-
|50-100KM|
BIKEORIENT|
CZASÓWKA|
DO 50KM|
GDAŃSK 2014|
GEOCACHING|
GÓRA KAMIEŃSK|
GÓRY|
LIBEREC 2016|
NOCNE WYPADY|
POWYŻEJ 100KM|
POWYŻEJ 200KM|
POWYŻEJ 300KM|
POWYŻEJ 400KM|
POWYŻEJ 500KM|
SAMOTNIE|
WYPRAWY|
Z BAKĄ|
Z MIKOŁAJEM|
Z MIŁOSZEM|
Z ŻONĄ|
ZAWODY|
Info

Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mója szosa, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi lub z żoną.
Przejechałem już: 71017.88 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.53 km/h .
Więcej o mnie.
DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS
WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR














Moje rowery
Archiwum bloga
- 2025, Wrzesień4 - 0
- 2025, Sierpień18 - 0
- 2025, Lipiec19 - 2
- 2025, Czerwiec17 - 0
- 2025, Maj12 - 0
- 2025, Kwiecień17 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2025, Styczeń1 - 0
- 2024, Wrzesień4 - 0
- 2024, Sierpień10 - 0
- 2024, Lipiec11 - 0
- 2024, Czerwiec14 - 0
- 2024, Maj11 - 1
- 2024, Kwiecień3 - 2
- 2024, Marzec4 - 0
- 2024, Luty1 - 0
- 2024, Styczeń1 - 0
- 2023, Grudzień1 - 0
- 2023, Listopad1 - 0
- 2023, Październik1 - 0
- 2023, Wrzesień6 - 0
- 2023, Sierpień14 - 0
- 2023, Lipiec21 - 4
- 2023, Czerwiec13 - 0
- 2023, Maj13 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec5 - 0
- 2023, Luty2 - 0
- 2023, Styczeń3 - 0
- 2022, Październik4 - 0
- 2022, Wrzesień4 - 0
- 2022, Sierpień13 - 0
- 2022, Lipiec9 - 0
- 2022, Czerwiec12 - 3
- 2022, Maj10 - 4
- 2022, Kwiecień8 - 0
- 2022, Marzec3 - 0
- 2021, Październik3 - 0
- 2021, Wrzesień6 - 0
- 2021, Sierpień7 - 0
- 2021, Lipiec17 - 1
- 2021, Czerwiec15 - 0
- 2021, Maj11 - 2
- 2021, Kwiecień3 - 2
- 2021, Marzec5 - 1
- 2021, Luty2 - 0
- 2020, Listopad3 - 0
- 2020, Październik2 - 0
- 2020, Wrzesień8 - 0
- 2020, Sierpień13 - 5
- 2020, Lipiec15 - 0
- 2020, Czerwiec14 - 0
- 2020, Maj15 - 0
- 2020, Kwiecień13 - 19
- 2020, Marzec7 - 6
- 2020, Luty4 - 0
- 2019, Październik2 - 0
- 2019, Wrzesień9 - 0
- 2019, Sierpień15 - 0
- 2019, Lipiec16 - 3
- 2019, Czerwiec11 - 10
- 2019, Maj11 - 4
- 2019, Kwiecień5 - 3
- 2019, Marzec7 - 13
- 2019, Luty1 - 0
- 2018, Listopad1 - 1
- 2018, Październik6 - 0
- 2018, Wrzesień10 - 10
- 2018, Sierpień7 - 0
- 2018, Lipiec7 - 2
- 2018, Czerwiec4 - 0
- 2018, Maj7 - 5
- 2018, Kwiecień5 - 0
- 2017, Grudzień1 - 0
- 2017, Wrzesień1 - 0
- 2017, Sierpień3 - 0
- 2017, Lipiec6 - 0
- 2017, Czerwiec4 - 10
- 2017, Maj8 - 0
- 2017, Kwiecień2 - 0
- 2017, Marzec2 - 0
- 2017, Styczeń1 - 0
- 2016, Październik1 - 4
- 2016, Wrzesień1 - 0
- 2016, Sierpień7 - 0
- 2016, Lipiec14 - 31
- 2016, Czerwiec5 - 4
- 2016, Maj5 - 6
- 2016, Kwiecień9 - 11
- 2016, Marzec6 - 6
- 2016, Luty3 - 2
- 2016, Styczeń1 - 2
- 2015, Grudzień1 - 0
- 2015, Listopad1 - 2
- 2015, Październik6 - 11
- 2015, Wrzesień7 - 0
- 2015, Sierpień14 - 18
- 2015, Lipiec11 - 3
- 2015, Czerwiec9 - 11
- 2015, Maj11 - 6
- 2015, Kwiecień4 - 0
- 2015, Marzec8 - 0
- 2015, Luty5 - 0
- 2015, Styczeń3 - 3
- 2014, Grudzień3 - 0
- 2014, Listopad7 - 3
- 2014, Październik7 - 2
- 2014, Wrzesień7 - 1
- 2014, Sierpień15 - 11
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec16 - 8
- 2014, Maj9 - 5
- 2014, Kwiecień3 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2014, Luty2 - 0
- 2014, Styczeń1 - 0
- 2013, Listopad9 - 7
- 2013, Październik9 - 9
- 2013, Wrzesień12 - 11
- 2013, Sierpień17 - 34
- 2013, Lipiec19 - 23
- 2013, Czerwiec16 - 35
Wpisy archiwalne w kategorii
Z BAKĄ|
Dystans całkowity: | 30397.99 km (w terenie 8.00 km; 0.03%) |
Czas w ruchu: | 1134:24 |
Średnia prędkość: | 26.80 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.60 km/h |
Suma podjazdów: | 143374 m |
Suma kalorii: | 586751 kcal |
Liczba aktywności: | 287 |
Średnio na aktywność: | 105.92 km i 3h 57m |
Więcej statystyk |
- DST 109.52km
- Czas 04:34
- VAVG 23.98km/h
- VMAX 52.09km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 2228kcal
- Podjazdy 303m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Zaczynamy od ciepłej stówki
Niedziela, 8 kwietnia 2018 · dodano: 08.04.2018 | Komentarze 0
Nadszedł wreszcie czas żeby wyjechać na rower. Niestety pogoda aż do
teraz nie rozpieszczała nas i jak dla mnie nie było dobrych warunków na
rower. Ale teraz wybuchła nam wiosna i nie ma bata trzeba dziś wyjechać.
Wyciągam Bakę i umawiamy się na 10 rano. Plan oczywiście na stówę. Nie
będziemy się rozpieszczać i bawić w jakieś mniejsze dystanse. Zaczynamy z
grubej rury, terapia wstrząsowa po zimie. Wyznaczamy trasę pod wiatr,
żeby mieć do domu z wiatrem. Jedziemy na Odolanów i wracamy bokiem
Ostrowa. Nie ma szaleństwa, ale nie jest aż tak źle. Jedziemy spokojnie i
bez spiny. Po 16 jesteśmy w domu. Przed sezonem wymieniłem siodełko
oraz kasetę i łańcuch. Rower gotowy, a za miesiąc przetestuje go na
duathlonie w Czempinie. Maszyna zasłużyła też na nowe zdjęcie.

