-
|50-100KM|
BIKEORIENT|
CZASÓWKA|
DO 50KM|
GDAŃSK 2014|
GEOCACHING|
GÓRA KAMIEŃSK|
GÓRY|
LIBEREC 2016|
NOCNE WYPADY|
POWYŻEJ 100KM|
POWYŻEJ 200KM|
POWYŻEJ 300KM|
POWYŻEJ 400KM|
POWYŻEJ 500KM|
SAMOTNIE|
WYPRAWY|
Z BAKĄ|
Z MIKOŁAJEM|
Z MIŁOSZEM|
Z ŻONĄ|
ZAWODY|
Info
Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mója szosa, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi lub z żoną.
Przejechałem już: 71764.95 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.56 km/h .
Więcej o mnie.
DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS
WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR
Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Listopad2 - 0
- 2025, Październik1 - 0
- 2025, Wrzesień11 - 0
- 2025, Sierpień18 - 0
- 2025, Lipiec19 - 2
- 2025, Czerwiec17 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień17 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2025, Styczeń1 - 0
- 2024, Wrzesień4 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec11 - 0
- 2024, Czerwiec14 - 0
- 2024, Maj11 - 1
- 2024, Kwiecień3 - 2
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień6 - 0
- 2023, Sierpień14 - 0
- 2023, Lipiec21 - 4
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj13 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień13 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec12 - 3
- 2022, Maj10 - 4
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień7 - 0
- 2021, Lipiec17 - 1
- 2021, Czerwiec15 - 0
- 2021, Maj11 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec5 - 1
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień8 - 0
- 2020, Sierpień13 - 5
- 2020, Lipiec15 - 0
- 2020, Czerwiec14 - 0
- 2020, Maj15 - 0
- 2020, Kwiecień13 - 19
- 2020, Marzec7 - 6
- 2020, Luty4 - 0
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień9 - 0
- 2019, Sierpień15 - 0
- 2019, Lipiec16 - 3
- 2019, Czerwiec11 - 10
- 2019, Maj11 - 4
- 2019, Kwiecień5 - 3
- 2019, Marzec7 - 13
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 1
- 2018, Październik6 - 0
- 2018, Wrzesień10 - 10
- 2018, Sierpień7 - 0
- 2018, Lipiec7 - 2
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj7 - 5
- 2018, Kwiecień5 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec6 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 10
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik1 - 4
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień7 - 0
- 2016, Lipiec14 - 31
- 2016, Czerwiec5 - 4
- 2016, Maj5 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 11
- 2016, Marzec6 - 6
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Grudzień1 - 0
- 2015, Listopad1 - 2
- 2015, Październik6 - 11
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 18
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec9 - 11
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń3 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad7 - 3
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień7 - 1
- 2014, Sierpień15 - 11
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec16 - 8
- 2014, Maj9 - 5
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Listopad9 - 7
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień12 - 11
- 2013, Sierpień17 - 34
- 2013, Lipiec19 - 23
- 2013, Czerwiec16 - 35
- DST 78.95km
- Czas 03:12
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 47.10km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 1672kcal
- Podjazdy 433m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Pleszewa do Kobylej Góry
Sobota, 22 lipca 2017 · dodano: 23.07.2017 | Komentarze 0
W ten weekend postanowiliśmy sobie wyskoczyć na malutkie wakacje do Kobylej Góry. Babcia zabrała nam maludę już w czwartek i pojechały sobie wypoczywać, a my w sobotę rano mieliśmy dojechać rowerkami i razem spędzić weekend. Wyjechaliśmy w sobotę o 8 rano. Pojechaliśmy w kierunku Raszkowa, standardową trasą na Odolanów. Pogoda jest super. Od rana troszkę chłodno, ale bardzo szybko ściągamy długie bluzy. W Odolanowie jemy kiełbasę na stacji i jedziemy dalej na Ostrzeszów. Przed samym Ostrzeszowem odbijamy w lasy już w stronę Kobylej Góry. W Kobylej Górze na parkingu koło plaży zobaczyliśmy auto babci, więc wbijamy nad wodę. Chwilę posiedzieliśmy i pojechaliśmy na nocleg żeby zostawić rzeczy, wykąpać się i wrócić na plażę na odpoczywanko. Trasa poszła nam ładnie, bo o 12 byliśmy już na miejscu. Słońce było mocne i ładnie się opaliliśmy. Teraz czas na plażowanie.

