Info

avatar


Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.


Przejechałem już: 63213.04 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.30 km/h .
Więcej o mnie.

DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS

WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl


Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

POWYŻEJ 100KM|

Dystans całkowity:26722.52 km (w terenie 100.00 km; 0.37%)
Czas w ruchu:999:31
Średnia prędkość:26.74 km/h
Maksymalna prędkość:68.60 km/h
Suma podjazdów:119726 m
Suma kalorii:543819 kcal
Liczba aktywności:234
Średnio na aktywność:114.20 km i 4h 16m
Więcej statystyk
  • DST 111.02km
  • Czas 04:22
  • VAVG 25.42km/h
  • VMAX 49.51km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 3125kcal
  • Podjazdy 429m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Padło na Odolanów

Sobota, 19 lipca 2014 · dodano: 19.07.2014 | Komentarze 0

Wczoraj rowerek odebrany ze serwisu. Wszystko wygląda dobrze, więc dziś obowiązkowo musiał być wyjazd. Planuję zrobić około 120km. Początkowo na szybko wyznaczyłem sobie trasę przez Raszków na Krotoszyn, Jarocin i Żerków. Jak zwykle rano miałem kłopoty z podniesieniem tyłka, pobudka ustawiona na 5 rano, a wstałem dopiero o 5.40. Kawa, szykowanie i w drogę. Pogoda jest rewelacyjna. Zero wiatru, zero chmur, temperatura w sam raz. Dojechałem do Raszkowa i tam szybko zmieniłem decyzję odnośnie dalszej jazdy. Już w sumie znudziła mi się trasa na Jarocin i Żerków, więc postanowiłem z Raszkowa puścić się na Odolanów, byłem tam tylko raz. W sumie dystans będzie taki sam. Jadę zatem do Odolanowa i dopiero stamtąd do Krotoszyna. W Krotoszynie standardowa parówka na stacji. Potem już na Koźmin. Tam zastanawiałem się jeszcze czy nie dodać sobie kilometrów, ale na całe szczęście zrezygnowałem z tego pomysłu. Słońce zaczęło przypiekać masakrycznie i zerwał się lekki wiatr. Momentalnie opadłem z sił. Także już tylko myślałem żeby wrócić do domu. Poszło 5 bidonów. W domu na termometrze w słońcu 42 stopnie. Dobrze zrobiłem, że wróciłem.

Raszków
Raszków © tomstar
Widoczek
Widoczek © tomstar
Odolanów
Odolanów © tomstar
Odolanów
Odolanów © tomstar
Na stacji w Krotoszynie
Na stacji w Krotoszynie © tomstar
Koźmin
Koźmin © tomstar
Park w Dobrzycy
Park w Dobrzycy © tomstar


  • DST 116.56km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 25.34km/h
  • VMAX 46.84km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 3278kcal
  • Podjazdy 482m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Książ Wielkopolski

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 0

W końcu przyszedł czas żeby pojechać w trasę, którą odkładałem już dwa tygodnie. Tym razem kierunek na Książ Wielkopolski. Z tego co widziałem na zdjęciach miasteczko wydawało się bardzo ładne. Wstaję chwilę po 5, ale nie bez problemów. Szybki rzut okiem za okno, a tam pięknie, bezchmurnie i bez wiatru. Idę do sklepu po zaopatrzenie i szykuję się do wyjazdu. W trasę wyjeżdżam o 6. Mimo bezchmurnego nieba i święcącego od rana słońca przez pierwsze paręnaście kilometrów jest dość chłodno. Dobrze, że założyłem coś pod spód. Jadę przez Dobrzycę, Koźmin i Borek. Tą trasę już znam, dalej kieruję się mniejszymi drogami na Książ. Okazało się, że w pewnym momencie skończyła mi się droga asfaltowa i przez jakieś 5km jechałem duktem przez las. Ale przy okazji zahaczyłem o bardzo ładny zalew koło Jeżewa. Dalej już bez niespodzianek. Dłuższy odpoczynek na rynku w Książu, popatrzyłem sobie na bardzo ładną fontannę, która miała ciekawy schemat psikania wodą. Potem uzupełnienie zapasów wody i ruszam na Klękę. Potem już znanymi szlakami na Żerków i Pleszew. Muszę przyznać, że pomimo nie aż tak dużego dystansu czuję zmęczenie nóg. Może przez warunki, które były później troszkę nieprzyjazne. Mocne słońce i mocniejszy wiatr. Ale całą trasę przejechałem dość szybko i miałem bardzo ładną średnią.


