Info

avatar


Mam na imię Tomek vel tomstar opisuję tutaj moje duże, średnie i mniejsze wyjazdy rowerowe. Jeżeli chcesz mi potowarzyszyć zapraszam do lektury i komentarzy. Pochodzę z Pleszewa, nie za dużej miejscowości w Wielkopolsce niedaleko Kalisza i Jarocina. Jeżdżę przede wszystkim po asfalcie, a wyjazdy traktuję jako wycieczkę i przygodę. Towarzyszy mi mój Giant, a w trasy staram się wyjeżdżać z przyjaciółmi.


Przejechałem już: 63213.04 kilometrów
W tym w terenie: 604.00
Moja średnia prędkość: 26.30 km/h .
Więcej o mnie.

DODAJ WPIS
PROFIL
WYLOGUJ
KANAŁ RSS

WYSZUKAJ NA BLOGU TOMSTAR

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl


Archiwum bloga

  • DST 102.95km
  • Czas 03:32
  • VAVG 29.14km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2146kcal
  • Podjazdy 432m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo

Środa, 17 maja 2017 · dodano: 17.05.2017 | Komentarze 0

Ale mi się dziś fantastycznie jechało. Nadszedł czas na ostre przygotowania przed wyprawą do Soliny. Wszystkie zawody już za mną, więc każdą wolną chwilę chcę spędzić na rowerze. Dziś pogoda idealna więc zaraz po pracy wskakuję na rower. Plan na co najmniej 60km, ale planowałem 80km. Wszystko zależało jak mi się będzie jechać. No i okazało się, że jechało się świetnie. Cały czas prędkość utrzymywałem na poziomie 30km/h. Miałem z wiatrem, więc leciało się super. Gdy wykręciłem w Czerminie na Koźmin przypomniałem sobie o fajnej trasie Baki do Jarocina. Szybkie obliczenia w głowie i dochodzę do wniosku, że wyjdzie akurat 100km. Nie ma co, warunki są super, jedzie się wyśmienicie, więc jadę. Średnia lekko spadła, ale cały czas, do samego domu cisnąłem tyle ile mogłem. Ależ było genialnie.
Pauza w Czerminie
Pauza w Czerminie © tomstar
Pauza przed Dobrzycą
Pauza przed Dobrzycą © tomstar


  • DST 51.75km
  • Czas 01:51
  • VAVG 27.97km/h
  • VMAX 45.02km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1095kcal
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test nowych oponek

Czwartek, 11 maja 2017 · dodano: 11.05.2017 | Komentarze 0

Jechało się dziś rewelacyjnie. W końcu pogoda zrobiła się świetna i można wyskoczyć na rowerek. Dodatkowo chciałem przetestować nowe opony. Niestety stare Marathony Plus Tour zaczęły się psuć. Szkoda, bo bieżnik jest w stanie prawie idealnym, ale boki zaczęły się "siepać" i w niektórych miejscach przetarła się guma i wyszedł drut. Nie chcę ryzykować, że opona strzeli mi gdzieś na trasie dlatego zainwestowałem w nowe oponki. Tym razem w Marathony Racery. Opona ma rozmiar 1,35 i znikomy bieżnik. Jest masakrycznie twarda. Rower wydaje się być sztywniejszy i o wiele szybszy. Jedzie się na prawdę rewelacyjnie. Dla moich potrzeb opona jest idealna. Testy zaliczone i jestem bardzo zadowolony z zakupu.
Nowe oponki
Nowe oponki © tomstar
Park w Dobrzycy
Park w Dobrzycy © tomstar
Rowerek
Rowerek © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 60.00km
  • Czas 02:32
  • VAVG 23.68km/h
  • VMAX 35.81km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 1000kcal
  • Podjazdy 129m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Hardcorowe rozciąganie