Mała pauza w Raszkowie © tomstar

Moje nogi po Tour de France :) © tomstar

Pauza przed Odolanowem © tomstar

Parówa w Odolanowie © tomstar

Plaża w Kobylej Górze © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z ŻONĄ|
- DST 36.24km
- Czas 01:25
- VAVG 25.58km/h
- VMAX 52.88km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 766kcal
- Podjazdy 196m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerek nad jeziorko
Czwartek, 20 lipca 2017 · dodano: 20.07.2017 | Komentarze 0
Dziś wyskoczyliśmy sobie na mały, szybki spacerek nad jeziorko. Wieczór wolny, pogoda wyśmienita, więc trzeba było to jakoś wykorzystać. Boczkami pojechaliśmy na plażę do Gołuchowa, posiedzieliśmy trochę na miejscu, Dorota pochodziła po wodzie i boczkami wróciliśmy do domu.

Rowerki © tomstar

Dorotka w jeziorku © tomstar

Jeziorko © tomstar

My w Gołuchowie © tomstar
- DST 57.16km
- Czas 02:19
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 55.29km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1223kcal
- Podjazdy 295m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Jarocina podejrzeć festiwal
Niedziela, 16 lipca 2017 · dodano: 16.07.2017 | Komentarze 0
Po wczorajszym starcie w biegu na 10km w Łęce Opatowskiej dziś wyskoczyliśmy na mały rowerek. Pogoda jest idealna, nie wieje, jest bardzo ciepło i słonecznie. Lecimy spokojnie bokami przez Dobrzycę. Wykręcamy na Jarocin i dojeżdżamy do rynku. Na rynku zrobiliśmy sobie mała pauzę. Trafiliśmy na wywiad z organizatorami festiwalu dla radiowej Trójki. Dookoła krzątali się ludzie, szykowali scenę, było gwarnie i bardzo koncertowo. Posiedzieliśmy chwilę i pojechaliśmy dalej. Wykręciliśmy znowu na boki i przez Czermin wróciliśmy do domu. Lekki wiaterek mieliśmy w plecy więc jechało się super. Nogi rozjeżdżone teraz czas na lody i opalanie.

Jarocin © tomstar

Rynek w Jarocinie © tomstar

Scena na rynku © tomstar

Na rynku w Jarocinie © tomstar

Radiowa Trójka na żywo o festiwalu © tomstar

Droga do domu © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z ŻONĄ|
- DST 109.53km
- Czas 04:09
- VAVG 26.39km/h
- VMAX 42.13km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2348kcal
- Podjazdy 434m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Spokojna stówka po okolicy
Środa, 12 lipca 2017 · dodano: 12.07.2017 | Komentarze 0
Dawno nigdzie sam na rowerku nie byłem, dlatego postanowiłem, że jeżeli dziś będzie ładna pogoda to wyskoczę. Wczoraj wszystko wyglądało dobrze, więc już szykowałem się na wyjazd. Rano potwierdzenie pogody i o 8:30 wsiadam na rower. Plan na sto kilometrów. Zastanawiałem się jeszcze czy może nie skoczyć do Kobylej Góry, wtedy wyszłoby 160km, ale nie mam dziś tyle czasu i najpóźniej muszę być około 15 w domu. Jadę więc tak jak ostatnio z Baką. Fajne tu były boczki z Odolanowa do domu. Na początku mam pod wiatr, ale z powrotem już z wiatrem, więc nie było źle. W Raszkowie w drodze powrotnej wykręciłem jeszcze na Szczury i bokami od Kalisza wróciłem do domu. Wyszło nieco więcej niż 100 km. Pogoda była super i jechało się rewelacyjnie.

Pauza w Raszkowie © tomstar

Gdzieś przed Ostrowem © tomstar

I ja :) © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, SAMOTNIE|
- DST 52.62km
- Czas 02:08
- VAVG 24.67km/h
- VMAX 50.18km/h
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 1125kcal
- Podjazdy 252m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerkowo
Niedziela, 9 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 0
Dziś ładna pogoda, dawno nigdzie nie byliśmy, dlatego postanowiliśmy od rana wyskoczyć na małe 50km. Zrobiło się ciepło, świeci słońce i lekki wiaterek. Jedziemy na małe kółeczko dookoła Gołuchowa. Cały czas boczkami żeby jechać sobie spokojnie i bez stresu. Myśleliśmy żeby wydłużyć dystans może do 70km, ale postanowiliśmy wrócić do domu i wyskoczyć z maludą na spacerek i lody. Także wyszło małe 50 km, ale w zupełności wystarczy.

