamy jedne bluzy. Jest na prawdę ciepło. Tak na prawdę oboje testujemy rowerki, ja cały czas po ostatnich zmianach, a Baka po całkowitej wymianie napędu z mtb na szosową Ultegrę. Pomimo wiatru jedzie się przyjemnie i nie jest tak źle jakby się wydawało. Robimy kółeczko do Koźminka i wracamy bokami przez Stawiszyn. Na końcu znowu chwilę pod wiatr, ale tragedii nie ma. Bardzo się cieszę, że znowu można normalnie i daleko jeździć.
Trasa na Koźminek © tomstar
Rowerki © tomstar
Nad jeziorkiem za Koźminkiem © tomstar
I znowu rowerki © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 223.71km
- Czas 09:01
- VAVG 24.81km/h
- VMAX 44.26km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 5854kcal
- Podjazdy 4891m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
No to jedziemy do Leszna
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 15.08.2016 | Komentarze 0
Mamy dziś dzień wolny, nic do roboty, więc nie ma co marnować tak ładnego dnia i trzeba wyskoczyć na większy wyjazd. Planowałem pojechać do Uniejowa i Turku, ale pogoda zapowiada dziś mocny wiatr na wschód, więc cała drogę powrotną, czyli jakieś 120km mielibyśmy pod wiatr. Trzeba więc pojechać w drugą stronę. Nie byłem jeszcze w Lesznie. Wyznaczam trasę i okazuje się, że tutaj także można wykręcić idealne dwieście kilometrów, tak jak planowałem. Umawiam się z Baką na 6 rano. Lecimy na Jarocin, potem bokami na Dolsk. Strasznie nam się nie chce, jedziemy wolno, bo około 22 km/h, całą drogę gadamy i się wygłupiamy. Stwierdzam nawet, że jakoś dzisiaj nam nie idzie. Mamy pod wiatr, ale na całe szczęście od rana jest on słaby. W Dolsku robimy większą pauzę na plaży, analizujemy jeszcze drogę i lecimy na Leszno. Tutaj trochę przyspieszamy, wpadamy na drogę wojewódzką, więc dobry asfalt i można pośmigać na lemondkach. W Lesznie mamy na licznikach już 120 km. Z tego co wyliczyłem wyjdzie nam więcej niż 200 km. Odpoczywamy na rynku i jedziemy w stronę miasta Poniec. Leszno duże, duży ruch, ale mają tutaj bardzo dobre ścieżki. Także przebijamy się w miarę szybko przez miasto i wylatujemy na Pawłowice i Poniec. Ktoś odwalił tutaj kawał dobrej roboty, bo całą drogę mamy świetną, asfaltową ścieżkę, bardzo szeroką i równą. W dodatku prowadzącą przez las. Duży tutaj ruch rowerowy, ale ścieżka szeroka i można szybko lecieć. Teraz bokami kierujemy się na Krobię i Pępowo. Wiatr mamy w plecy, więc jedzie się o wiele lepiej. I dobrze, bo dziś raczej słaby dzień i mało mamy mocy. Nie wykrzesałbym za dużo siły gdybym miał dymać pod wiatr. Z Pępowa jedziemy na Pogorzelę, tam kiełbacha na stacji i teraz już bez przerwy do domu. Dojechaliśmy punktualnie o 18. Muszę przyznać, że jestem wydymany. Od samego rana nie miałem energii, ale mimo wszystko dobrze, że wyjechałem, bo zaliczyliśmy kilka nowych gmin.
Wschód słońca © tomstar
Na rynku w Dolsku © tomstar
Na pomoście w Dolsku © tomstar
Baka analizuje mapę © tomstar
Jezioro w Dolsku © tomstar
Rynek w Lesznie © tomstar
Na rynku w Lesznie © tomstar
Droga na Poniec © tomstar
Na rynku w Krobi © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 200KM|, Z BAKĄ|
- DST 74.42km
- Czas 02:48
- VAVG 26.58km/h
- VMAX 46.87km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2084kcal
- Podjazdy 1181m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mała siedemdziesiątka z Baką
Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0
Dziś ponownie powtórka z wczoraj, czyli mały, szybki wypad o 9. Maluda jak zwykle poszła na dyżur do babci, więc ja mogę na szybko wyskoczyć. Dziś dołączył Baka. Mam czas tylko do 13, więc plan na małe 70km do Żerkowa. Pogoda jest świetna, chociaż cały czas mocno wieje wiatr. Tym razem początek trasy mamy pod wiatr, a powrót z wiatrem. Jedziemy bez przerwy przez Dobrzycę do Jarocina. Zatrzymujemy się tylko tam na małego batona i jedziemy dalej. Przez Żerków także przejeżdżamy bez przerwy i tak przez Grab walimy już do domu. Spokojny dystans zrobiony, w domu jestem punktualnie o 12, więc chwilę mam w zapasie.