Kościół w Dobrzycy
Kościół w Dobrzycy © tomstar
Park w Koźminie
Park w Koźminie © tomstar
Park w Koźminie
Park w Koźminie © tomstar
Park w Koźminie
Park w Koźminie © tomstar
Rynek w Borku
Rynek w Borku © tomstar
Las za Borkiem
Las za Borkiem © tomstar
Zalew Jeżewo
Zalew Jeżewo © tomstar
Rynek w Książu
Rynek w Książu © tomstar
Na rynku w Książu
Na rynku w Książu © tomstar
Widoczek niedaleko Klęki
Widoczek niedaleko Klęki © tomstar
Rynek w Żerkowie
Rynek w Żerkowie © tomstar


  • DST 179.79km
  • Czas 07:54
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 45.89km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 4602kcal
  • Podjazdy 1076m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad ekipą do Kórnika

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 5

Na ten wyjazd szykowaliśmy się już od jakiś trzech tygodni. Trzeba było zgrać terminy tak aby pojechało nas jak najwięcej. Chętnych było sześciu, w tym Grzegorz i Gajor zaczynający dopiero zabawę z rowerem. Umawiamy się na 6 rano na rynku w Pleszewie. Startujemy do Czermina, tam dołącza do nas Wojtuś. Kierujemy się na Żerków, po drodze jednak mała korekta trasy i nadkładając trochę jedziemy na inny niż wcześniej ustalony prom. Tempo mamy bardzo dobre, bo utrzymuje się ono przez całą drogę na poziomie około 27km/h. Przebijamy się przez Warte i dalej kierujemy się na Krzykosy żeby przeciąć trasę na Poznań. Pogoda bardzo dobra, słaby wiatr i chmury zasłaniające słońce. Do Kórnika dojeżdżamy chwile po 10. Najpierw śniadanie, trzeba coś konkretnego wciągnąć, bo po drodze stacji żadnej nie było. Około godzinki przerwy, posiłek w McDonaldzie i lecimy do Zamku. Tam mała przerwa, kilka zdjęć i wracamy do domu. Tempo nam trochę spadło, ponieważ chłopaki zaczynali czuć powoli zmęczenie. Ale jak dla mnie wielki szacun dla Grzegorza i Gajora, którzy rzucili się na głęboką wodę i od razu zaatakowali tak duży dystans. Wiaterek trochę się wzmógł, robiliśmy troszkę więcej przerw, ale kilometry uciekały nam ładnie. Z powrotem mieliśmy pojechać trochę krótszą drogą, ale okazało się, że prom w soboty pływa tylko do godziny 10, więc z przymusu musieliśmy wrócić tą samą drogą. Zahaczyliśmy jeszcze o Śmiełów i Żerków i powoli kierowaliśmy się do Pleszewa. Z planowanych 150km zrobiło się nam 180km. Zmęczenie dało się we znaki wszystkim, ale ogromny podziw za siłę woli i odwagę. Wyjazd świetny w naprawdę świetnym towarzystwie. Oby takich jak najwięcej.