Malutka pauza przed Gołuchowem © tomstar

I selfik być musi © tomstar

Droga do Pleszewa © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z ŻONĄ|
- DST 57.29km
- Czas 02:31
- VAVG 22.76km/h
- VMAX 40.47km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 1219kcal
- Podjazdy 254m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny wypad z żonką
Sobota, 24 czerwca 2017 · dodano: 24.06.2017 | Komentarze 0
Dziś kolejny raz wyskoczyliśmy sobie na przejażdżkę z żonką. Postanowiliśmy w te wakacje dużo wyjeżdżać razem. Ja w tym sezonie nie mam parcia na wyjazdy rowerowe. Jakoś bardziej ostatnio wolę biegać, a i kilka zawodów przed nami, więc rower traktuje raczej typowo wycieczkowo. Dystanse nie większe niż 100km. Tym bardziej, że 500km na raz zrobione, więc nie mam presji. A wspólne wypady pomogą Dorocie poprawić troszkę wytrzymałość, która przyda się na październikowy Hardcore i półmaraton. Dodaliśmy sobie troszkę dystansu w stosunku do ostatniego wypadu. Dziś strasznie wieje, więc tak wyznaczyłem drogę aby mieć z wiatrem do domu. Troszkę jednak musieliśmy się pomęczyć pod wiatr. Ale ogólnie jechało się bardzo przyjemnie. Już niedługo wyskoczymy na 100km.

Przymusowy postój na przejeździe © tomstar

Dorotka i ja © tomstar

Przed pałacem w Bugaju © tomstar

Pałac w Bugaju © tomstar

I znowu my © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z ŻONĄ|
- DST 41.19km
- Czas 01:46
- VAVG 23.32km/h
- VMAX 56.79km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 887kcal
- Podjazdy 225m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerek z żonką
Poniedziałek, 19 czerwca 2017 · dodano: 19.06.2017 | Komentarze 1
Wymyśliliśmy sobie z żoną żeby w lipcu wyskoczyć rowerkami na mały wypad pod namiot. Chcemy pojechać z Pleszewa do Kobylej Góry, przenocować pod namiotem i wrócić rowerkami do domu. Ze względu, że żonka mało wyjeżdżała, a nawet ostatnio wcale, zaplanowaliśmy sobie mały trening. Przejechaliśmy się rowerkami do Gołuchowa i z powrotem. Objechaliśmy najpierw miasto, wskoczyliśmy do Miłosza dopompować koła i bokami polecieliśmy na Gołuchów. Było bardzo ładnie, ciepło i przyjemnie. Wróciliśmy chwilę przed 22. Zrobiliśmy spokojnie 40km. Była super i bardzo miło :)