Giant Roam 2 Disc © tomstar

Pauza w Raszkowie © tomstar

W Raszkowie © tomstar

Pauza w Odolanowie © tomstar
Kategoria Z BAKĄ|, POWYŻEJ 100KM|
- DST 518.60km
- Czas 23:34
- VAVG 22.01km/h
- VMAX 50.58km/h
- Kalorie 10547kcal
- Podjazdy 2114m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady - Pleszew - Sanok 518km
Piątek, 9 czerwca 2017 · dodano: 10.06.2017 | Komentarze 5
A może by tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady - myśl przewodnia tego wyjazdu.
O tym żeby spróbować przełamać kolejną barierę dystansu non stop myślałem od dawna. 400 km już mam, więc teraz czas na 500km. Cel był znany od dawna - Solina. Myśleliśmy o niej już w zeszłym roku jednak czas nie pozwolił. W tym roku nie ma wymówek. Już w marcu ustaliłem sobie urlop, zaklepałem nocleg w Solinie i szykowałem się do jazdy. Na ten dystans jedzie ze mną Baka. Dopracowaliśmy wszystko i czekaliśmy aż nadejdzie ten sądny dzień. Wyruszamy w czwartek o 6 rano. Spotykamy się na rynku, sakwy zapakowane, mamy wszystko co potrzeba. Mamy narzędzia w razie awarii, ciepłe ciuchy na noc i pełno jedzenia. Trasę wyznaczał Baka. Mamy jechać totalnymi bokami. Wszystkie zakamarki sprawdzone na mapach, więc wiemy, że wszędzie będzie przejezdnie. Jedziemy na Kalisz. Stamtąd już bokami na Brzeziny. Muszę przyznać, że nie jedzie mi się całkiem komfortowo. Sakwa ciężka, rowerem rzuca i trochę od początku bolą nogi. Ale deptamy, spokojnie na 22km/h. Nie ma się co spieszyć. Mamy czas. Pogodę mamy idealną. Nie ma wiatru, jest ciepło, ale nie gorąco. Z Brzezin lecimy na Złoczew. Wszystko bez jakichkolwiek problemów. Powoli połykamy kilometry. Kierujemy się na Radomsko. To pierwsze większe miasto, ale udaje nam się przez nie przelecieć bez większego problemu. Z Radomska znowu wracamy na boczne drogi. Przed Pińczowem łapie nas wieczór. O godzinie 22 jest tak zimno, że ubieramy wszystko co mamy. Licznik pokazuje 8 stopni. Całe szczęście mam wszystko. Czapka, rękawiczki, komin i nawet pokrowce na buty. Jest naprawdę mega zimno. W taki sposób dojeżdżamy do Buska Zdrój. Jest noc i dobrze, bo wpadamy na trasę krajową i musimy nią jechać ponad 40km, żeby przekroczyć Wisłę. Całe szczęście mamy bardzo szerokie pobocze, bo mimo nocy jest dużo tirów. Przekraczamy Wisłę i o 1 w nocy jesteśmy w Szczucinie. Na rynku robimy pauzę i wracając na boki jedziemy dalej. Od 200 kilometra jedzie mi się już super. Na jednej z pauz wypiłem kawę, zjadłem hotdoga i odpoczęliśmy. Nogi nie bolą i jedzie się bardzo, bardzo dobrze. Nocka też nie jest straszna gdy mamy ciepłe rzeczy. Nad ranem zaczynają się górki, na razie małe, ale podjazdy są już coraz częstsze. Gdy wstaje słońce jesteśmy w Pilźnie. No i niestety tutaj znowu musimy wpaść na trasę, a teraz ruch jest już masakryczny. Przejechaliśmy tylko poboczem i chodnikami jakieś 4 km i zaczęliśmy szukać innych boków. Jazda krajówką jest zbyt niebezpieczna. Swoją drogą zauważyłem, że tutaj nigdzie nie