Rynek Pleszew 6 rano
Rynek Pleszew 6 rano © tomstar
W Czerminie dołącza do nas Wojtuś
W Czerminie dołącza do nas Wojtuś © tomstar
Przeprawa promem niedaleko Żerkowa
Przeprawa promem niedaleko Żerkowa © tomstar
Prom na Warcie
Prom na Warcie © tomstar
Prom na Warcie
Prom na Warcie © tomstar
Pauza w Krzykosach
Pauza w Krzykosach © tomstar
Pauza w Zaniemyślu
Pauza w Zaniemyślu © tomstar
Śniadanie w Kórniku
Śniadanie w Kórniku © tomstar
Pokazówka
Pokazówka © tomstar
Zamek w Kórniku
Zamek w Kórniku © tomstar
Pauza w Krzykosach w drodze powrotnej
Pauza w Krzykosach w drodze powrotnej © tomstar
Ja też chce być na zdjęciu
Ja też chce być na zdjęciu © tomstar
Gajor zmarł :)
Gajor zmarł :) © tomstar
Prom na powrocie
Prom na powrocie © tomstar
Rowerki nad Wartą
Rowerki nad Wartą © tomstar
Pałac w Śmiełowie
Pałac w Śmiełowie © tomstar
Punkt Widokowy na Śmiełów i okolice
Punkt Widokowy na Śmiełów i okolice © tomstar
Pożegnalna fotka przy wjeździe na Pleszew
Pożegnalna fotka przy wjeździe na Pleszew © tomstar


  • DST 103.05km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:06
  • VAVG 25.13km/h
  • VMAX 47.49km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2878kcal
  • Podjazdy 347m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Urlopowa stóweczka

Środa, 2 lipca 2014 · dodano: 02.07.2014 | Komentarze 0

Jakoś tak przez dwa ostatnie dni nie mogłem się zebrać na rower. Chyba dopadło mnie zmęczenie materiału. Ale postanowiłem sobie, że dziś nie ma bata, muszę pojechać. Wstępnie plan na trasę około 70km. Jadę do Chocza, potem przez las kieruję się na Grodziec. Muszę przyznać, że terenowe klimaty to nie bajka dla mojego crossa. Wystarczyło trochę piasku na drodze żeby koła uciekały na boki. Potem jadę do Gizałek, a po drodze kiełkuje w głowie myśl gdzie by tu przedłużyć trasę. Zastanawiam się, bo zaczyna trochę wiać, a i czasu nie mam aż tak dużo. Ale jednak chęć przejechania dziś 100km bierze górę. Jadę zatem do Jarocina. Trochę mnie ten odcinek kosztował wysiłku, bo miałem cały czas pod wiatr i w dodatku w większości same podjazdy. Przelatuje przez Jarocin jak najszybciej, bo ruch straszny. Kieruję się na Dobrzycę. Tutaj mam już wiatr w plecy i na odcinku Dobrzyca - Pleszew rozwijam prędkości jakbym jechał na rekord. Średnia to 1.42 min/h ze średnią prędkością 35km/h. Tak to można jeździć. Jechało się rewelacyjnie i nie żałuję, że dodałem sobie tych paręnaście kilometrów.


Pomnik upamiętniający 720 lat Chocza
Pomnik upamiętniający 720 lat Chocza © tomstar
Las za Choczem
Las za Choczem © tomstar
Las za Choczem
Las za Choczem © tomstar
Las za Choczem
Las za Choczem © tomstar
Kościół w Grodźcu
Kościół w Grodźcu © tomstar
Pauza w Grodźcu
Pauza w Grodźcu © tomstar
Pałac w Tarcach pod Jarocinem
Pałac w Tarcach pod Jarocinem © tomstar
Pauza za Jarocinem
Pauza za Jarocinem © tomstar
Giant w Parku w Dobrzycy
Giant w Parku w Dobrzycy © tomstar
Park w Dobrzycy
Park w Dobrzycy © tomstar


  • DST 100.10km
  • Czas 04:01
  • VAVG 24.92km/h
  • VMAX 40.46km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2767kcal
  • Podjazdy 297m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza setka

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 28.06.2014 | Komentarze 4

Zaplanowany miałem dzisiaj większy wyjazd, ale jakoś nie mogłem się rano podnieść. Wyjechałem dopiero o 7 rano. Poleciałem wcześniej zaplanowana trasą, ale w razie braku czasu miałem zawrócić w Borku. Miałem jechać do Książa Wielkopolskiego, ale tak jak podejrzewałem nie starczyłoby mi dziś na to czasu. Posiedziałem więc chwilę na rynku w Borku i pojechałem na Jarocin. Tam też chwila na rynku i powrót do Dobrzycy. Jechało się rewelacyjnie, maszyna spisuje się super. Spróbuję jutro zrobić pełną trasę.