Dorotka © tomstar

Dorotka © tomstar

Na tamie w Gołuchowie © tomstar

Jezioro w Gołuchowie © tomstar
- DST 518.60km
- Czas 23:34
- VAVG 22.01km/h
- VMAX 50.58km/h
- Kalorie 10547kcal
- Podjazdy 2114m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady - Pleszew - Sanok 518km
Piątek, 9 czerwca 2017 · dodano: 10.06.2017 | Komentarze 5
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady - myśl przewodnia tego wyjazdu.
O tym żeby spróbować przełamać kolejną barierę dystansu non stop myślałem od dawna. 400 km już mam, więc teraz czas na 500km. Cel był znany od dawna - Solina. Myśleliśmy o niej już w zeszłym roku jednak czas nie pozwolił. W tym roku nie ma wymówek. Już w marcu ustaliłem sobie urlop, zaklepałem nocleg w Solinie i szykowałem się do jazdy. Na ten dystans jedzie ze mną Baka. Dopracowaliśmy wszystko i czekaliśmy aż nadejdzie ten sądny dzień. Wyruszamy w czwartek o 6 rano. Spotykamy się na rynku, sakwy zapakowane, mamy wszystko co potrzeba. Mamy narzędzia w razie awarii, ciepłe ciuchy na noc i pełno jedzenia. Trasę wyznaczał Baka. Mamy jechać totalnymi bokami. Wszystkie zakamarki sprawdzone na mapach, więc wiemy, że wszędzie będzie przejezdnie. Jedziemy na Kalisz. Stamtąd już bokami na Brzeziny. Muszę przyznać, że nie jedzie mi się całkiem komfortowo. Sakwa ciężka, rowerem rzuca i trochę od początku bolą nogi. Ale deptamy, spokojnie na 22km/h. Nie ma się co spieszyć. Mamy czas. Pogodę mamy idealną. Nie ma wiatru, jest ciepło, ale nie gorąco. Z Brzezin lecimy na Złoczew. Wszystko bez jakichkolwiek problemów. Powoli połykamy kilometry. Kierujemy się na Radomsko. To pierwsze większe miasto, ale udaje nam się przez nie przelecieć bez większego problemu. Z Radomska znowu wracamy na boczne drogi. Przed Pińczowem łapie nas wieczór. O godzinie 22 jest tak zimno, że ubieramy wszystko co mamy. Licznik pokazuje 8 stopni. Całe szczęście mam wszystko. Czapka, rękawiczki, komin i nawet pokrowce na buty. Jest naprawdę mega zimno. W taki sposób dojeżdżamy do Buska Zdrój. Jest noc i dobrze, bo wpadamy na trasę krajową i musimy nią jechać ponad 40km, żeby przekroczyć Wisłę. Całe szczęście mamy bardzo szerokie pobocze, bo mimo nocy jest dużo tirów. Przekraczamy Wisłę i o 1 w nocy jesteśmy w Szczucinie. Na rynku robimy pauzę i wracając na boki jedziemy dalej. Od 200 kilometra jedzie mi się już super. Na jednej z pauz wypiłem kawę, zjadłem hotdoga i odpoczęliśmy. Nogi nie bolą i jedzie się bardzo, bardzo dobrze. Nocka też nie jest straszna gdy mamy ciepłe rzeczy. Nad ranem zaczynają się górki, na razie małe, ale podjazdy są już coraz częstsze. Gdy wstaje słońce jesteśmy w Pilźnie. No i niestety tutaj znowu musimy wpaść na trasę, a teraz ruch jest już masakryczny. Przejechaliśmy tylko poboczem i chodnikami jakieś 4 km i zaczęliśmy szukać innych boków. Jazda krajówką jest zbyt niebezpieczna. Swoją drogą zauważyłem, że tutaj nigdzie nie ma ścieżek rowerowych. Znaleźliśmy trasę i bokami ominęliśmy Jasło i Krosno. Teraz kierujemy się już na Sanok. Muszę przyznać, że zmęczenie daje się już we znaki. Mamy 420km w nogach, a góry coraz wyższe. Podjazdy są ciężkie i bardzo strome. Powoli dobijamy do Sanoka. Tutaj już pełno aut. Jest przed południem, więc środek dnia. Ciąg dalszy braku jakiejkolwiek infrastruktury rowerowej trwa. Miasto jest zawalone. Przebiegają tutaj dwie trasy, z czego jedna to droga do granicy z Ukrainą. Tir na tirze. Na chodnikach pełno ludzi. Zatrzymujemy się jeszcze na zakupy i przed nami ostatnie 35km. Niestety ledwo co wyjechaliśmy po za miasto. Skończył się chodnik. Zatrzymaliśmy się na przystanku i analizujemy. Ruch straszny, brak jakiegokolwiek pobocza i ścieżki. Honor nie pozwala nam odpuszczać, ale zdrowy rozsądek zwycięża. Bezpieczeństwo jest ważniejsze. Nie ma innej drogi z Sanoka do Soliny. Trzeba około 21 km przejechać do Uherców, a ta droga jest zbyt niebezpieczna. Z ciężkim sercem stwierdzamy, że dalsza droga nie ma sensu. Mamy swoje 500km na liczniku, więc cel osiągnięty. Niestety nie wjedziemy rowerami na zaporę w Solinie. Dzwonię po ojca, który jest w Solinie. Przyjeżdża po nas autem i końcówkę dobijamy już spokojnie w samochodzie. Jadąc ten "kawałek" i patrząc przez okno utwierdzamy się w swojej decyzji. Ruch jest olbrzymi i przejazd kosztowałby nas zbyt dużo. Nie warto ryzykować.