Środa, 3 maja 2017 · dodano: 03.05.2017 | Komentarze 0

Przedwczoraj byliśmy razem z żoną w Myślenicach na Runmageddonie. Robiliśmy Hardcora. Przebiegliśmy po górach 24 km i zrobiliśmy ponad 70 przeszkód. Ale nie ma czasu na odpoczynek. Czuję się zadziwiająco dobrze, więc postanowiłem wyskoczyć na rower żeby trochę porozciągać nogi. W niedzielę jedziemy na Wings for Life do Poznania, więc nie chce przesadzać, ale formę trzymać trzeba. Nogi nie bolą, siła jest, więc lecimy. Sprawdzam pogodę. Nie ma padać, a wiatr mam na zachód. Dobrze się składa, bo wyznaczam sobie trasę tak, że będę go miał albo w plecy, albo z boku. Nie spinam się, lecę powolutku, na podjazdach wrzucam lekkie biegi, tak żeby tylko nogi lekko pracowały. Zrobiłem sobie trzy pauzy na rozciągnięcie. Jechało się zadziwiająco dobrze. Myślałem, że po tak ogromnym wysiłku na Hardcorze będzie gorzej. Ale jechało się super.
Ja na przeszkodzie na trasie Hardcora w Myślenicach
Ja na przeszkodzie na trasie Hardcora w Myślenicach © tomstar
I moja kochana żona na trasie Hardcora
I moja kochana żona na trasie Hardcora © tomstar
Na moście przed Jankowem
Na moście przed Jankowem © tomstar
Przed Choczem
Przed Choczem © tomstar
Za Gizałkami
Za Gizałkami © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 118.71km
  • Czas 04:55
  • VAVG 24.14km/h
  • VMAX 41.77km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 2433kcal
  • Podjazdy 451m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nowe zakamarki

Czwartek, 27 kwietnia 2017 · dodano: 27.04.2017 | Komentarze 0

Mam dwa dni urlopu przed długim weekendem. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem pogodę na czwartek. Pierwszy i jedyny na razie dzień bez wiatru i deszczu. Nie ma co się zastanawiać. Od razu piszę do Baki czy ma wolne. Złożyło się super, bo też miał. Więc umawiamy się na 9 i lecimy. Oczywiście plan na stówę. Lecimy na Odolanów i Krotoszyn. Ze względu, że mamy środek tygodnia staramy się unikać główniejszych dróg. Dlatego z Odolanowa do Krotoszyna lecimy bokami, którymi jeszcze nie jeździliśmy. Dwa razy potrzebna była mapa, bo mimo, że to nasze tereny nie znamy tych bocznych dróg. Ale dobrze zrobiliśmy, bo tutaj spokój i bardzo ładne drogi. W Krotoszynie robimy sobie pauzę na obiad i lecimy do domu przez Dobrzycę. Muszę przyznać, że trochę się zmęczyłem. Mało wyjazdów w tym roku i nogi nie rozjeżdżone. Trzeba na ostro wziąć się za pedałowanie w maju.
Pauza w Raszkowie
Pauza w Raszkowie © tomstar
Pauza w Krotoszynie
Pauza w Krotoszynie © tomstar


  • DST 100.34km
  • Czas 04:01
  • VAVG 24.98km/h
  • VMAX 53.54km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Kalorie 2096kcal
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejna stówa

Niedziela, 9 kwietnia 2017 · dodano: 09.04.2017 | Komentarze 0

Nadszedł czas aby zacząć już intensywnie jeździć rowerem. W zeszłym tygodniu przebiegłem swój pierwszy w życiu półmaraton z dobrym czasem 1:37, więc dałem sobie tydzień na odpoczynek. W sumie nikt się nie odzywał, więc postanowiłem pojechać sam. Potrzebowałem takiego wyjazdu. Sam, w ciszy, jadąc tylko przed siebie. Pogoda jest świetna, słaby wiatr, nie za zimno i bez słońca. Plan oczywiście na 100km. Staram się już na mniejsze dystanse nie wyjeżdżać, bo trzeba się ostro szykować na czerwiec. Jadę więc standardem na Ostrów i Kalisz. Mamy tutaj obcykane kółeczko idealne na 100km. Po drodze dwie stacje jakbym zgłodniał, więc można lecieć. Jedzie się bardzo przyjemnie i nie jest tak źle. Pod koniec mam trochę pod wiatr i nogi lekko zmęczone, ale wyjazd udany. Nie ma wyjścia skoro za dwa miesiące chce przejechać na raz 500km. Trzeba ostro trenować.
Pauza w Raszkowie
Pauza w Raszkowie © tomstar
Pauza na Piaskach w Ostrowie
Pauza na Piaskach w Ostrowie © tomstar
Przed Kaliszem
Przed Kaliszem © tomstar
Pauza pod Decathlonem w Kaliszu
Pauza pod Decathlonem w Kaliszu © tomstar