Rowerki na przerwie w Jarocinie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|
- DST 143.00km
- Czas 05:30
- VAVG 26.00km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3945kcal
- Podjazdy 1383m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Testów widelca ciąg dalszy
Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 23.07.2016 | Komentarze 2
Miałem dziś jechać sam, ale Baka musi iść do pracy w niedziele, a dziś miał wolne, więc postanowiliśmy wyskoczyć razem. Robimy sobie spokojne kółeczko po okolicy, bez pospiechu i większego planu. Spotykamy się o 6 rano i lecimy jak zwykle na Raszków. Pojedziemy sobie do Odolanowa, a potem bardzo przyjemną drogą na Krotoszyn. Jest bardzo przyjemnie, nie ma wiatru, nie ma słońca, a temperatura w sam raz. W Krotoszynie jemy kiełbachę i pijemy kawę. Postanawiamy z Krotoszyna nie jechać do domu, tylko wykręcić na boki i skoczyć jeszcze do Pogorzeli. Stamtąd dopiero wracamy do domu przez Koźmin. Muszę przyznać, że dziś troszkę się zmęczyłem, ale to przez to, że mam bardzo aktywny tydzień i od wtorku codziennie coś robię, albo biegam albo jeżdżę na rowerze. O 13 jesteśmy w domu. Z dalszych analiz widelca - nic się nie zmieniło :) Po przejechaniu 140km nie bolą mnie ręce ani łokcie. Nie czułem dyskomfortu po długiej jeździe, ani dziury nie wytrzepały mnie za bardzo. Także uważam, że obawy przed sztywnym widelce zostały totalnie rozwiane. Jeździ się rewelacyjnie i wszystko jest ok.
Giant roam © tomstar
Merida Baki © tomstar
Jak zwykle Raszków © tomstar
Droga z Odolanowa © tomstar
Droga na Pogorzele © tomstar
Droga na Koźmin © tomstar
Dwa głupki © tomstar
Na pauzie w Dobrzycy © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 101.55km
- Czas 04:11
- VAVG 24.27km/h
- VMAX 54.65km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3573kcal
- Podjazdy 280m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Bardzo wcześnie rano
Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 17.07.2016 | Komentarze 0
Wczoraj był duży firmowy grill, więc dzisiaj trzeba było to wszystko spalić. Wracamy na stare tory i jak zawsze umawiamy się na poranną stówę w niedzielę. Spotykamy się o 5 rano, bo Milosz chce do 10 wrócić do domu. Jak zwykle ruszamy z rynku, jadę ja, Baka i Miłosz. Kierujemy się na Raszków. Od rana jest trochę chłodno, ale nie jest tak źle. Szybko wychodzi słońce i zaczyna nas rozgrzewać. W Raszkowie robimy małą pauzę, bo na stacji w Ostrowie zatrzymamy się na chwilę dłużej. Jemy tam kiełbachę i pijemy kawę. Potem tylko chwila na Piaskach na zdjęcie i lecimy dalej. Jedziemy sobie bokami do Kalisza. Jest wcześnie, cicho i spokojnie. W Kaliszu zatrzymujemy się znowu na chwilę przed Decathlonem i wracamy do domu. Tym razem w Kucharach odbijamy ze ścieżki rowerowej i do samego Pleszewa jedziemy bokami. Bardzo ładne, spokojne i kręte drogi. Po drodze wzmaga się troszkę wiatr, ale dziś jest przyjemny. Potem jeszcze odprowadzamy Miłosza i wracamy przez miasto do domu żeby dobić do stówy.