ma ścieżek rowerowych. Znaleźliśmy trasę i bokami ominęliśmy Jasło i Krosno. Teraz kierujemy się już na Sanok. Muszę przyznać, że zmęczenie daje się już we znaki. Mamy 420km w nogach, a góry coraz wyższe. Podjazdy są ciężkie i bardzo strome. Powoli dobijamy do Sanoka. Tutaj już pełno aut. Jest przed południem, więc środek dnia. Ciąg dalszy braku jakiejkolwiek infrastruktury rowerowej trwa. Miasto jest zawalone. Przebiegają tutaj dwie trasy, z czego jedna to droga do granicy z Ukrainą. Tir na tirze. Na chodnikach pełno ludzi. Zatrzymujemy się jeszcze na zakupy i przed nami ostatnie 35km. Niestety ledwo co wyjechaliśmy po za miasto. Skończył się chodnik. Zatrzymaliśmy się na przystanku i analizujemy. Ruch straszny, brak jakiegokolwiek pobocza i ścieżki. Honor nie pozwala nam odpuszczać, ale zdrowy rozsądek zwycięża. Bezpieczeństwo jest ważniejsze. Nie ma innej drogi z Sanoka do Soliny. Trzeba około 21 km przejechać do Uherców, a ta droga jest zbyt niebezpieczna. Z ciężkim sercem stwierdzamy, że dalsza droga nie ma sensu. Mamy swoje 500km na liczniku, więc cel osiągnięty. Niestety nie wjedziemy rowerami na zaporę w Solinie. Dzwonię po ojca, który jest w Solinie. Przyjeżdża po nas autem i końcówkę dobijamy już spokojnie w samochodzie. Jadąc ten "kawałek" i patrząc przez okno utwierdzamy się w swojej decyzji. Ruch jest olbrzymi i przejazd kosztowałby nas zbyt dużo. Nie warto ryzykować.
Tak więc kolejna bariera złamana. Mam 500km ciągłej jazdy rowerem bez snu. Trasa świetna mimo nie takiego finału jakiego oczekiwałem. Czuję się zadziwiająco dobrze i dziś rano bez problemów wstałem już o 6 na kawę. Jesteśmy w Bieszczadach i przyjechaliśmy tutaj rowerami, na koniec świata. Jest pięknie.
O tym żeby spróbować przełamać kolejną barierę dystansu non stop myślałem od dawna. 400 km już mam, więc teraz czas na 500km. Cel był znany od dawna - Solina. Myśleliśmy o niej już w zeszłym roku jednak czas nie pozwolił. W tym roku nie ma wymówek. Już w marcu ustaliłem sobie urlop, zaklepałem nocleg w Solinie i szykowałem się do jazdy. Na ten dystans jedzie ze mną Baka. Dopracowaliśmy wszystko i czekaliśmy aż nadejdzie ten sądny dzień. Wyruszamy w czwartek o 6 rano. Spotykamy się na rynku, sakwy zapakowane, mamy wszystko co potrzeba. Mamy narzędzia w razie awarii, ciepłe ciuchy na noc i pełno jedzenia. Trasę wyznaczał Baka. Mamy jechać totalnymi bokami. Wszystkie zakamarki sprawdzone na mapach, więc wiemy, że wszędzie będzie przejezdnie. Jedziemy na Kalisz. Stamtąd już bokami na Brzeziny. Muszę przyznać, że nie jedzie mi się całkiem komfortowo. Sakwa ciężka, rowerem rzuca i trochę od początku bolą nogi. Ale deptamy, spokojnie na 22km/h. Nie ma się co spieszyć. Mamy czas. Pogodę mamy idealną. Nie ma wiatru, jest ciepło, ale nie gorąco. Z Brzezin lecimy na Złoczew. Wszystko bez jakichkolwiek problemów. Powoli połykamy kilometry. Kierujemy się na Radomsko. To pierwsze większe miasto, ale udaje nam się przez