  • DST 104.27km
  • Czas 04:21
  • VAVG 23.97km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 2583kcal
  • Podjazdy 976m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spokojna stówa po okolicy

Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 0

Pogoda wyśmienita i nie mogło być inaczej żeby nie pojechać rowerem. Umówiłem się z Baką na mała stówę. Spotykamy się u mnie o 10.30 i lecimy. Dziś nawiguje Baka. Prowadzi bokami na Jarocin, Żerków i potem tak samo bokami do domu. Do Jarocina lecimy inaczej niż zwykle. Prowadzi tutaj świetna droga, która w ostatnim czasie została wyremontowana i zrobiono duży pas dla rowerów. Jechało się tam świetnie. Dziś na spokojnie, nie ma spiny. Wieje trochę wiatr, ale nie jest tak źle. Świeci piękne słońce, nie ma wcale chmur, jedzie się rewelacyjnie. Po drodze spotykamy wielu rowerzystów, którzy także wykorzystują dobrą pogodę. Muszę przyznać, że jestem trochę zmęczony, ale to dopiero mój trzeci wyjazd w tym roku, a już druga stówa. Trzeba się rozjeździć, bo mało czasu, a w czerwcu robimy atak na 500km.
Droga na Jarocin
Droga na Jarocin © tomstar
W Żeowie na rynku
W Żerkowie na rynku © tomstar
Na pauzie
Na pauzie © tomstar


  • DST 101.64km
  • Czas 04:05
  • VAVG 24.89km/h
  • VMAX 44.67km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 2632kcal
  • Podjazdy 793m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwsza stówa w tym roku

Sobota, 4 marca 2017 · dodano: 04.03.2017 | Komentarze 0

Tego mi brakowało. Dobrze, że ta zima już się kończy, bo naprawdę brakowało mi wyjazdów rowerowych. Pogoda na ten weekend zapowiadała się przepiękna, więc nie było innej możliwości jak wyjechać na trasę. Piszę do Baki czy ma wolne w sobotę. "A mam" odpowiada. No to wiadomo, że lecimy razem. Zaczynamy mocno, bo od razu rzucamy się na dystans 100km. Nie ma co się patyczkować, bo przed nami ciekawy sezon. Trzeba się rozjeździć. Zastanawiamy się tylko gdzie pojechać. Mimo ciepła i słońca ma trochę wiać, więc ustawiamy trasę tak aby wykorzystać najlepiej wiatr w plecy. Postanawiamy pojechać na Koźminek, około 40km będzie pod wiatr, ale reszta z wiatrem w drodze do domu. Trochę obawiam się tej stówy, bo tak nagle, bez przygotowań wyskakujemy na taki dystans. Jednak wcale nie jest źle. Jedzie się dobrze mimo wiatru, a nawet po przejechaniu kawałka drogi ściągamy jedne bluzy. Jest na prawdę ciepło. Tak na prawdę oboje testujemy rowerki, ja cały czas po ostatnich zmianach, a Baka po całkowitej wymianie napędu z mtb na szosową Ultegrę. Pomimo wiatru jedzie się przyjemnie i nie jest tak źle jakby się wydawało. Robimy kółeczko do Koźminka i wracamy bokami przez Stawiszyn. Na końcu znowu chwilę pod wiatr, ale tragedii nie ma. Bardzo się cieszę, że znowu można normalnie i daleko jeździć.
Trasa na Koźminek
Trasa na Koźminek © tomstar
Rowerki
Rowerki © tomstar
Nad jeziorkiem za Koźminkiem
Nad jeziorkiem za Koźminkiem © tomstar
I znowu rowerki
I znowu rowerki © tomstar


  • DST 53.03km
  • Czas 02:07
  • VAVG 25.05km/h
  • VMAX 35.07km/h
  • Temperatura -4.0°C
  • Kalorie 1105kcal
  • Podjazdy 234m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozpoczynamy sezon