Wschód słońca za Pleszewem © tomstar
Wschód słońca za Pleszewem © tomstar
Pauza w Raszkowie © tomstar
Na Piaskach w Ostrowie © tomstar
Słitaśna focia :) © tomstar
Przed Decathlonem w Kaliszu © tomstar
Droga do Zawidowic © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|, Z MIŁOSZEM|
- DST 165.79km
- Czas 06:15
- VAVG 26.53km/h
- VMAX 50.24km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 4595kcal
- Podjazdy 838m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Odprowadzić Bakę do Dolska
Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 0
Niestety nocna stówa w piątek nie wypaliła. Wieczorem pogoda strasznie się popsuła i w nocy padało. Także sobota zrobiła się leniwa. Ale nic straconego. W niedziele miało być już ładnie. Umówiłem się zatem z Baką, że razem gdzieś polecimy. Baka zaczyna urlop i wyjeżdża w trasę na cały tydzień. Polecę więc z nim i odprowadzę tyle ile się da. Baka jedzie na zachód, a po drodze mamy Dolsk, który jest w idealnej odległości. Pojedziemy tam i Baka poleci dalej, a ja sobie wrócę do domu. Rano jest zadziwiająco ciepło i bardzo szybko ściągamy bluzy. Tym razem nawiguje Baka, prowadzi bokami na Jarocin i dalej tak samo bokami na Dolsk. Po drodze trwa cały czas debata nad tym, które drogi lepsze, boczne zakamarki Baki czy moje drogi powiatowe i wojewódzkie. Oczywiście konsensusu nie ma, ale dziś dałem się namówić na drogi, którymi w sumie jeszcze nigdy nie jechałem. Dojeżdżamy do Dolska i tutaj się żegnamy. Baka leci w stronę Nowego Tomyśla, a ja na plażę w Dolsku, gdzie chwilę odpoczywam i zamierzam wrócić do domu. Siedząc na moście na plaży analizuję sobie drogę. Jak polecę tak jak zawsze do domu zrobię zaledwie 120km, a dziś jest świetny dzień i mam ochotę jeszcze pojeździć. Postanawiam więc iść za radą Baki i pojechać bokami w strony gdzie jeszcze nie byłem. Wykręcam więc na Gostyń. Tam odpoczywam na rynku i zamiast główną jechać na Borek wykręcam bokami na Pogorzelę. Muszę przyznać, że drogi wcale nie takie złe, a za to cisza, spokój i zero samochodów. Dziś taka podróż była mi potrzebna. W międzyczasie piszę do domu, że przyjadę trochę później. Gdy żona "pozwala korzystać z pogody" postanawiam wykręcić jeszcze bardziej. Jadę więc na Krotoszyn i tym razem znowu bokami. Praktycznie większość dzisiejszej trasy to drogi po których jeszcze nie jeździłem, dojdzie mi więc kilka gmin do zaliczenia. Przed południem zaczyna wzmagać się wiatr, ale na całe szczęście gdy z Krotoszyna jadę do domu mam go w plecy. Dzisiejszy wyjazd muszę zaliczyć do szczególnie udanych, bo jechało mi się świetnie. Już dawno nie deptało mi się tak dobrze.
Za Jarocinem © tomstar
Kawałek przed Dolskiem © tomstar
Przed Dolskiem © tomstar
Selfik na pożegnanie © tomstar
Na rynku w Dolsku © tomstar
Na rynku w Gostyniu © tomstar
Na rynku w Krotoszynie © tomstar
Przed parkiem w Dobrzycy © tomstar
Park w Dobrzycy © tomstar
Kategoria Z BAKĄ|, SAMOTNIE|, POWYŻEJ 100KM|
- DST 137.00km
- Czas 05:13
- VAVG 26.26km/h
- VMAX 49.38km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 3825kcal
- Podjazdy 841m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Ponownie do Antonina
Niedziela, 3 lipca 2016 · dodano: 03.07.2016 | Komentarze 0
Urlop w pełni więc trzeba go tym razem dobrze wykorzystać. Wczoraj tylko mały wypad, ale na dziś umówiłem się z Baką na dłuższy wyjazd. Mamy zamiar pojechać do Antonina. Jest tam bardzo fajna trasa, a powrót z Mikstatu wręcz rewelacyjny. Umawiamy się jak zwykle na 6 rano. Po wczorajszych burzach dziś trochę chłodniej, więc trzeba założyć bluzę pod spod. Ale po za tym bardzo przyjemnie. Jedziemy na Raszków. W Raszkowie robimy małą przerwę i odbijamy na Odolanów. W Odolanowie szukamy stacji, bo już jesteśmy głodni. Chwilę odpoczywamy, jemy kiełbachę i pijemy kawę i lecimy dalej. Dojeżdżamy do ronda i skręcamy na Antonin. Tutaj dzida, bo to bardzo ruchliwa trasa. Mamy na szczęście tylko 5km, a i od rana mały ruch. W Antoninie robimy dłuższą przerwę i lecimy dalej na Mikstat. Robi się coraz cieplej, ale też nasila się wiatr. Z Mikstatu mamy piękną drogę do Ostrowa. Można tutaj jechać nawet 50km/h. Przebijamy się przez Ostrów, mała pauza na Piaskach i przez Szczury wracamy do domu. Niestety od Ostrowa już bardzo mocno wieje i oczywiście mamy ten wiatr prosto w twarz. Ale spokojnie dojeżdżamy do domu. We środę chcemy skoczyć do Kobylej Góry.
