Info

avatar


Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.


Przejechałem już: 63095.50 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.30 km/h .
Więcej o mnie.

DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS

WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl


Archiwum bloga

  • DST 82.31km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:52
  • VAVG 21.29km/h
  • VMAX 43.14km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Kalorie 2012kcal
  • Podjazdy 598m
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100-V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na żywioł bez mapy

Sobota, 29 czerwca 2013 · dodano: 29.06.2013 | Komentarze 4

Dziś postanowiłem sprawdzić troszkę moją Meridę w trudniejszym terenie. Udałem się do pobliskich, dość dużych dwóch lasów. Starałem się wykręcić z głównego, ubitego szlaku i przejechać trochę po mniej uczęszczanych ścieżkach. Było bardzo mokro i szybko las wywinął mi ładnego psikusa :) Na jednej z dróg widzę przed sobą kałuże. Mówię sobie, dam rade, przejadę, a tu niespodzianka. Koło nagle wpada w wodę na połowę swojej wysokości. Rower stop, a ja nogami w te kałuże, wody było dużo ponad kostki. Nie dało się jechać. Cóż, rower do góry i dreptam jakieś 50-60 metrów w tej "kałuży". Buty mokre, że można z nich wykręcać wodę. Jakoś przebrnąłem i pojechałem dalej. Po drodze trafiłem jeszcze na kilka takich niespodzianek, ale na całe szczęście już nie takie duże. Przebiłem się przez jeden las i pojechałem do drugiego. Tutaj już łatwiej, nie zapuszczałem się za głęboko :) Wykręciłem swoje, mały odpoczynek, banan i soczek i już w miarę, prawie asfaltowymi drogami do domu. Rowerek dał rade, co Merida to Merida. Wypad się udał, chociaż nogi bolą dziś trochę bardziej niż zwykle. Jeszcze tam wrócę, bo las na prawdę bardzo duży i jest gdzie tam jeździć. Na koniec zawitałem jeszcze do parku i pałacyku w Dobrzycy.






To jest ten zdradliwy przejazd. Wody nie widać, ale ona tam jest, głęboka :)







Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|



Komentarze
tomstar
| 11:28 niedziela, 30 czerwca 2013 | linkuj potrafią być agresywne :) raz pogoniły mnie i moją córę :)
romulus83
| 10:13 niedziela, 30 czerwca 2013 | linkuj A gęsi w Dobrzycy nie wywinęły psikusa? :) Mnie próbowały straszyć jak tam byłem.
tomstar
| 16:59 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj dziękuję wystarczy :) limit wyczerpałem :) teraz bede już grzeczny :P
sebleg
| 12:09 sobota, 29 czerwca 2013 | linkuj Uśmiechnij się :p kałuża zaliczona , teraz jeszcze czas na pierwsze szlify :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kukie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]