Sobota, 28 stycznia 2017 · dodano: 28.01.2017 | Komentarze 0

W końcu, po dużej przerwie wskoczyłem znowu na rower. To, że nie jeździłem rowerem nie oznacza, że nie byłem aktywny. W tym czasie udało mi się zrobić Weterana Runmageddonu oraz uczestniczyłem w wielu biegach. Z nowym rokiem postanowiłem wymienić w rowerze obręcze i szprychy, gdyż te które miałem już były wysłużone. Szprychy jeździły ze mną od samego początku i były ostatnim seryjnym elementem roweru. W tym momencie oprócz ramy wszystko mam wymienione. Rower odebrałem ze serwisu w czwartek i było tylko kwestią czasu kiedy polecę na testy. Dziś pogoda wyśmienita. Mimo, że zimno to świeci piękne słońce i jest sucho. Zjadłem obiad i o 13 wyjechałem. Zaplanowałem małe 50km. Nie ma co na początek przesadzać z dystansem. Robię małe kółeczko na Taczanów, Koźminek i potem na Dobrzycę. Jedzie się super, chociaż muszę przyznać, że po tak długiej przerwie musiałem się znowu przyzwyczaić do rowerka. Wszystko działa bez zarzutu, małe poprawki tylko na przerzutkach i będzie ok. Pod koniec czułem już zimno więc bez kombinacji wróciłem do domu. Trzeba zacząć planować więcej wyjazdów, bo forma sama się nie robi, a plany na ten rok jak zwykle ambitne.
Nowe oblicze Gianta
Nowe oblicze Gianta © tomstar
W trasie
W trasie © tomstar
Pejzaż zimowy
Pejzaż zimowy © tomstar
Trasa na Dobrzycę
Trasa na Dobrzycę © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|


  • DST 73.14km
  • Teren 65.00km
  • Czas 05:06
  • VAVG 14.34km/h
  • VMAX 40.02km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 5664kcal
  • Podjazdy 1751m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Orient Niegowa - Jura Krakowsko - Częstochowska

Sobota, 8 października 2016 · dodano: 09.10.2016 | Komentarze 4

Ostatni w tym roku Bike Orient zawędrował do Jury Krakowsko - Częstochowskiej, a dokładnie do miejscowości Niegowa. Niestety w tym sezonie udało nam się wystartować tylko raz. Także ostatnich zawodów nie mogliśmy sobie odpuścić. Pojechaliśmy tylko we dwóch. Ekipa nam się jakoś wykruszyła, ale delegacja pojechała, tym bardziej, że mieliśmy zaległe nagrody do zawiezienia. Rowerki uszykowaliśmy już w piątek i auto czekało gotowe na podwórku. Umówiliśmy się na czwartą rano, dlatego musiałem wstać już o trzeciej. Wypiłem kawę, zjadłem coś i pojechałem po Miłosza. U niego małe pakowanie i ruszyliśmy w trasę.