nie przelecieć bez większego problemu. Z Radomska znowu wracamy na boczne drogi. Przed Pińczowem łapie nas wieczór. O godzinie 22 jest tak zimno, że ubieramy wszystko co mamy. Licznik pokazuje 8 stopni. Całe szczęście mam wszystko. Czapka, rękawiczki, komin i nawet pokrowce na buty. Jest naprawdę mega zimno. W taki sposób dojeżdżamy do Buska Zdrój. Jest noc i dobrze, bo wpadamy na trasę krajową i musimy nią jechać ponad 40km, żeby przekroczyć Wisłę. Całe szczęście mamy bardzo szerokie pobocze, bo mimo nocy jest dużo tirów. Przekraczamy Wisłę i o 1 w nocy jesteśmy w Szczucinie. Na rynku robimy pauzę i wracając na boki jedziemy dalej. Od 200 kilometra jedzie mi się już super. Na jednej z pauz wypiłem kawę, zjadłem hotdoga i odpoczęliśmy. Nogi nie bolą i jedzie się bardzo, bardzo dobrze. Nocka też nie jest straszna gdy mamy ciepłe rzeczy. Nad ranem zaczynają się górki, na razie małe, ale podjazdy są już coraz częstsze. Gdy wstaje słońce jesteśmy w Pilźnie. No i niestety tutaj znowu musimy wpaść na trasę, a teraz ruch jest już masakryczny. Przejechaliśmy tylko poboczem i chodnikami jakieś 4 km i zaczęliśmy szukać innych boków. Jazda krajówką jest zbyt niebezpieczna. Swoją drogą zauważyłem, że tutaj nigdzie nie ma ścieżek rowerowych. Znaleźliśmy trasę i bokami ominęliśmy Jasło i Krosno. Teraz kierujemy się już na Sanok. Muszę przyznać, że zmęczenie daje się już we znaki. Mamy 420km w nogach, a góry coraz wyższe. Podjazdy są ciężkie i bardzo strome. Powoli dobijamy do Sanoka. Tutaj już pełno aut. Jest przed południem, więc środek dnia. Ciąg dalszy braku jakiejkolwiek infrastruktury rowerowej trwa. Miasto jest zawalone. Przebiegają tutaj dwie trasy, z czego jedna to droga do granicy z Ukrainą. Tir na tirze. Na chodnikach pełno ludzi. Zatrzymujemy się jeszcze na zakupy i przed nami ostatnie 35km. Niestety ledwo co wyjechaliśmy po za miasto. Skończył się chodnik. Zatrzymaliśmy się na przystanku i analizujemy. Ruch straszny, brak jakiegokolwiek pobocza i ścieżki. Honor nie pozwala nam odpuszczać, ale zdrowy rozsądek zwycięża. Bezpieczeństwo jest ważniejsze. Nie ma innej drogi z Sanoka do Soliny. Trzeba około 21 km przejechać do Uherców, a ta droga jest zbyt niebezpieczna. Z ciężkim sercem stwierdzamy, że dalsza droga nie ma sensu. Mamy swoje 500km na liczniku, więc cel osiągnięty. Niestety nie wjedziemy rowerami na zaporę w Solinie. Dzwonię po ojca, który jest w Solinie. Przyjeżdża po nas autem i końcówkę dobijamy już spokojnie w samochodzie. Jadąc ten "kawałek" i patrząc przez okno utwierdzamy się w swojej decyzji. Ruch jest olbrzymi i przejazd kosztowałby nas zbyt dużo. Nie warto ryzykować.
Tak więc kolejna bariera złamana. Mam 500km ciągłej jazdy rowerem bez snu. Trasa świetna mimo nie takiego finału jakiego oczekiwałem. Czuję się zadziwiająco dobrze i dziś rano bez problemów wstałem już o 6 na kawę. Jesteśmy w Bieszczadach i przyjechaliśmy tutaj rowerami, na koniec świata. Jest pięknie.