Dobrzyca
Dobrzyca © tomstar
Koźmin
Koźmin © tomstar
Borek
Borek © tomstar
Jarocin
Jarocin © tomstar
Kiełbasa na stacji
Kiełbasa na stacji © tomstar
I znowu Dobrzyca
I znowu Dobrzyca © tomstar


  • DST 148.50km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:25
  • VAVG 27.42km/h
  • VMAX 39.98km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 3843kcal
  • Podjazdy 769m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na koniec miesiąca Licheń

Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 3

A więc ostatni duży wyjazd w te wakacje. W sumie dzięki Miłoszowi jedziemy w tą trasę, bo samemu chyba by mi się nie chciało. A więc wyjeżdżamy o 6 rano. Troszkę mi się przysnęło i chwile trwało zanim doszedłem do siebie. Rano dość chłodno, na termometrze zaledwie 12 stopni. Na niebie chmury, ale bez wiatru, więc chłód nie taki dokuczliwy. Jedziemy przez Chocz, Grodziec w kierunku Konina. Wybieramy boczne drogi, ponieważ krajówką raczej nie ma sensu. Jak się potem okazuje to dość ruchliwy szlak rowerowy, gdyż mijamy wiele grup rowerzystów. Dojeżdżamy do Konina około 9 i staramy się jak najlepiej przez niego przebić. Na całe szczęście prawie przez całe miasto prowadzą ścieżki rowerowe, więc przeprawa nie jest zbyt ciężka. Do Lichenia dojeżdżamy około 10.30. Tam już pogoda piękna, nie ma chmur, ciepło, dużo słońca. Odpoczęliśmy tam około pół godziny, wzbudzając nie małe zainteresowanie ludzi. Chyba wyglądaliśmy na pielgrzymów rowerowych :) Wracamy tą samą drogą. Powoli zaczyna ruszać się wiatr. Odbijamy tylko na inny most w Koninie, tak aby zahaczyć o stare miasto. Potem już znanym szlakiem. Znowu mijamy dość duże dwie grupy rowerzystów. Niestety po drodze Miłoszowi odnawia się kontuzja kolana i część drogi powrotnej to walka z bólem. Pod koniec kilka małych postojów na odpoczynek i rozciągnięcie nóg. Wszystko w towarzystwie stałego ostatnio kompana wyjazdów czyli wiatru. Tak zakończyłem miesiąc. W te wakacje zaliczyłem wszystkie planowane miejsca i zrobiłem w sierpniu swoje 1500km. Po za tym odnotowałem najdłuższy wyjazd i swoje pierwsze 200km. Merida spisuje się fantastycznie i jeździ bezawaryjnie z czego jestem bardzo zadowolony.


Pierwszy odpoczynek w lesie w Choczu © tomstar

Merida w lesie © tomstar

W Grodźcu mieliśmy klienta na czekolade © tomstar

Przejazd nad A2 © tomstar

Trasa A2 © tomstar

Most do Konina © tomstar

Na moście © tomstar

Na moście przed Koninem © tomstar

Kamień w Licheniu na którym objawiła się Matka Boska © tomstar

Dzwony w Licheniu © tomstar

Bazylika w Licheniu © tomstar

Zdobyliśmy Licheń © tomstar

Plaża w Licheniu © tomstar

Stary rynek w Koninie © tomstar

Analiza czasu i trasy © tomstar

Odpoczynek w Grodźcu w drodze powrotnej © tomstar

Mała pauza w lesie w Choczu © tomstar


  • DST 178.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 07:45
  • VAVG 22.97km/h
  • VMAX 45.64km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 4580kcal
  • Podjazdy 1324m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczyt Wielkopolski - Kobyla Góra 284 m n.p.m.