 4 rano przed wyjazdem
4 rano przed wyjazdem © tomstar
Było zimno i mokro i cały czas padał deszcz. Praktycznie przez całą drogę. Pogoda nie była raczej ciekawa i nie zapowiadało się, że może się wypogodzić. Pojechaliśmy na Częstochowę, a na miejscu byliśmy już o 7:30. Dobrze, bo musieliśmy zanieść nagrody i rozwiesić baner Domeru. Pierwsze co zrobiliśmy to napiliśmy się gorącej kawy i zjedliśmy śniadanie. Uczestnicy zaczęli się dopiero zjeżdżać. Odebraliśmy pakiety startowe i zaczęliśmy szykować rowery. Cały czas w deszczu.
Na miejscu, szykujemy się
Na miejscu, szykujemy się © tomstar
Rowerek już gotowy
Rowerek już gotowy © tomstar
W międzyczasie przyjechał nasz znajomy z trasy Przemek. Przywitaliśmy się i chwilę porozmawialiśmy. Przed startem miałem dylemat czy jechać swoim rowerem czy pożyczyć od Wojtka. W końcu postanowiłem pojechać swoim mimo, że mam sztywny widelec i muszę zmienić opony. Rowerek i tak pójdzie na duży przegląd, a felgi i szprychy wymagają wymiany, więc mogę spokojnie trochę go dzisiaj pokatować. Czekamy na start. Poszliśmy pod duży namiot gdzie miała odbyć się odprawa i rozdawanie map.
Rozdawanie map
Rozdawanie map © tomstar
Przygotowaliśmy się do startu, wysłuchaliśmy wszystkich informacji i zabraliśmy mapy. Stanęliśmy sobie z boku w małym namiocie i zaczęliśmy analizować mapy. Mieliśmy mały dylemat jak pojechać, bo punkty były bardzo specyficznie rozmieszczone i trasa nie wydawała się wcale oczywista. Można było wyznaczyć wiele opcji przejazdu i trafić w trasę optymalną było trudno. Chwilę nam zajęło wyznaczyć trasę. Ale w końcu postanowiliśmy zacząć zbierać punkty na południe od Niegowa, a potem pojechać na zachód i złapać punkty rozmieszczone nad miastem startu. Wyznaczając trasę staraliśmy się omijać punkty umieszczone w lasach, bo nawigacja po licznych i krętych ścieżkach nie idzie nam za dobrze. Nie było to łatwe, bo dużo punktów rozmieszczonych było właśnie w lesie. Lecimy na punkt oznaczony jako numer 6, niestety w środku lasu. Odbijamy z duktu i szukamy. Na cale szczęście spotkaliśmy jeszcze kilku innych zawodników i wspólnymi siłami znaleźliśmy punkt.
Pierwszy punkt 6 - Koniec ścieżki
Pierwszy punkt 6 - Koniec ścieżki © tomstar
Odbijamy karty i jedziemy dalej. Teraz kierujemy się na punkt oznaczony jako numer 9 Róg lasu. Trzeba przyznać, że teren trudny i bardzo dużo górek. A jak dodamy jeszcze, że większość trasy przez lasy otrzymamy przepis na duże zmęczenie. W lasach jest bardzo mokro i dużo błota, ścieżki są śliskie. A podjazdy i zjazdy stają się przez to niebezpieczne. Na trasie nie spotykamy teraz za dużo uczestników. Dojeżdżamy na miejsce i szukamy punktu. Dojechał do nas jeszcze jeden rowerzysta i szukamy razem. Troszkę błądzimy, ale słyszymy na górce głosy, w kierunku których się udaliśmy. To tam jest punkt.
Podczas szukania drugiego punktu
Podczas szukania drugiego punktu © tomstar
Drugi punkt 9 - Róg lasu
Drugi punkt 9 - Róg lasu © tomstar
Wracamy do rowerów. Spotykamy jeszcze ekipę, która także właśnie przyjechała i nawzajem sobie pomagamy. My im pokazujemy gdzie mają szukać, a oni doradzili nam żebyśmy nie jechali drogą, którą oni właśnie przybyli. Jest tam straszne błoto i ciężko się przebić. Postanawiamy więc trochę dołożyć drogi i pojechać w przeciwną stronę, ale za to ubitą, dobrą drogą. Wybór był bardzo dobry. Ponieważ gdy wyjechaliśmy na asfalt okazało się, że mamy kilkukilometrowy zjazd w kierunku miejscowości Zdów. Zatrzymujemy się jeszcze na chwilę żeby zjeść batony i lecimy. Pięknie i bardzo szybko lecimy na dół. Po drodze mijamy kilku rowerzystów, którzy mozolnie wspinają się pod górę. Do trzeciego w naszej kolejności punkty dojeżdżamy bardzo szybko i łatwo. Dobrze, bo zdobycie dwóch pierwszych zajęło nam półtora godziny. Tu także spotykamy innych rowerzystów. Razem podejmujemy punkt i jedziemy dalej.
Trzeci punkt 5 - Skraj Młodnika
Trzeci punkt 5 - Skraj Młodnika © tomstar