Kalisz © tomstar

Rodzinna miejscowość :) © tomstar

Kopalnia w Bełchatowie © tomstar

Pakiet przetrwania Baki © tomstar

Pauza na 180km © tomstar

Pauza na 220km © tomstar

Zachód słońca © tomstar

Pierwsza w nocy © tomstar

Na stacji na 411 km 5 rano © tomstar

Wschód słońca © tomstar

Giant w Bieszczadach © tomstar

Widoczek © tomstar

Droga, która nas zatrzymała © tomstar

Dystans © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 500KM|, WYPRAWY|, Z BAKĄ|
- DST 103.38km
- Czas 04:09
- VAVG 24.91km/h
- VMAX 48.78km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 2173kcal
- Podjazdy 441m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Na dobicie stówa
Niedziela, 28 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 0
Na dziś mała stówka na rozjeżdżenie po wczorajszej dwusetce. Umówiłem się z Baka na 6 rano. Nie chciało mi się jak cholera, ale wstałem, uszykowałem się i wyszedłem. Godzina 6 Baki nie ma. Jadę więc i myślę, że najwyżej przejadę jakieś 50km i wrócę do domu. Ale jeszcze wykręcam żeby przejechać obok Baki i zobaczyć czy gdzieś go nie trafię. Był pod domem, jeszcze się szykował. Jedziemy więc na zaplanowana stówę. Dziś wiatr wieje dokładnie w przeciwną stronę niż wczoraj. Lecimy na Odolanów i bokami obok Ostrowa wracamy. Robimy tylko jedną pauzę w Odolanowie na śniadanie. Jedzie się zadziwiająco dobrze. Myślałem, że po wczorajszym 200km będę dziś zmęczony i będą boleć nogi, ale nic takiego się nie stało. Jechało się przyjemnie i o 10:30 jesteśmy już w domu.