Środa, 14 sierpnia 2013 · dodano: 14.08.2013 | Komentarze 4

Zaczęło się źle, a potem było już tylko gorzej :) Ale może od początku. W planach na dziś był wyjazd na najwyższy szczyt Wielkopolski czyli Kobylą Górę. Budzik zadzwonił jak zawsze o 5.00. Zwlekałem się z łóżka około 40 minut :/ Strasznie ciężko szło mi dziś wybudzanie, chęci bardzo mało i jeszcze mniej siły. Ale zmusiłem się. Pogoda ładna, świeciło słońce i co jakiś czas pojawiały się chmury. Za to wiatr był straszny. W mieście jeszcze nie taki odczuwalny, ale po za miastem, na polach przeszkadzał bardzo mocno. Gdzieś do Odolanowa czyli 45km walczyłem ze sobą. Na zmianę wracałem i jechałem dalej, na całe szczęście wszystko odbywało się w mojej głowie, a nogi deptały bez przerwy i połykałem kolejne kilometry. W Odolanowie była ostatnia szansa na powrót bądź skrócenie trasy. Ale przemogłem się i pojechałem dalej. Wiatr, wiatr, wiatr i jeszcze raz wiatr odbierał chęci do życia i pedałowania. Walczyłem nie tylko z sobą ale i z nim. Momentami tak zwiewało z boku, że prawie podcinało mi rower. W taki to oto sposób dojechałem do Kobylej Góry. Tam już trochę lepiej, wyszło słońce, wiatr się trochę uspokoił i zrobiło się nawet przyjemnie. Czas zaatakować szczyt. Troszkę pobłądziłem po okolicy, bo nie miałem mapy, ale pytając ludzi o drogę w końcu trafiłem na Górę Krzyża. Zjazd okazał się łatwiejszy ponieważ pojechałem dobrze oznakowanym szlakiem rowerowym. Wykręciłem jeszcze nad jezioro, które objechałem dookoła. Potem odbiłem jeszcze do Ostrzeszowa żeby złapać jakiś hot-spot na rynku żeby załadować mapy. Coś mi telefon dziś nawalał i nie chciał złapać sieci. Z Ostrzeszowa już tą samą trasą do domu. Cała droga powrotna przebiegała pod znakiem walki z wiatrem, gdyby nie on pokusiłbym się nawet na zrobienie 200km, ponieważ dużo nie brakowało :) W końcu docieram do domu, zmęczony, ale w sumie zadowolony, że się nie poddałem i zrobiłem nowy rekord trasy, zdobyłem najwyższy szczyt Wielkopolski i wygrałem ze sobą :)


Ławeczka przemyśleń w Odolanowie :) © tomstar

Ciekawa reklama tartaku przy drodze © tomstar

Ryneczek w Kobylej Górze © tomstar

Gdzieś na szlaku w lesie © tomstar

W drodze na Górę Krzyża © tomstar

U stóp Góry © tomstar

Na szczycie Góry Krzyża 284 m n.p.m © tomstar

Pomnik millenijny © tomstar

Dzwon na szczycie © tomstar

Zdobyłem najwyższe wzniesienie Wielkopolski © tomstar

Wracamy na dół © tomstar

Jezioro w Kobylej Górze © tomstar

Jezioro w Kobylej Górze widok numer dwa © tomstar

Wzniesienia dookoła jeziora © tomstar

Wzniesienia dookoła jeziora widok 2 © tomstar

Rynek w Ostrzeszowie © tomstar

Kawałek baszty w Ostrzeszowie © tomstar

Święty Marcin w Odolanowie droga powrotna © tomstar

Ostatni odpoczynek w Raszkowie - zmęczony ale zadowolony © tomstar


  • DST 109.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 05:13
  • VAVG 20.89km/h
  • VMAX 48.24km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 2624kcal
  • Podjazdy 749m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Super wycieczka z żoną