Cofamy się na czerwony szlak, który ma nas zaprowadzić prosto i szybko do kolejnego punktu. Piękną asfaltową drogą dojeżdżamy pod ruiny zamku. Wspinamy się na górę i łapiemy punkt. Robimy tutaj trochę zdjęć, bo widok przedni i chwilę odpoczywamy. Wokoło pełno skał wystających z lasów. Po drodze mijaliśmy także inny zamek. Bardzo tutaj pięknie.
Czwarty punkt 12 - Podstawa skały
Czwarty punkt 12 - Podstawa skały © tomstar
Zamek przy punkcie
Zamek przy punkcie © tomstar
I teraz mamy dylemat, bo kolejny punkt umieszczony jest znowu w środku lasu. Dodatkowo prowadzi do niego wiele krętych ścieżek. Znając nasze szczęście na pewno pobłądzimy i stracimy dużo czasu żeby go znaleźć. Szukamy innego rozwiązania. Liczymy punkty i próbujemy wymyślić jaki inny punkt możemy dodać, żeby mieć wymagane jedenaście. Niestety nic nie wymyśliliśmy, każda zmiana doda nam wielu kilometrów, a ten punkt mamy praktycznie pod nosem. Trudno, próbujemy, najwyżej trochę się zakręcimy. Postanawiamy po raz kolejny dodać trochę kilometrów, ale jechać asfaltem i od jak najbardziej dogodnej strony wbić się w las. Jednak po drodze postanawiamy zaryzykować i załapać jedną ze ścieżek, która w teorii powinna doprowadzić nas prosto na punkt. Oczywiście trochę źle skręciliśmy i odbiliśmy około kilometra w bok. Jednak bardzo szybko orientujemy się w terenie i zawróciliśmy w dobrym miejscu. Punkt znaleźliśmy w miarę szybko, wbrew temu czego się obawialiśmy. Poszło nam bardzo łatwo.
Piąty punkt 3 - Koniec ścieżki
Piąty punkt 3 - Koniec ścieżki © tomstar
Wyjeżdżając z lasu spotkaliśmy małżeństwo, które przyjechało na grzyby. Pokazali nam gdzie pojechać, aby najszybciej dostać się do Żarek gdzie mieścił się bufet. Dojeżdżamy do asfaltowej ścieżki, która wiedzie przez środek lasu. Muszę przyznać, że infrastruktura rowerowa w tej okolicy jest świetna. Wszędzie pełno asfaltowych ścieżek, wszystko pięknie oznaczone. Dzięki tym ścieżkom można szybko i łatwo przemieszczać się pomiędzy ważniejszymi punktami Jury. Lecimy szybko do Żarek. Tam znajdujemy punkt kontrolny, na którym jest bufet. Byłem tak głodny, że zjadłem chyba wszystko co tam mieli. Batony, placki, banany i ciepłą herbatę. Troszkę tutaj odpoczęliśmy i pojechaliśmy dalej.
Szósty punkt 1 - Bufet
Szósty punkt 1 - Bufet © tomstar
Teraz kierujemy się na punkt oznaczony jako 18 - Dół. Jest on także w lesie, ale dojeżdżamy łatwo trzymając się czerwonego szlaku. Jednak znalezienie samego punktu już nie poszło tak łatwo. Brak dobrego wymierzenia dystansu spowodował, że trzy razy odbijaliśmy w las żeby znaleźć oznaczony rów. W końcu się udaje i wracamy na ścieżkę, którą jedziemy dalej w kierunku jaskiń.
Siódmy punkt 18 - Dół
Siódmy punkt 18 - Dół © tomstar
Tutaj jest już bardzo łatwo, bo do kolejnych dwóch punktów prowadzą szlaki rowerowe. Oczywiście wszystko pięknie wyasfaltowane. Idzie nam dobrze i niestety wykrakałem, że wybraliśmy świetną trasę, bo mamy dużo drogi z górki i łatwo się jedzie. Dojechaliśmy do jaskini, do której prowadzi mała ścieżka. Jest tutaj krzyż, ławeczki, miejsce na ognisko i parking. Widać, że miejsce często odwiedzane. Przy okazji czekał na nas tutaj fotograf, więc będziemy mieli fajne zdjęcia z podejmowania tego punktu. Podbijamy karty i lecimy dalej.
Ósmy punkt 4 - Jaskinia Ostrężnicka
Ósmy punkt 4 - Jaskinia Ostrężnicka © tomstar
Jaskinia Ostrężnicka
Jaskinia Ostrężnicka © tomstar
No i się zaczęło. Mimo, że do kolejnej jaskini prowadzi nas asfaltowa ścieżka zaczynają się strome podjazdy. Podjeżdżamy na największych przerzutkach żeby w końcu się poddać i podprowadzać rowery na nogach. Całe szczęście, że po takim podjeździe zawsze był jakiś zjazd. No ale zawsze potem czekała kolejna górka. Stwierdzamy z Miłoszem, że jesteśmy już zmęczeni. Pogoda, zimno i deszcz dawał się we znaki. Górki zrobiły swoje i mimo, że nogi tak nie bolą to odczuwamy ogólny brak energii. Do kolejnej jaskini prowadzi szlak czarny. Skończył się asfalt i zaczęła się śliska trawa i błoto, oczywiście wszystko na podjazdach. Tutaj też często prowadzimy rowery. U podnóża góry spotykamy Przemka z ekipą, który doradza nam zostawić rowery i iść na górę na nogach. I dobrze, bo do samego punktu prowadzi kręta, śliska ścieżka. Wspinamy się wysoko, znajdujemy punkt i wracamy do rowerów.