Jedyna pauza w Odolanowie na parówe © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 205.90km
- Czas 08:10
- VAVG 25.21km/h
- VMAX 48.48km/h
- Temperatura 25.0°C
- Kalorie 4282kcal
- Podjazdy 686m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsze dzwieście w tym roku
Sobota, 27 maja 2017 · dodano: 27.05.2017 | Komentarze 0
Kolejny weekendowy wyjazd. Tym razem na 200 km. Umawiam się z Baką na 5 rano. Nie ma co marnować dnia, bo pogoda ma być super, dlatego chce szybko wrócić do domu. Trzeba wydłużyć dystans, bo 100km przychodzi mi już bez problemu, więc muszę sprawdzić się na 200km. Do wyjazdu zostało dwa tygodnie, więc formę trzeba szlifować. Lecimy do Powidza. Kierujemy się na Słupcę. Od rana dość chłodno. Musimy mieć długie bluzy, a i palce dość zmarzły. W Słupcy na stacji pijemy kawę i jemy parówę. Potem lecimy na Powidz. Tam odpoczywamy chwilę na plaży. Robi się już ciepło, więc ściągamy bluzy. Lecimy dalej kółeczkiem na Przybrodzin i potem na Kleczew. W Jutrosinie robimy dłuższą pauzę. W takim słońcu nie chce się deptać. Przez Licheń przelatujemy, a pauzę robimy dopiero w Starym Koninie. Tu też chwilę odpoczywamy. Potem po uzupełnieniu zapasu wody pojechaliśmy w stronę domu. Jeszcze musimy odbić z powrotem na Gizałki i potem już do domu.

Na stacji w Słupcy © tomstar

Powidz © tomstar

Rowerki w Powidzu © tomstar

W Jutrosinie © tomstar

Na rynku w Koninie © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 200KM|, Z BAKĄ|
- DST 116.59km
- Czas 04:44
- VAVG 24.63km/h
- VMAX 50.74km/h
- Temperatura 17.0°C
- Kalorie 2438kcal
- Podjazdy 538m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem wygrana walka z wiatrem
Niedziela, 21 maja 2017 · dodano: 21.05.2017 | Komentarze 0
Dzisiaj powtórka z rozrywki, tylko tym razem z Baką. Mieliśmy wykręcić coś więcej, ale niestety wiatr nie przestaje wiać, a nie mamy zamiaru dzisiaj się z nim męczyć. Wyznaczamy więc trasę na około 100 km. Wystarczy. Baka dziś prowadzi. Spotykamy się o 7 rano i lecimy na Grab. potem odbijamy na Pyzdry. Cały czas mamy pod wiatr, ale zadziwiająco dobrze się dziś jedzie. Nie jest on wcale tak mocno przeszkadzający. Teraz tylko trochę się pomęczymy, ale za to do domu będzie z wiatrem. W Pyzdrach robimy małą przerwę, a potem bokami, wzdłuż Warty do Krzykosów, żeby kawałek jadąc po trasie 11 wbić się z powrotem na boczne drogi w stronę Jarocina. Teraz mamy już wiatr albo z boku, albo z tyłu. Jest dobrze. Robi się jeszcze cieplej i spokojnie wracamy do domu.

Pauza w Pyzdrach © tomstar

Statuetka © tomstar

Standardowy selfik musi być © tomstar

Ścieżka z Jarocina © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 118.71km
- Czas 04:55
- VAVG 24.14km/h
- VMAX 41.77km/h
- Temperatura 10.0°C
- Kalorie 2433kcal
- Podjazdy 451m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Nowe zakamarki
Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 27.04.2017 | Komentarze 0
Mam dwa dni urlopu przed długim weekendem. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem pogodę na czwartek. Pierwszy i jedyny na razie dzień bez wiatru i deszczu. Nie ma co się zastanawiać. Od razu piszę do Baki czy ma wolne. Złożyło się super, bo też miał. Więc umawiamy się na 9 i lecimy. Oczywiście plan na stówę. Lecimy na Odolanów i Krotoszyn. Ze względu, że mamy środek tygodnia staramy się unikać główniejszych dróg. Dlatego z Odolanowa do Krotoszyna lecimy bokami, którymi jeszcze nie jeździliśmy. Dwa razy potrzebna była mapa, bo mimo, że to nasze tereny nie znamy tych bocznych dróg. Ale dobrze zrobiliśmy, bo tutaj spokój i bardzo ładne drogi. W Krotoszynie robimy sobie pauzę na obiad i lecimy do domu przez Dobrzycę. Muszę przyznać, że trochę się zmęczyłem. Mało wyjazdów w tym roku i nogi nie rozjeżdżone. Trzeba na ostro wziąć się za pedałowanie w maju.