Tak więc kolejna bariera złamana. Mam 500km ciągłej jazdy rowerem bez snu. Trasa świetna mimo nie takiego finału jakiego oczekiwałem. Czuję się zadziwiająco dobrze i dziś rano bez problemów wstałem już o 6 na kawę. Jesteśmy w Bieszczadach i przyjechaliśmy tutaj rowerami, na koniec świata. Jest pięknie.
O tym żeby spróbować przełamać kolejną barierę dystansu non stop myślałem od dawna. 400 km już mam, więc teraz czas na 500km. Cel był znany od dawna - Solina. Myśleliśmy o niej już w zeszłym roku jednak czas nie pozwolił. W tym roku nie ma wymówek. Już w marcu ustaliłem sobie urlop, zaklepałem nocleg w Solinie i szykowałem się do jazdy. Na ten dystans jedzie ze mną Baka. Dopracowaliśmy wszystko i czekaliśmy aż nadejdzie ten sądny dzień. Wyruszamy w czwartek o 6 rano. Spotykamy się na rynku, sakwy zapakowane, mamy wszystko co potrzeba. Mamy narzędzia w razie awarii, ciepłe ciuchy na noc i pełno jedzenia. Trasę wyznaczał Baka. Mamy jechać totalnymi bokami. Wszystkie zakamarki sprawdzone na mapach, więc wiemy, że wszędzie będzie przejezdnie. Jedziemy na Kalisz. Stamtąd już bokami na Brzeziny. Muszę przyznać, że nie jedzie mi się całkiem komfortowo. Sakwa ciężka, rowerem rzuca i trochę od początku bolą nogi. Ale deptamy, spokojnie na 22km/h. Nie ma się co spieszyć. Mamy czas. Pogodę mamy idealną. Nie ma wiatru, jest ciepło, ale nie gorąco. Z Brzezin lecimy na Złoczew. Wszystko bez jakichkolwiek problemów. Powoli połykamy kilometry. Kierujemy się na Radomsko. To pierwsze większe miasto, ale udaje nam się przez nie przelecieć bez większego problemu. Z Radomska znowu wracamy na boczne drogi. Przed Pińczowem łapie nas wieczór. O godzinie 22 jest tak zimno, że ubieramy wszystko co mamy. Licznik pokazuje 8 stopni. Całe szczęście mam wszystko. Czapka, rękawiczki, komin i nawet pokrowce na buty. Jest naprawdę mega zimno. W taki sposób dojeżdżamy do Buska Zdrój. Jest noc i dobrze, bo wpadamy na trasę krajową i musimy nią jechać ponad 40km, żeby przekroczyć Wisłę. Całe szczęście mamy bardzo szerokie pobocze, bo mimo nocy jest dużo tirów. Przekraczamy Wisłę i o 1 w nocy jesteśmy w Szczucinie. Na rynku robimy pauzę i wracając na boki jedziemy dalej. Od 200 kilometra jedzie mi się już super. Na jednej z pauz wypiłem kawę, zjadłem hotdoga i odpoczęliśmy. Nogi nie bolą i jedzie się bardzo, bardzo dobrze. Nocka też nie jest straszna gdy mamy ciepłe rzeczy. Nad ranem zaczynają się górki, na razie małe, ale podjazdy są już coraz częstsze. Gdy wstaje słońce jesteśmy w Pilźnie. No i niestety tutaj znowu musimy wpaść na trasę, a teraz ruch jest już masakryczny. Przejechaliśmy tylko poboczem i chodnikami jakieś 4 km i zaczęliśmy szukać innych boków. Jazda krajówką jest zbyt niebezpieczna. Swoją drogą zauważyłem, że tutaj nigdzie nie ma ścieżek rowerowych. Znaleźliśmy trasę i bokami ominęliśmy Jasło i Krosno. Teraz kierujemy się już na Sanok. Muszę przyznać, że zmęczenie daje się już we znaki. Mamy 420km w nogach, a góry coraz wyższe. Podjazdy są ciężkie i bardzo strome. Powoli dobijamy do Sanoka. Tutaj już pełno aut. Jest przed południem, więc środek dnia. Ciąg dalszy braku jakiejkolwiek infrastruktury rowerowej trwa. Miasto jest zawalone. Przebiegają tutaj dwie trasy, z czego jedna to droga do granicy z Ukrainą. Tir na tirze. Na chodnikach pełno ludzi. Zatrzymujemy się jeszcze na zakupy i przed nami ostatnie 35km. Niestety ledwo co wyjechaliśmy po za miasto. Skończył się chodnik. Zatrzymaliśmy się na przystanku i analizujemy. Ruch straszny, brak jakiegokolwiek pobocza i ścieżki. Honor nie pozwala nam odpuszczać, ale zdrowy rozsądek zwycięża. Bezpieczeństwo jest ważniejsze. Nie ma innej drogi z Sanoka do Soliny. Trzeba około 21 km przejechać do Uherców, a ta droga jest zbyt niebezpieczna. Z ciężkim sercem stwierdzamy, że dalsza droga nie ma sensu. Mamy swoje 500km na liczniku, więc cel osiągnięty. Niestety nie wjedziemy rowerami na zaporę w Solinie. Dzwonię po ojca, który jest w Solinie. Przyjeżdża po nas autem i końcówkę dobijamy już spokojnie w samochodzie. Jadąc ten "kawałek" i patrząc przez okno utwierdzamy się w swojej decyzji. Ruch jest olbrzymi i przejazd kosztowałby nas zbyt dużo. Nie warto ryzykować.
Tak więc kolejna bariera złamana. Mam 500km ciągłej jazdy rowerem bez snu. Trasa świetna mimo nie takiego finału jakiego oczekiwałem. Czuję się zadziwiająco dobrze i dziś rano bez problemów wstałem już o 6 na kawę. Jesteśmy w Bieszczadach i przyjechaliśmy tutaj rowerami, na koniec świata. Jest pięknie.