Dzięwiąty punkt 2 - Jaskinia
Dziewiąty punkt 2 - Jaskinia © tomstar
Flaga była dość dobrze schowana, bo trzeba było wejść do środka jaskini i w dodatku poszukać odpowiedniej jamy gdzie flaga wisiała. Teraz analiza którędy jechać na dwa ostatnie punkty. Widząc jakie są tu górki postanowiliśmy tak wyznaczyć trasę żeby jechać jak najwięcej asfaltem. Strome podjazdy na pewno lepiej pokonuje się na drogach niż na błocie w lesie. Dobrze zrobiliśmy, bo nawet na asfalcie trzeba było prowadzić rowery. Na pewno w lesie byśmy tak łatwo nie przebyli potrzebnego dystansu. Dwa ostatnie punkty zdobywamy w miarę łatwo. Nie musieliśmy ich za mocno szukać. Wyzwaniem było tylko dostanie się do nich i pokonanie górek.
Dziesiąty punkt 11 - Jabłoń
Dziesiąty punkt 11 - Jabłoń © tomstar
Jedenasty punkt 10 - Jar
Jedenasty punkt 10 - Jar © tomstar
Z ulgą znajdujemy ostatni, jedenasty punkt. Mamy komplet na trasę Mega, ale czas mamy ponad siedem godzin. Trzeba przyznać, że trasa ciężka i warunki zrobiły swoje. Widać to nawet po wynikach najlepszych zawodników, którzy na przejechanie trasy Mega potrzebowali coś ponad cztery godziny. A trasę Giga z kompletem punktów ukończył tylko jeden zawodnik. Robimy sobie zdjęcia, nawzajem sobie gratulujemy i wracamy do domu.
Mamy komplet
Mamy komplet © tomstar
Niestety teraz popełniamy ostatni błąd. Nie chcąc wracać lasem pod górkę i kierować się w stronę asfaltu postanowiliśmy pojechać ścieżką dalej i wyjechać praktycznie przy samej Niegowej. Wracając dołożylibyśmy jeszcze spokojnie około 10 km. Jednak droga do domu była bardzo trudna. Same błotniste pola i górki. Praktycznie cały czas prowadzimy rowery, a przerzutki są tak zalepione błotem, że ich nawet nie widać. Gdy udało nam się wyjechać na asfalt nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Dodatkowo Miłosza złapał taki skurcz, że musiał się położyć, a ja naciągałem mu nogi. Podeszliśmy pod ostatnią górkę, zorientowaliśmy się w terenie i skierowaliśmy do bazy. Na całe szczęście mamy piękny asfalt z górki prosto do mety. Lecimy już spokojnie na koniec, ciesząc się, że wracamy i w duchu przyznając, że był to bardzo trudny orient. Na metę wpadamy z czasem 7 godzin i 20 minut. Od razu idziemy do kuchni polowej po gorącą grochówkę. Dopiero po zjedzeniu ciepłego posiłku zabieramy się za czyszczenie rowerów i przebieranie się w suche ciuchy.
Rowerki na mecie
Rowerki na mecie © tomstar
Rowerki wyglądały jak na zdjęciu powyżej. Na szczęście była woda żeby je umyć. Doprowadzamy się do stanu używalności i idziemy na kiełbasę z ogniska. Smażymy sobie po dwie, zabieramy chleb i herbatę. Teraz możemy odpocząć i czekać za wynikami. Jeszcze wielu rowerzystów jest na trasie, a zwycięzcy trasy Giga dopiero wjeżdżają na metę ledwo łapiąc się w limicie czasu.
Ognisko z kiełbasami
Ognisko z kiełbasami © tomstar
Mimo tego, że zdobycie wszystkich punktów zajęło nam tak dużo czasu zajmujemy 38 miejsce na 128 zawodników. Jesteśmy zadowoleni, bo komplet zebrało zaledwie 48 rowerzystów. Reszta ma dziewięć, osiem i mniej punktów kontrolnych. Na trasie Giga rywalizowało natomiast tylko 20 rowerzystów. Także wynik bardzo dobry. Na podsumowanie muszę napisać, że ten Orient był najtrudniejszy na jakim byłem. Mimo tego, że już ostatnio jeździliśmy po górach, to dziś było o wiele trudniej. Pogoda dołożyła swoje pięć groszy, a teren nie pomagał. Błoto na trasie, trudne podjazdy i bardzo sprytnie rozstawione punkty wystawiły nas na trudny egzamin. Jesteśmy dumni, że mamy komplet i kończymy trasę bez awarii i z dobrym humorem. Zakończenie sezonu na prawdę z grubej rury.
Scena i banerki
Scena i banerki © tomstar
Czekamy jeszcze na oficjalne zakończenie i rozdanie nagród, które wraz z firmą Domer ufundowaliśmy. O 19 wyruszamy do domu, a o 23 jesteśmy na miejscu. Zrobiliśmy 73 kilometry, prawie o 20 więcej niż przewidywała trasa optymalna. Zrobiliśmy też dwa inne punkty niż na optymalnej, ale w sumie poszło nam całkiem dobrze. Dzięki Miłosz, że razem pojechaliśmy, było super.