Pauza w Raszkowie © tomstar

Pauza w Krotoszynie © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 104.27km
- Czas 04:21
- VAVG 23.97km/h
- VMAX 41.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Kalorie 2583kcal
- Podjazdy 976m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Spokojna stówa po okolicy
Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 0
Pogoda wyśmienita i nie mogło być inaczej żeby nie pojechać rowerem. Umówiłem się z Baką na mała stówę. Spotykamy się u mnie o 10.30 i lecimy. Dziś nawiguje Baka. Prowadzi bokami na Jarocin, Żerków i potem tak samo bokami do domu. Do Jarocina lecimy inaczej niż zwykle. Prowadzi tutaj świetna droga, która w ostatnim czasie została wyremontowana i zrobiono duży pas dla rowerów. Jechało się tam świetnie. Dziś na spokojnie, nie ma spiny. Wieje trochę wiatr, ale nie jest tak źle. Świeci piękne słońce, nie ma wcale chmur, jedzie się rewelacyjnie. Po drodze spotykamy wielu rowerzystów, którzy także wykorzystują dobrą pogodę. Muszę przyznać, że jestem trochę zmęczony, ale to dopiero mój trzeci wyjazd w tym roku, a już druga stówa. Trzeba się rozjeździć, bo mało czasu, a w czerwcu robimy atak na 500km.

Droga na Jarocin © tomstar

W Żerkowie na rynku © tomstar

Na pauzie © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 101.64km
- Czas 04:05
- VAVG 24.89km/h
- VMAX 44.67km/h
- Temperatura 12.0°C
- Kalorie 2632kcal
- Podjazdy 793m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza stówa w tym roku
Sobota, 4 marca 2017 · dodano: 04.03.2017 | Komentarze 0
Tego mi brakowało. Dobrze, że ta zima już się kończy, bo naprawdę brakowało mi wyjazdów rowerowych. Pogoda na ten weekend zapowiadała się przepiękna, więc nie było innej możliwości jak wyjechać na trasę. Piszę do Baki czy ma wolne w sobotę. "A mam" odpowiada. No to wiadomo, że lecimy razem. Zaczynamy mocno, bo od razu rzucamy się na dystans 100km. Nie ma co się patyczkować, bo przed nami ciekawy sezon. Trzeba się rozjeździć. Zastanawiamy się tylko gdzie pojechać. Mimo ciepła i słońca ma trochę wiać, więc ustawiamy trasę tak aby wykorzystać najlepiej wiatr w plecy. Postanawiamy pojechać na Koźminek, około 40km będzie pod wiatr, ale reszta z wiatrem w drodze do domu. Trochę obawiam się tej stówy, bo tak nagle, bez przygotowań wyskakujemy na taki dystans. Jednak wcale nie jest źle. Jedzie się dobrze mimo wiatru, a nawet po przejechaniu kawałka drogi ściągamy jedne bluzy. Jest na prawdę ciepło. Tak na prawdę oboje testujemy rowerki, ja cały czas po ostatnich zmianach, a Baka po całkowitej wymianie napędu z mtb na szosową Ultegrę. Pomimo wiatru jedzie się przyjemnie i nie jest tak źle jakby się wydawało. Robimy kółeczko do Koźminka i wracamy bokami przez Stawiszyn. Na końcu znowu chwilę pod wiatr, ale tragedii nie ma. Bardzo się cieszę, że znowu można normalnie i daleko jeździć.