Pierwsza pauza w Raszkowie © tomstar
Po drodze za Odolanowem © tomstar
Jezioro w Antoninie © tomstar
Jezioro w Antoninie © tomstar
Jezioro na piaskach w Ostrowie © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 426.00km
- Czas 16:50
- VAVG 25.31km/h
- VMAX 47.06km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 10534kcal
- Podjazdy 2547m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Jedziemy dla Otylki
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 27.06.2016 | Komentarze 4
Przyszedł czas na wyjazd w trasę na naszą akcję "Jedziemy dla Otylki". Już o tym tutaj wspominałem, ale napiszę jeszcze raz. W Pleszewie jest sześcioletnia dziewczynka, mała Otylka, która zachorowała na białaczkę. W naszym mieście organizowane są różne imprezy i akcje, aby pomóc Otylce, zebrać pieniądze i zapisać jak największą ilość ludzi do bazy dawców szpiku. Nie mogło być inaczej żebyśmy i my nie dołączyli się do pomocy. Postanowiliśmy, specjalnie dla Otylki przejechać 400km w 24h. Przy okazji bardzo mocno nagłośnić nasz wyjazd i spróbować zebrać pieniądze na rehabilitacje. Udało nam się pozyskać kilku sponsorów. Po za tym nasz wyjazd zbiegł się z Dniami Pleszewa, więc dużo o nas się w mieście mówiło. Start zaplanowaliśmy na 18:00 w sobotę. Na scenie zrobiono z nami mały wywiad. Po za tym przyjechało TVN24 i tam także udzielaliśmy wywiadu. Teraz tylko muszę gdzieś ten reportaż namierzyć. Potem pojechaliśmy kawałek na miejskie targowisko gdzie trwał maraton zumby, także dla Otylki. Tam dziewczyny nas pożegnały i ruszyliśmy w trasę. W eskorcie rowerzystów opuściliśmy miasto. Pojechaliśmy w stronę Chocza, potem na Gizałki i dalej już na Słupcę i Bydgoszcz. Mimo tego, że było bardzo gorąco jechało się dobrze. Mieliśmy dobre tempo. Utrzymywaliśmy średnią na 25km/h. Takim tempem pokonaliśmy pierwsze 100km. I tutaj wydarzyła się rzecz niesamowita. Po wyruszeniu po pauzie strzelił mi łańcuch. Tak jakoś dziwnie zblokował mi się z przerzutką, że po naciśnięciu na pedał oczko się wygięło i łańcuch się zerwał. Na to niestety nie byłem przygotowany. Nie mieliśmy zapasowego łańcucha, ani skuwacza. Godzina 23:00, mała miejscowość Gębice, kilka domów. Co teraz? Już rysował mi się czarny scenariusz, że Baka jedzie sam dalej, a ja dzwonię po transport do domu. Ręce mi się trzęsły i byłem strasznie załamany. Ok, szukamy domu, może ktoś nam pomoże. I tutaj cud. Trafiamy na cudowną rodzinę. Akurat kończyli grilla i bardzo przejęli się naszą sytuacją. Ruszyli niebo i ziemię żeby nam pomóc. Zadzwonili do znajomego, który prowadzi w Mogilnie sklep rowerowy. W międzyczasie chcieli ugościć nas kawą i plackiem. Ale ze względu na to, że czas nas gonił musieliśmy się śpieszyć. Baka wskakuje na rower i leci 10km dalej do Mogilna, a mój rower wrzucamy do