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 11.08.2013 | Komentarze 4

Udało mi się namówić żonę na dużą wyprawę. Dystans odważny, bo planowaliśmy zrobić co najmniej 100km. Dorota trochę się bała czy da rade, ale chciała się zmierzyć z taką trasą. Wybraliśmy bezpieczną drogą dookoła miasta, tak aby w razie czego można w każdej chwili wrócić, ale nie było potrzeby myśleć o powrocie. Trasa wiodła przez Ostrów i Kalisz. Pogoda od rana była wyśmienita, świeciło słońce, nie było wiatru, warunki idealne. Spokojnie dojechaliśmy do Ostrowa, tam dłuższa chwila na umoczenie nóg w jeziorze i chwila opalania. Potem bokami do Kalisza. Puściliśmy się przez las, gdzie momentami droga była strasznie piaszczysta, trochę nas to kosztowało wysiłku. Dorota mimo zmęczenia dawała dzielnie radę :) Dojechaliśmy do Kalisza, wykręciliśmy na chwilę nad Szałe, ale niestety tam już nie było tak ładnie jak w Ostrowie. Po za tym zbierały się ciemne chmury i trzeba było poszukać jakiegoś dachu. Bardzo szybko zaczęło mocno wiać i padać. Schroniliśmy się na małym przystanku autobusowym. W pewnej chwili waliło bardzo mocno. Gdy deszcz trochę osłabł postanowiliśmy ruszyć dalej. Deszcz kapał na nas z góry, a z dołu woda z kół :) Burza tak szybko jak się pojawiła znikła i z drugiej strony Kalisza świeciło już piękne słońce. Wjechaliśmy na stację na kawę i hot-doga. Bardzo szybko zdążyliśmy wyschnąć w ciepłym słońcu. Niestety ruszył się trochę wiatr, który przeszkadzał w jeździe. Dorota zrobiła swoje pierwsze 100km. Jestem z niej bardzo dumny, bo pokazała niesamowitą wytrzymałość i silną wolę. Jak do tej pory na raz przejechała około 40km. Cała wyprawa trwała trochę ponad 7 godzin. Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni :)


Pierwszy przystanek w Raszkowie © tomstar

Kawa na stacji w Ostrowie © tomstar

Na plaży w Ostrowie © tomstar

Focia z ręki musi być © tomstar

Moczenie nóg i batonik :) © tomstar

W lesie za Ostrowem © tomstar

Dorotka walczy z piaskiem na drodze :) © tomstar

Przerwa na kukurydzę © tomstar

Ładne tereny gdzieś za Ostrowem © tomstar

Plaża na Szałe © tomstar

Na przystanku w czasie deszczu © tomstar

Zmoczona Dorotka :) © tomstar

Na przejeździe przez śluzę na Prośnie w parku w Kaliszu © tomstar

Z drugiej strony Kalisza już piękne słońce © tomstar

Żubr w Gołuchowie © tomstar

Uzupełnianie płynów © tomstar

Dorotka i jej pierwsze 100km !! © tomstar


  • DST 109.08km
  • Czas 04:31
  • VAVG 24.15km/h
  • VMAX 41.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2921kcal
  • Podjazdy 399m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ucieczka przed burzą

Niedziela, 4 sierpnia 2013 · dodano: 04.08.2013 | Komentarze 4

Wstaję rano, patrzę przez okno, a tutaj szaro, buro i ponuro. Zapowiadali burze, ale liczyłem, że pojawią się przelotnie i szybko wyjdzie słońce. Zastanawiałem się chwilę czy w ogóle wyjeżdżać, bo po niebie w oddali tańczyły pioruny i trzaskały grzmoty. Stwierdziłem, że burza idzie bokiem i raczej nie zawędruje tam gdzie ja zamierzam jechać. A więc pojechałem. Gdzieś 16km za Pleszewem złapał mnie pierwszy deszcz, ale był na tyle mały, że zatrzymałem się tylko na chwilę na przystanku, przeczekałem i pojechałem dalej. Dookoła mnie czarne chmury i błyski. Ja jakby w środku oka cyklonu, cisza, bez wiatru i deszczu. Dojechałem tak do Odolanowa. Tam mała przerwa i analiza sytuacji. Obserwuje niebo, które coraz mocniej pokrywało się czarnymi chmurami. Oj, teraz to już chyba nie przelewki. Zatrzymałem się na przystanku i czekam. Czekam, czekam, a tutaj znowu cisza. Postanowiłem wyruszyć. I wtedy mnie dopadła, jakieś 5km za Odolanowem. Nie było żadnego przystanku gdzie mógłbym się schować. Zatrzymałem się pod niewielkim drzewem. Niestety po chwili i z drzewa leciało na mnie tak samo jak z nieba. Stwierdziłem, że takie stanie w deszczu nie ma sensu, bo skoro i tak moknę to chyba lepiej jechać :) No i pojechałem. Zapaliłem światła żeby było mnie widać, ja za to nie widziałem nic. Waliło masakrycznie. Ciuchy, buty, plecak przemoczone do suchej nitki. Kilka razy dostało mi się rykoszetem z kałuży od przejeżdżających aut. Dotarłem tak do Sulmierzyc, tam dopiero znalazłem mały przystanek. Mimo, że i tak byłem już cały mokry, musiałem chwile odpocząć i przeczekać deszcz. Gdy przestało padać ruszyłem do Krotoszyna. Tam napiłem się gorącej kawy i zjadłem hot-doga. Na całe szczęście już więcej nie padało i spokojnie dotarłem do domu :) I w ten sposób zaliczyłem dziś wariacki wypad :)