Trasa na Koźminek © tomstar

Rowerki © tomstar

Nad jeziorkiem za Koźminkiem © tomstar

I znowu rowerki © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 100KM|, Z BAKĄ|
- DST 223.71km
- Czas 09:01
- VAVG 24.81km/h
- VMAX 44.26km/h
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 5854kcal
- Podjazdy 4891m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
No to jedziemy do Leszna
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 · dodano: 15.08.2016 | Komentarze 0
Mamy dziś dzień wolny, nic do roboty, więc nie ma co marnować tak ładnego dnia i trzeba wyskoczyć na większy wyjazd. Planowałem pojechać do Uniejowa i Turku, ale pogoda zapowiada dziś mocny wiatr na wschód, więc cała drogę powrotną, czyli jakieś 120km mielibyśmy pod wiatr. Trzeba więc pojechać w drugą stronę. Nie byłem jeszcze w Lesznie. Wyznaczam trasę i okazuje się, że tutaj także można wykręcić idealne dwieście kilometrów, tak jak planowałem. Umawiam się z Baką na 6 rano. Lecimy na Jarocin, potem bokami na Dolsk. Strasznie nam się nie chce, jedziemy wolno, bo około 22 km/h, całą drogę gadamy i się wygłupiamy. Stwierdzam nawet, że jakoś dzisiaj nam nie idzie. Mamy pod wiatr, ale na całe szczęście od rana jest on słaby. W Dolsku robimy większą pauzę na plaży, analizujemy jeszcze drogę i lecimy na Leszno. Tutaj trochę przyspieszamy, wpadamy na drogę wojewódzką, więc dobry asfalt i można pośmigać na lemondkach. W Lesznie mamy na licznikach już 120 km. Z tego co wyliczyłem wyjdzie nam więcej niż 200 km. Odpoczywamy na rynku i jedziemy w stronę miasta Poniec. Leszno duże, duży ruch, ale mają tutaj bardzo dobre ścieżki. Także przebijamy się w miarę szybko przez miasto i wylatujemy na Pawłowice i Poniec. Ktoś odwalił tutaj kawał dobrej roboty, bo całą drogę mamy świetną, asfaltową ścieżkę, bardzo szeroką i równą. W dodatku prowadzącą przez las. Duży tutaj ruch rowerowy, ale ścieżka szeroka i można szybko lecieć. Teraz bokami kierujemy się na Krobię i Pępowo. Wiatr mamy w plecy, więc jedzie się o wiele lepiej. I dobrze, bo dziś raczej słaby dzień i mało mamy mocy. Nie wykrzesałbym za dużo siły gdybym miał dymać pod wiatr. Z Pępowa jedziemy na Pogorzelę, tam kiełbacha na stacji i teraz już bez przerwy do domu. Dojechaliśmy punktualnie o 18. Muszę przyznać, że jestem wydymany. Od samego rana nie miałem energii, ale mimo wszystko dobrze, że wyjechałem, bo zaliczyliśmy kilka nowych gmin.

Wschód słońca © tomstar

Na rynku w Dolsku © tomstar

Na pomoście w Dolsku © tomstar

Baka analizuje mapę © tomstar

Jezioro w Dolsku © tomstar

Rynek w Lesznie © tomstar

Na rynku w Lesznie © tomstar

Droga na Poniec © tomstar

Na rynku w Krobi © tomstar
Kategoria POWYŻEJ 200KM|, Z BAKĄ|
- DST 74.42km
- Czas 02:48
- VAVG 26.58km/h
- VMAX 46.87km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2084kcal
- Podjazdy 1181m
- Sprzęt Giant Roam 2 Disc
- Aktywność Jazda na rowerze
Mała siedemdziesiątka z Baką
Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0
Dziś ponownie powtórka z wczoraj, czyli mały, szybki wypad o 9. Maluda jak zwykle poszła na dyżur do babci, więc ja mogę na szybko wyskoczyć. Dziś dołączył Baka. Mam czas tylko do 13, więc plan na małe 70km do Żerkowa. Pogoda jest świetna, chociaż cały czas mocno wieje wiatr. Tym razem początek trasy mamy pod wiatr, a powrót z wiatrem. Jedziemy bez przerwy przez Dobrzycę do Jarocina. Zatrzymujemy się tylko tam na małego batona i jedziemy dalej. Przez Żerków także przejeżdżamy bez przerwy i tak przez Grab walimy już do domu. Spokojny dystans zrobiony, w domu jestem punktualnie o 12, więc chwilę mam w zapasie.

Rowerki na przerwie w Jarocinie © tomstar
Kategoria |50-100KM|, Z BAKĄ|