samochodu. Przemili Państwo zawieźli mnie do Mogilna, umówiliśmy się z właścicielem sklepu, który o godzinie 12 w nocy specjalnie dla nas go otworzył i skrócił mi łańcuch. Dodatkowo dał mi zapasowy łańcuch i skuwacz. Nie chciał żadnych pieniędzy, tylko życzył nam powodzenia. Wszystko to brzmi niewiarygodnie. Cała sytuacja była niesamowita i chyba nigdy nie będę w stanie wystarczająco podziękować tym ludziom za taką pomoc. Jesteście fantastyczni. Rower naprawiony więc możemy jechać. Straciliśmy tutaj 1,5 godzimy więc teraz musimy nadrobić drogę. Przez chwilę zaczyna nam padać, ale nie jest to mocny deszcz, więc jedziemy bez przerwy. I tutaj mamy kolejne szczęście, bo podobno przed nami wielkie oberwanie chmury, ulewy i wiatr. Widać to potem nad ranem gdy jesteśmy dalej. Nas na całe szczęście żadna burza nas nie trafiła. Udaje nam się nadrobić czas i o godzinie 4:20 mamy na liczniku 191km. Rower jedzie i wszystko zaczyna się układać. Z Bydgoszczy pojechaliśmy na Tucholę, a stamtąd na Czersk i Kościerzynę. Wstaje dzień, robi się ciepło i jedzie się coraz lepiej. Już nie mamy żadnych problemów. Za Kościerzyną zatrzymujemy się na dłuższą pauzę. Mamy spory zapas czasu więc możemy tutaj odpocząć 40 minut. Zjedliśmy coś, uzupełniliśmy zapasy i mogłem skontaktować się z domem. Obiecałem też zdawać na bieżąco relację na facebooku. Zadziwiające jak taka mała przerwa może dostarczyć energii. Nogi przestały mnie boleć i mimo ogólnego zmęczenia, złapałem drugi oddech. Trzymamy tempo na 25km/h i lecimy szybko pomimo ciągłych górek. Nie robimy już pauz co jedną godzinę, tylko tniemy bez przerwy do kolejnego dużego miasta, przejeżdżamy przez Kartuzy, a potem bez przerwy do Wejherowa. Tutaj dałem znać koledze, który czekał na nas z autem, że dojeżdżamy ponieważ czekał na nas przedstawiciel miasta Władysławowa. Teraz także bez przerwy już do samego Władysławowa. Zerwał się bardzo mocny wiatr, ale na tych ostatnich kilometrach już nic nie mogło nam przeszkodzić. Na miejsce dojeżdżamy chwilę przed 17:00. Czyli cały dystans pokonaliśmy w 22,5 godziny, gdyż z Pleszewa wyjechaliśmy o 18:30 dnia poprzedniego. Jesteśmy wykończeni, ale ogromnie szczęśliwi. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, mała wizyta na plaży i pakowanie. Rowery wrzucamy na dach i jedziemy do domu. Jestem przeszczęśliwy, że wszystko się udało. A przede wszystkim ogromnie wdzięczny za okazaną pomoc od Państwa z Gębic i Pana ze sklepu rowerowego w Mogilnie. Bez nich nigdy by nam się nie udało. Dzięki dla Baki za wsparcie na trasie i wszystkich, którzy nas przez całą drogę dopingowali. Dzięki dla Marcina Koniecznego, który trzymał rękę na pulsie w Pleszewie. Pamiętajcie, że nasze konto cały czas jest czynne, więc nie krępujcie się i pokażcie jak ogromne jest Wasze serce.