  • DST 86.07km
  • Czas 03:21
  • VAVG 25.69km/h
  • VMAX 38.16km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 2288kcal
  • Podjazdy 924m
  • Sprzęt Giant Roam 2 Disc
  • Aktywność Jazda na rowerze

Małe zakończenie sezonu

Niedziela, 4 września 2016 · dodano: 04.09.2016 | Komentarze 0

Jak co roku zawsze kończyliśmy sezon wypadem całą ekipą w ostatni weekend sierpnia na 200 km do Lichenia. Niestety w tym roku nie udało nam się pojechać. Wyjazd przełożyliśmy zatem na ten weekend. Niestety Miłosz się nam wykruszył i reszta ekipy też. Zostałem ja i Baka. Umówiliśmy się na 4 rano. Mieliśmy pojechać bokami na Słupcę potem przez Ślesin do Lichenia i przez Konin do domu. Niestety o 4 rano Baki nie widać, czekam do 4.10, piszę mu smsa i nadal cisza. Postanowiłem pojechać sam. Jednak pogoda ma być dziś taka sobie, ma być ciepło, ale mocno będzie wiało. Postanawiam więc pojechać do Kobylej Góry. Wtedy do domu będę miał z wiatrem. Szybko jednak zmieniam plany. Baki nie widać, jest dość zimno i za bardzo mi się nie chce. Jakoś nie mam ochoty robić dziś 200km. Postanawiam pojechać do Raszkowa, tam wykręcić na Krotoszyn i wrócić do domu. Wyjdzie jakieś 80km. W Krotoszynie dostaję smsa od Baki, że dopiero wstał. Nic się nie stało, bo jak widać dziś chęci i mocy zabrakło. Mimo, że jest jeszcze ciepło i śmiało można jeździć rowerem, koniec wakacji zawsze uznajemy za nieoficjalny koniec sezonu. W roku szkolnym trochę więcej zajęć, zaczyna się sezon większej sprzedaży w pracy i przerzucamy się bardziej na bieganie. Zamykam więc dzisiaj sezon małą osiemdziesiątką. Za tydzień jedziemy do Gdyni na Runmageddon Classic. Potem Bieg Przemysława, a w październiku ostatni Bike Orient i Runmageddon Hardcore w Dobrowie Górniczej. Muszę przyznać, że w tym sezonie udało mi się zrobić wszystko co zamierzałem. Pojechaliśmy rowerami do Liberca pokonując 650km w trzy dni. Oraz zrobiliśmy na raz 400km. W planach było jeszcze 500km na raz, ale było to uzależnione od czasu, którego tym razem zabrakło. Ale za rok na pewno polecimy na jednorazowy wypad do Soliny. Chcemy też przejechać ze Świnoujścia na Hel, ale tym razem bez spiny i na spokojnie, wycieczkowo po 120km dziennie. Oczywiście trzeba zrobić Weterana i Koronę Runmageddonu. Przyszły sezon zapowiada się aktywnie.

Czwarta nad ranem
Czwarta nad ranem © tomstar
Wschód słońca za Krotoszynem
Wschód słońca za Krotoszynem © tomstar
Kategoria |50-100KM|, SAMOTNIE|