Tak wyglądało niebo o 5 rano przed wyjazdem © tomstar

Pierwszy deszcz, ten mniejszy :) © tomstar

Kościół w Raszkowie, tutaj była jeszcze szansa na powrót :) © tomstar

Burza szła bokiem, liczyłem, że mnie nie złapie © tomstar

Rynek w Odolanowie © tomstar

Jeszcze nie wiedziałem co mnie za chwilę czeka :) © tomstar

Idzie, idzie, jest coraz bliżej © tomstar

Dopadła mnie, w takich warunkach jechałem © tomstar

Na przystanku w Sulmierzycach, zawsze mogło być gorzej :) © tomstar

W końcu przestało padać i gorąca kawa w Krotoszynie © tomstar

Dobrzyca i staw przy drodze © tomstar


  • DST 137.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 24.83km/h
  • VMAX 47.20km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 3763kcal
  • Podjazdy 503m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Dolska, po Dolsku

Sobota, 3 sierpnia 2013 · dodano: 03.08.2013 | Komentarze 0

Ostatnio zauważyłem, że cały tydzień odliczam dni do soboty. Nie czekam na koniec tygodnia pracy, ale na poranek w sobotę kiedy to wyruszam na kolejną wyprawę :) Tym razem pobudka bez przygód, wstałem od razu na budzik o 5. Wszystko gotowe, dziś testy nowych rękawiczek i plecaka. Chyba powrócił pozytywny nastrój, bo od początku jechało się świetnie. Postanowiłem pojechać do Dolska, podobno mają tam ładne jezioro i plażę, trzeba to sprawdzić. Może wybiorę się tam jutro z rodzinką. Kurs obrałem przez Koźmin i Borek. Bardzo ładne, takie sympatyczne miasteczka. Parę kilometrów przed Dolskiem zaczęły się tereny "górzyste", same podjazdy i zjazdy. Ale w sumie jechało mi się tak przyjemnie, że do Dolska dojechałem praktycznie nie zmęczony. Znalazłem plażę (rzeczywiście ładna), posiedziałem tam trochę i zebrałem się w drogę powrotną. Żeby na mapie nie była prosta kreska tam i z powrotem postanowiłem w Borku odbić na Jarocin. W sumie dodałem tylko parę kilometrów do zakładanych 120. Chwila odpoczynku w Jarocinie, z którego szybko uciekłem, bo ruch niesamowity. Zjechałem na boczne trasy i już spokojnie kierowałem się do domu.


Czas na żniwa, pole pod Koźminem © tomstar

Na rynku w Koźmienie © tomstar

Fontanna w parku w Koźminie © tomstar

Rynek w Borku © tomstar

Standardowa kawa na stacji © tomstar

Panorama Dolska © tomstar

Podobno Dolsk słynie z hodowli kóz i róż © tomstar

Rynek w Dolsku © tomstar

Plaża w Dolsku © tomstar

Odpoczywamy © tomstar

Rynek w Jarocinie © tomstar

Ostatni odpoczynek w Dobrzycy © tomstar