Kalisz © tomstar

Rodzinna miejscowość :) © tomstar

Kopalnia w Bełchatowie © tomstar

Pakiet przetrwania Baki © tomstar

Pauza na 180km © tomstar

Pauza na 220km © tomstar

Zachód słońca © tomstar

Pierwsza w nocy © tomstar

Na stacji na 411 km 5 rano © tomstar

Wschód słońca © tomstar

Giant w Bieszczadach © tomstar

Widoczek © tomstar

Droga, która nas zatrzymała © tomstar

Dystans © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 500KM|, WYPRAWY|, Z BAKĄ|
- DST 61.45km
- Czas 02:11
- VAVG 28.15km/h
- VMAX 42.21km/h
- Temperatura 21.0°C
- Kalorie 1278kcal
- Podjazdy 281m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowa koszulka
Poniedziałek, 5 czerwca 2017 · dodano: 05.06.2017 | Komentarze 4
Dziś ostatni szybki trening prze wyprawą do Soliny. Niestety cały zeszły tydzień byłem dość mocno przeziębiony i dopiero teraz dochodzę do siebie. Miałem zrobić 100km, ale wolałem nie przesadzać. Zrobiłem małe 60km, ale w dobrym tempie. Dziś też wyjechałem po raz pierwszy w nowej koszulce. Długo szukałem jakiejś fajnej i w końcu trafiłem. Lekki wiaterek, słońce i temperatura w sam raz. Teraz już szykowanie na czwartek.

Nowa koszulka © tomstar

Nowa koszulka © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|
- DST 103.38km
- Czas 04:09
- VAVG 24.91km/h
- VMAX 48.78km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 2173kcal
- Podjazdy 441m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Na dobicie stówa
Niedziela, 28 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 0
Na dziś mała stówka na rozjeżdżenie po wczorajszej dwusetce. Umówiłem się z Baka na 6 rano. Nie chciało mi się jak cholera, ale wstałem, uszykowałem się i wyszedłem. Godzina 6 Baki nie ma. Jadę więc i myślę, że najwyżej przejadę jakieś 50km i wrócę do domu. Ale jeszcze wykręcam żeby przejechać obok Baki i zobaczyć czy gdzieś go nie trafię. Był pod domem, jeszcze się szykował. Jedziemy więc na zaplanowana stówę. Dziś wiatr wieje dokładnie w przeciwną stronę niż wczoraj. Lecimy na Odolanów i bokami obok Ostrowa wracamy. Robimy tylko jedną pauzę w Odolanowie na śniadanie. Jedzie się zadziwiająco dobrze. Myślałem, że po wczorajszym 200km będę dziś zmęczony i będą boleć nogi, ale nic takiego się nie stało. Jechało się przyjemnie i o 10:30 jesteśmy już w domu.

Jedyna pauza w Odolanowie na parówe © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|