Pierwsza pauza za Gizałkami © tomstar
Kolacja na stacji w Słupcy © tomstar
Pauza po przejechaniu 100km © tomstar
Wschód słońca po przejechaniu 190km © tomstar
Wschód słońca © tomstar
Pauza za Kościerzyną po przejechaniu 315km © tomstar
Mała przerwa przed Wejherowem © tomstar
Na miejscu pod urzędem miasta Władysławowo © tomstar
Na plaży © tomstar
Baka i jego Merida © tomstar
Ja i mój Giant © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 400KM|, Z BAKĄ|, WYPRAWY|
- DST 55.51km
- Czas 02:25
- VAVG 22.97km/h
- VMAX 48.77km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1330kcal
- Podjazdy 242m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna próba kolana
Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 0
Przyszedł czas żeby sprawdzić stan kolana. Przerwa trwa już ponad trzy tygodnie. Przez ostatni tydzień miałem założone plastry na kolanach stabilizujące rzepkę. Ból minął całkowicie. Wczoraj jeszcze trochę pracowałem w ogrodzie i dużo kucałem, pochylałem się i klękałem. Nic mi nie było. Plastry ściągnąłem wieczorem. Trzeba więc sprawdzić na niedużym dystansie jak wszystko wygląda. Zabezpieczyłem się w lód w sprayu i pojechaliśmy. Umówiłem się z Baką na 6 rano na rynku. Lecimy jak zwykle na Kalisz. Pogoda jest wyśmienita, jest bardzo ciepło, zero wiatru i chmur. Cały czas uważam na kolano, deptam spokojnie i bez niepotrzebnych zrywów. Po przejechaniu 15 km lekko czuję mały ból z boku kolana, ale psiknąłem lodem i przestało. Potem operację powtórzyłem w Kaliszu. Na prawdę bardzo to pomaga i ból całkowicie mija. Niestety nie na długo. Ale nie jest aż tak źle, kolano tylko lekko boli. Wracamy spokojnie do domu. Teraz mała rehabilitacja, maść chłodząca i odpoczynek. Umawiamy się na wtorek, zobaczymy jak będzie. Planujemy zrobić 100km. Wszystko jak bardzo kolano będzie chciało współpracować. Przy okazji pierwszy raz wyjechałem z Baka na jego nowym rowerze. W sumie na starym, jednak na nowej ramie. Baka kupił sobie ramę Meridy XT z 2013 roku i cały sprzęt z Unibike do niej przełożył. Rama jest świetna i przede wszystkim większa od poprzedniej. Teraz rowerek prezentuje się genialnie.
Widoczek na jezioro w Gołuchowie © tomstar
Nowa rama Baki - Merida XT Edition 2013 © tomstar
W drodze powrotnej przy parku © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|
- DST 247.27km
- Czas 10:47
- VAVG 22.93km/h
- VMAX 52.56km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 6102kcal
- Podjazdy 1781m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Liberec - dzień 3
Piątek, 6 maja 2016 · dodano: 07.05.2016 | Komentarze 4
Nadszedł czas na powrót. Wstajemy o 5 rano. Ubieramy się i robimy sobie śniadanie. Jak zwykle jajecznica z kiełbasą i kawa. Zawieszamy na rowerach sakwy i szykujemy się do drogi. Od rana bardzo zimno. Mimo, że ma być dzisiaj ponad 20 stopni, to rano w górach bardzo chłodno i mgliście. Zakładamy czapki, rękawice i wiatrówki. Przebijamy się przez poranne miasto i lecimy na trasę w stronę Jawora. Jedzie się źle, bo straszny ruch i dużo tirów. Bardzo szybko się rozbieramy, bo na podjazdach szybko się rozgrzewamy. Na całe szczęście najgorsze podjazdy mamy na początku. Trzeba dojechać do Jawora, a potem będzie już dobrze. Jedziemy trasą do Bolkowa, zatrzymujemy się żeby zrobić zapasy na drogę i odbijamy na Jawor. Bardzo dobrze, bo ruch był za duży. Teraz się uspokaja i lecimy już bez przeszkód. Pogoda jest genialna, robi się coraz cieplej i przede wszystkim bez wiatru. Rafał walczy ze swoimi kolanami, nafaszerował się przeciwbólami, maściami i założył ściągacze, ale kolanka dają mu się we znaki. W Jaworze zastanawiamy się czy nie pojechać inną trasa przez Legnicę i Rawicz, bo mapa pokazuje o 30km mniej, ale nie chcemy ryzykować, bo cała droga trasą krajową i musielibyśmy przebijać się przez dwa duże miasta w sam środek dnia. Jedziemy więc tak samo jak w poprzednią stronę. Zmieniamy tylko odrobinę trasę w jednym miejscu żeby ominąć straszne dziury i kostkę. Potem już dalej na Wołów. Zatrzymujemy się znowu w Lubiążu na pauzę. Niestety kolana Rafała nie chcą współpracować i coraz bardziej bolą. Przejeżdżamy jeszcze kilka kilometrów i na jednym z podjazdów wysiadają już na amen. Rafał stwierdza, że dalsza jazda nie ma sensu, bo nabawi się jeszcze poważnej kontuzji i będzie źle. Nie chce nas także spowalniać i każe nam jechać dalej. Ma zaklepany transport, więc ktoś po niego przyjedzie, ale mimo wszystko ciężko zostawiać przyjaciela na trasie. Chwilę się naradzamy i z bólem serca podejmujemy kolejną męską decyzję. Jedziemy we trójkę dalej, a Rafał spokojnie spacerkiem dojdzie sobie do Wołowa. Transport już po niego jedzie. Mnie kolano także boli jednak nie na tyle mocno żeby przeszkadzało w jeździe, a ból się nie pogłębia, więc jest dobrze. Dojeżdżamy do Wołowa. Standardowa kiełbasa i kawa na stacji oraz zapas energetyków. Wyznaczamy sobie inną drogę do domu. Nie pojedziemy na Milicz, tylko kilka kilometrów przed nim odbijemy na Jutrosin, a do domu wrócimy przez Koźmin. Teraz lecimy już bez przygód, pogoda jest super, nastroje dopisują. Jedziemy na Żmigród, potem w stronę Milicza i odbijamy na wspomniany Jutrosin. Cały czas jesteśmy w kontakcie telefonicznym z Rafałem, który mija nas samochodem na kilka kilometrów przez Sułowem. Wiemy, że bezpiecznie jedzie już do domu. Zmęczenie daje się we znaki, kilometry robią swoje, krótkie noce i zmęczone mięśnie, ale jedziemy. Każdy myśli już o domu. Planujemy być na 22 w Pleszewie. Robimy kolejne pauzy w Jutrosinie, potem chwile przed Koźminem, w Koźminie na kawie i w Dobrzycy. Gdy zaszło słońce zrobiło się chłodno, więc ubieramy się w wiatrówki i zapalamy lampki. Do domu coraz bliżej. Gdy dojeżdżamy do Pleszewa robimy jeszcze pamiątkowa fotkę przy tablicy i każdy leci już do domu. Przy szpitalu żegnamy się z Miłoszem, a na Sienkiewicza z Adamem. O 22:10 jestem w domu. Jestem wykończony, a kolano boli. Chociaż jestem pod wrażeniem ile te nasze nogi wytrzymały na tym wyjeździe. Łącznie zrobiłem 650km przez 3 dni. W tym ponad 7000 metrów podjazdów. Ale najważniejsze, że się udało. O własnych siłach dojechaliśmy w góry, pokonaliśmy je i wróciliśmy pedałując do domu. Wielkie gratulacje dla chłopaków i szacunek za podjęcie wyzwania, bez Was na pewno bym tego nie zrobił. Jesteście wielcy!
Wschód słońca na Jelenią © tomstar
Wschód słońca nad Jelenią Górą © tomstar
Rowery gotowe do drogi © tomstar
Rowery w świetle wschodzącego słońca © tomstar
Gotowi do powrotu © tomstar
Po pierwszym podjeździe, widok na Jelenią © tomstar
Żegnamy się z Jelenią Górą © tomstar
Trasa na Jawor, chłopaki w pędzie © tomstar
Widok w stronę Lubiąża © tomstar
Na widoczku © tomstar
Opactwo cystersów © tomstar
Przed opactwem w Lubiążu © tomstar
Widoczek za Wołowem © tomstar
Chłopaki © tomstar
Na pauzie na Żmigrodem © tomstar
Na pauzie © tomstar
Przed Jutrosinem © tomstar
Za Jutrosinem © tomstar
Selfik musi być © tomstar
Zachód słońca przed Koźminem © tomstar
Miłosz w jeździe © tomstar
I wszyscy razem © tomstar
Jesteśmy w domu © tomstar
Kategoria LIBEREC 2016|, POWYŻEJ 200KM|, Z BAKĄ|, Z MIŁOSZEM|, WYPRAWY|